POLSKA / Jakżeby inaczej turyści mogli świętować jubileusz, jak nie wycieczką? W roku jubileuszowym najróżniejszych wycieczek: bliższych i dalszych, tematycznych i ogólnych, pieszych i autokarowych Polskie Towarzystwo Turystyczno Sportowe „Beskid Śląski” organizuje wiele. Ta jednak jest wyjątkowa.

    Cztery dni intensywnego zwiedzania wschodniej Polski, której tereny dla wielu uczestników wyprawy są mało lub wręcz całkiem nieznane. Do tego doskonale skomponowany program i fachowa opieka pilota wycieczek, któremu nieobce są zaolziańskie realia.

    Na początek: Sandomierz

    Hipotez na temat pochodzenia nazwy miasta jest – jak zauważył pilot wycieczek Tomasz Kędzior – kilka. Jedno jest jednak pewne – to niewielkie miasto z wielką historią i ogromem ciekawostek z pewnością warte jest odwiedzenia i zwiedzenia.

    – Starówka jest malutka, a samo miasto pod względem liczebności mieszkańców nie jest większe od Czeskiego Cieszyna. Jest tu jednak tyle ciekawych zabytków i miejsc nieoczywistych, jak choćby winnica, że nie starczyłoby całego dnia, na zwiedzanie Sandomierza. A że czasu mamy o wiele mniej, to wybraliśmy z biurem podróży A-Z Tour kilka takich „smaczków” – zapowiedział Kędzior.

    Pół kilometra podziemnego spaceru

    Pierwszym spośród tychże „smaczków” było zwiedzanie sandomierskich podziemi. Jak wyjaśniła przewodniczka, niespełna półkilometrowa podziemna trasa to niewielki fragment podziemi, jakie niegdyś znajdowały się pod miastem.

    Podziemia pod Sandomierzem powstały w okresie, kiedy w mieście kwitł handel, a kupcom brakowało miejsca na magazynowanie swych towarów. Było to w okresie średniowiecza, w XIII – XVI wieku. Kupcy zaczęli wówczas drążyć pod swymi domami piwnice. A że miasto posadowione jest na miękkiej, lessowej skale, było to proste.

    Zapadające się podziemia

    Później na dobre kilka wieków o podziemiach zapomniano. Przypomniały o sobie w latach 60. XX wieku w sposób dotkliwy dla mieszkańców i zagrażający przetrwaniu zabytkowej zabudowy miasta. Problemy zaczęły się od awarii wodociągu. Ten, uległszy uszkodzeniu, spowodował podmycie lessowego podłoża i dosłowne zapadanie się kamienic.

    Przewodniczka oprowadzająca po podziemiach opowiadała o nauczycielu, który jak co dnia stanął pod kioskiem ruchu i poprosił o gazetę. Nie zdążył jednak jej odebrać, gdyż nagle ziemia się zapadła, kiosk zawalił się, a nauczyciel wpadł dobre kilka metrów pod ziemię. – I to wcale nie był jakiś odosobniony przypadek. Zaczęło co chwila coś się zapadać, coś lub ktoś wpadać pod ziemię – opowiadała przewodniczka.

    Pomogli górnicy z Bytomia

    Z pomocą miastu przyszli górnicy z Bytomia, którzy w latach 60. XX wieku zasypali wiele kilometrów korytarzy, by uratować miasto przed dosłownym zapadnięciem się pod ziemię. W trakcie tych prac powstał jednak pomysł, by część dawnych piwnic zachować, wzmocnić i udostępnić turystom. Tak też się stało.

    Podziemną trasę otwarto w 1977 roku. Teraz można nie tylko podziwiać uratowane sandomierskie kamieniczki, ale także zwiedzać miasto przechodząc podziemną rasą pod nimi.

    Kościół – najstarszy zabytek w mieście

    Kościół św. Jakuba Apostoła w Sandomierzu jest najstarszym zabytkiem w mieście. – Jest to jeden z najstarszych w Polsce romańskich kościołów, który jest z cegły – podkreślił dominikanin, Ojciec Maciej, który oprowadzał grupę turystów z Zaolzia.

    Kościół zachował się w miejscu, w którym dawniej ulokowany był Sandomierz. Po najeździe i zniszczeniu miasta przez Tatarów w XIII wieku miasto przeniosło się nieco dalej.

    Tu warto dodać, że będąca obecnie atrakcją turystyczną wąska brama zwana „uchem igielnym” była furtą w murach miejskich łączącą dwa klasztory Dominikanów. Gdy miasto przeniosło się, klasztor pozostał bowiem poza jego murami, więc wybudowano drugi, w obrębie murów.

    Kościół obecnie ponownie należy do zakonu Dominikanów. Bracia w żartach mówią, że odzyskanie świątyni zawdzięczają Papieżowi Janowi Pawłowi II. – Na przyjazd papieża diecezja tak się zadłużyła, że była zmuszona sprzedać nam kościół – mówił Ojciec Maciej. Dominikanin podkreślał, że kościół ten miał dla zakonu szczególną wartość ze względu na tradycję i historię.

    Świątynia bowiem została przejęta przez diecezję, kiedy istniejący w Sandomierzu od 1226 roku zakon dominikanów został skasowany w odwecie za pomoc Powstańcom Styczniowym.

    Winnicę prowadzą zakonnