Sylwia Grudzień
E-mail: sylwia@zwrot.cz
Po wojnie zaolziańscy działacze skupieni wokół PZKO oraz konsul PRL w Ostrawie podjęli starania w celu odbudowania miejsca pamięci. Choć ze strony komunistycznych władz spotykano się z opinią, że nie ma takiej potrzeby, aby upamiętniać „lotników Józefa Becka”, powołano nowy Komitet Budowy Pomnika, nawiązano kontakt z Aeroklubem Morawsko-Śląskim i sprowadzono rzeźbę lotnika, która przetrwała wojnę w szopie Juliusa Pelikána w Ołomuńcu.
Rzeźba stanęła na kamiennym cokole w 1950 roku, poniżej umieszczono godła państwowe obu krajów. Miejscowi decydenci wymogli na organizatorach umieszczenie na cokole dwujęzycznej sentencji „Ofiarom walki z faszyzmem za wolność i demokrację”.
Dopiero na skutek protestów gości z Polski w 1957 roku tuż przed obchodami 25. rocznicy katastrofy napis przykryto dwoma tablicami tymi samymi, które są tam dzisiaj, z napisem: „Pamięci lotników polskich Żwirki i Wigury, którzy na tym miejscu polegli w katastrofie swego samolotu dnia 11.09.1932/V úpomínku na polské letce Żwirku a Wiguru, kteří na tom míst zahynuli při katastrofě svého letadla dne 11.9.1932”.
W miejscu, w którym przed wojną znajdowały się drewniane krzyże symbolizujące mogiły, stanęły głazy z nazwiskami, również przywodzące na myśl groby. Przedwojenny kamień z nazwiskami lotników i datą katastrofy wykopano i ustawiono na murku biegnącym wzdłuż drogi.
Oficjalnym opiekunem była gmina Cierlicko, faktycznym – członkowie miejscowego koła PZKO
Oficjalnym gospodarzem Żwirkowiska została gmina Cierlicko, jednak faktyczną opiekę nad nim sprawowali członkowie miejscowego koła PZKO. Jak mówi Jan Przywara, dzisiejszy opiekun Żwirkowiska, wielu Polaków z Cierlicka poczuwało się do roli opiekunów Żwirkowiska. Wśród nich wyróżniał się Józef Stebel, nauczyciel, bibliofil i działacz społeczny, współzałożyciel przedwojennego Komitetu Budowy Pomnika i inicjator powołania go na nowo po wojnie.
Józef Stebel był jednym ze świadków katastrofy. Jego dom znajdował się w odległości około 200 metrów od miejsca zdarzenia. Osobiście pomagał on załadować zwłoki lotników na wóz, którym przewieziono je do kaplicy. Pchnięty doświadczeniem bibliofila, tuż po katastrofie rozpoczął gromadzenie dokumentacji na jej temat.
Zbierał wycinki prasowe, fotografie i pamiątki. Materiały przechowywał wraz z wielotysięcznym księgozbiorem w tzw. chałupce, czyli przydomowym budynku gospodarczym, pełniącym funkcję pracowni emerytowanego nauczyciela i biura przewodniczącego miejscowej Jednolitej Spółdzielni Rolniczej w Cierlicku Dolnym.
Utrzymywał kontakt z synem Franciszka Żwirki, Henrykiem i siostrą Stanisława Wigury, Wandą Budkowską, których goszczono niejednokrotnie na Żwirkowisku. Po wojnie starał się pozyskać letni zameczek właściciela ziemskiego Jana Larischa-Mönnicha z zamiarem urządzenia w nim izby pamięci. Niestety, budynek skonfiskowało państwo. Józef Stebel natomiast podupadł na zdrowiu, które i tak było już nadwyrężone po więzieniu w obozach koncentracyjnych w Dachau i Mauthausen-Gusen. Po Żwirkowisku oprowadzał dopóki pozwalało mu na to zdrowie.
Józef Stebel – kustosz Żwirkowiska i ogrodnik pamięci
Był nazywany „kustoszem Żwirkowiska”. Oprócz pielęgnowania pamięci o katastrofie, opiekował się miejscem w sensie dosłownym – porządkował teren, kosił trawę i pielęgnował krzewy. Jego żona Helena przynosiła pod pomnik kwiaty z własnego ogródka. Nie bez powodu Henryk Jasiczek, zaolziański poeta i przyjaciel Józefa Stebla w wierszu Zamiast epitafium nazwał go „ogrodnikiem pamięci”, który „plewi chwasty zapomnienia”.
Za swoją działalność został uhonorowany między innymi Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski Polonia Restituta, odznaką honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej” i Medalem Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej. Helena Stebel została odznaczona Złotym Krzyżem Zasług i Medalem Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej.
Po śmierci męża Helena Stebel udostępniła chałupkę pod działalność Klubu Młodych „Ikar”, który działał przy miejscowym Kole PZKO. W niedługim czasie kilku członków klubu poważnie zainteresowało się kolekcją Józefa Stebla. Ich uwagę przykuła stara szafa, w której znajdowały się albumy fotograficzne, w tym album ze zdjęciami i wycinkami prasowymi dotyczącymi katastrofy.
Pod dziełami Goethego i Schillera
Podczas porządkowania nowego miejsca spotkań odkryto tablice z przedwojennej bramy z napisem „Żwirki i Wigury start do wieczności”, zachowane w doskonałym stanie. Jak się później okazało, mąż pani Heleny obłożył je papierem, zamontował w funkcji półek na książki i dla niepoznaki ustawił na nich dzieła niemieckich pisarzy. W ten sposób udało mu się je ukryć przed hitlerowcami. Historia ta stała się impulsem do kontynuowania działań na rzecz zachowania pamięci o Żwirkowisku.
W 1979 roku trzej członkowie Klubu Młodych Ikar: bracia Jan i Józef Przywarowie i Leszek Kotula zorganizowali w chałupce wystawę ze zbiorów Józefa Stebla zatytułowaną Urok starej fotografii. Ku zdumieniu organizatorów największe zainteresowanie wśród gości zgromadzonych na otwarciu wzbudził album z dokumentacją katastrofy i szczątki samolotu RWD-6. Jak wspomina Jan Przywara, zwiedzający byli zaskoczeni liczbą zachowanych pamiątek i dokumentów oraz zadawali pytania, na które organizatorzy wówczas nie znali odpowiedzi.
– Warto przypomnieć, że stan wiedzy społeczeństwa na temat miejsca katastrofy był wówczas fatalny. Krążył pogląd, że pomnik został wzniesiony na pamiątkę ofiar II wojny światowej. Zdarzało się, że dyrektorzy pobliskich kopalń zabierali delegacje z Polski pod pomnik po to, aby złożyć kwiaty bliżej nieokreślonym ofiarom faszyzmu. Jedynie miejscowi pezetkaowcy, którzy od lat zajmowali się porządkowaniem terenu wokół pomnika, znali prawdę – wspomina Jan Przywara.
Akcja zbierania pamiątek i wspomnień
Chaos informacyjny dotyczący miejsca pamięci skłonił twórców wystawy do dalszych poszukiwań, tym bardziej że mieszkańcy Cierlicka zasugerowali podczas otwarcia wystawy, że w cierlickich domach można znaleźć jeszcze więcej fotografii i pamiątek po katastrofie. Idąc za ciosem Jan Przywara opublikował w „Głosie Ludu” artykuł, w którym wezwał czytelników do przynoszenia pamiątek.
Na odezwę zareagowali nie tyko czytelnicy z Cierlicka, ale i z pobliskich Stanisłowic, Hawierzowa i Suchej, a nawet odległego Trzyńca, przesyłając listy ze wspomnieniami dotyczącymi katastrofy. Zebrano wówczas fotografie oraz szczątki samolotu.
Rok później ci sami autorzy zorganizowali ekspozycję, której tytuł zaczerpnęli wprost z przedwojennej bramy Żwirki i Wigury start do wieczności. Na otwarciu byli obecni świadkowie katastrofy oraz Wanda Budkowska, siostra Stanisława Wigury. Chałupka została spontanicznie okrzyknięta przez polskich harcerzy, spędzających wakacje w Cierlicku, Małym Muzeum Żwirki i Wigury. Określenie to przylgnęło do miejsca na stałe.
Traktowała zwiedzających jak gości w swoim domu
W czasie wakacji dyżury w chałupce pełnili twórcy wystawy, natomiast po sezonie ekspozycje udostępniała Helena Steblowa. – Była to niezwykła kobieta, niektórych zwiedzających częstowała herbatą i kołaczem. Traktowała zwiedzających jak gości w swoim domu. Już wtedy Żwirkowisko wzbudzało zainteresowanie wielu osób. Ekspozycję obejrzeli nie tylko Polacy, ale i miejscowi Czesi. W sumie zobaczyło ją około 2000 osób – wspomina Jan Przywara.
W 1981 roku zmarła Helena Steblowa i dom wraz z Małym Muzeum Żwirki i Wigury przeszedł w ręce nowych właścicieli. Choć nie byli oni zainteresowani prowadzeniem ekspozycji na stałe, wyrazili zgodę na jej funkcjonowanie do obchodów 50. rocznicy katastrofy we wrześniu 1982 roku.
Manifestacja przyjaźni czesko-polskiej
– Była to żenująca w swej wymowie uroczystość. Ze względu na panujący w Polsce stan wojenny, oprócz polskiego konsula, jego kierowcy i trzech polskich „turystów”, którzy przekroczyli granicę nielegalnie (byli to prawdopodobnie członkowie bielskiego lub cieszyńskiego PTTK-u), goście z Polski byli nieobecni. Zaproszona do udziału młodzież z czeskiej organizacji paramilitarnej Svaz pro spolupráci s armádou (Związek dla Współpracy z Wojskiem) nie wiedziała nawet, gdzie się znajduje. Impreza była afiszowana przez lokalnych decydentów jako „manifestacja przyjaźni czesko-polskiej” i nie nawiązywała do tego, czym w istocie jest Żwirkowisko. Po zakończeniu części oficjalnej członkowie Klubu „Ikar” postanowili jednak zaprosić wszystkich uczestników imprezy do zwiedzenia Małego Muzeum Żwirki i Wigury. Byli to ostatni goście muzeum Steblów – wspomina Jan Przywara.
Dom Żwirki i Wigury
Niedługo później twórcy Małego Muzeum Żwirki i Wigury zdemontowali wystawę i spakowali najważniejsze eksponaty. Przechowywano je przez kilka następnych lat w doraźnych miejscach, starając się o ich bezpieczeństwo na tyle, na ile pozwalała sytuacja. Wówczas żaden z nich nie przypuszczał, że w Cierlicku powstanie budynek, w którym można by było urządzić izbę pamięci. Taka możliwość pojawiła się cztery lata później.
Powołano wówczas Społeczny Komitet Budowy Domu PZKO w Cierlicku-Kościelcu, wykupiono parcelę pod budowę oraz rozpoczęto zbieranie funduszy na Zaolziu i w Polsce. Niestety, gminni decydenci Komunistycznej Partii Czechosłowacji ostro zabronili miejscowemu kołu PZKO przyjmowania darów finansowych. Natomiast Powiatowa Rada Narodowa w Karwinie postawiła warunek uzyskania zezwolenia na urządzanie Izby Pamięci Żwirki i Wigury w wydziale propagandy Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Czechosłowacji w Pradze.
W tych okolicznościach cierlickie koło PZKO oficjalnie zrezygnowało z zamiaru urządzania ekspozycji. Zezwolenie na budowę uzyskano dopiero w 1988 roku. Rok później rozpoczęto prace budowlane. Aż do końca1989 roku, podczas oficjalnych rozmów celowo nie wspominano o Żwirkowisku, dopiero po zmianie ustrojowej informowano o budowie Domu Polskiego Żwirki i Wigury oraz planach związanych z ekspozycją. Wystosowano również oficjalny apel o pomoc finansową, na co odpowiedziały firmy budowlane z Polski i Czechosłowacji.
Budowa własnymi rękoma
W 1993 roku uzyskano również pomoc finansową ze Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Warszawie. Niemniej kwoty okazały się niewystarczające i większość prac budowlanych wykonano nieodpłatnie. Najwięcej pracy włożyli członkowie zarządu cierlickiego koła PZKO – Władysław Mikula (prezes, kierownik budowy), Jan Przywara (zastępca prezesa), Józef Przywara (sekretarz) i Stanisław Kotas (skarbnik).
W budowie pomagali członkowie sąsiednich kół PZKO, członkowie Aeroklubu Bielsko-Bialskiego i działającego przy nim Klubu Seniorów Lotnictwa oraz członkowie Związku Polskich Spadochroniarzy z Pododdziału Ziemi Cieszyńskiej. Ekspozycję stałą przygotowali i zainstalowali wojskowi fachowcy z Dowództwa Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej z Warszawy.
Dom Polski Żwirki i Wigury został uroczyście otwarty 10 września 1994 roku przez Henryka Żwirkę. Z perspektywy lat Józef Przywara wyraża głębokie przekonanie, że gdyby nie Żwirkowisko, miejscowe koło PZKO nie miałoby dzisiaj swojej siedziby.
Kolejne wystawy
W 1997 roku w sali głównej zorganizowano wystawę Żwirko i Wigura – zwycięzcy przestworzy ze zbiorów Ośrodka Dokumentacyjnego Kongresu Polaków w Republice Czeskiej i MK PZKO Cierlicko-Kościelec. Wystawę prezentowano ponownie w 2002 i 2007 roku. Na podstawie scenariusza tej wystawy powstały plansze informacyjne, które okazjonalnie wystawiano na miejscu oraz wypożyczano czasowo do polskich szkół na Zaolziu.
Obecna wystawa Zwycięzcy przestworzy powstała w 2012 roku. Jej autorami są: Jan Przywara, członek Miejscowego Koła PZKO w Cierlicku-Kościelcu, wieloletni opiekun Żwirkowiska i Marian Steffek, archiwista z Ośrodka Dokumentacyjnego Kongresu Polaków w Republice Czeskiej. Plansze informacyjne zaprojektował Marian Siedlaczek.
Ekspozycja składa się z dziesięciu plansz z tekstami i zdjęciami, zawierającymi informacje biograficzne na temat lotników, historii ich współpracy, międzynarodowych zawodów samolotów turystycznych Challenge, okoliczności katastrofy w Cierlicku i reakcji polskiej ludności na to tragiczne wydarzenie. Obejmują również informacje o najważniejszych faktach związanych z upamiętnieniem miejsca katastrofy, budowie Domu Polskiego Żwirki i Wigury oraz działalności miejscowego koła.
Artefakty i archiwalia
Jedną ze ścian zabudowano szafą z rozsuwanymi drzwiami, na których widnieje rysunek inspirowany projektem samolotu. W środku znajdują się eksponaty: fragmenty wraku samolotu RWD-6, w którym zginęli lotnicy, plakietki pamiątkowe z okazji otwarcia Mauzoleum Żwirki i Wigury z 1935 roku, paszport Franciszka Żwirki, mosiężna tablica pamiątkowa z napisem „Dnia 13 XI 1938R/Prezydent Rzeczpospolitej/Prof. Ignacy Mościski przybył tu, aby złożyć hołd waszej bohaterskiej pamięci”, której nie zdążono zamontować w przedwojennym mauzoleum.
Oprócz eksponatów zgromadzonych na wystawie w Domu Polskim Żwirki i Wigury przechowywane są obrazy poplenerowe inspirowane tematyką lotniczą, fotografie z przedwojennego Żwirkowiska, pamiątki, dyplomy, nagrody związane z działalnością koła, modele samolotów oraz tablice z przedwojennej bramy prowadzącej na Żwirkowisko – te same, które Józef Stebel ukrywał przed hitlerowcami i które zainspirowały młodsze pokolenie do podjęcia działania.
Większość archiwaliów ze zbioru Józefa Stebla oraz fotografii i pamiątek zebranych przez jego następców przekazano do Ośrodka Dokumentacyjnego Kongresu Polaków w Czechosłowacji z siedzibą w Czeskim Cieszynie. Opiekunowie Żwirkowiska zadecydowali, że tam będą one bezpieczniejsze.
Publikacje
Wiedzę na temat Żwirkowiska można poszerzyć za sprawą publikacji wydanych przez miejscowe koło PZKO i Ośrodek Dokumentacyjny Kongresu Polaków w RC, z których należy wymienić m.in. publikację „Żwirkowisko. Historia i współczesność miejsca pamięci legendarnych lotników polskich Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury, red. J. Szymeczek, Czeski Cieszyn 2002. Niezwykle ciekawe są również relacje zawarte w prasie międzywojennej polskiej mniejszości. Teksty te stanowiły nieocenione źródło wiedzy do napisania niniejszego artykułu.
(SG)
Pełną bibliografię do artykułu można znaleźć w: Sylwia Grudzień, Żwirkowisko – miejsce pamięci Polaków z Zaolzia, [w:] Znaki (nie)pamięci. Teoria i praktyka upamiętniania w Polsce, Kraków 2016, s. 201-210.
Tekst był publikowany na portalu 11 września 2021 r.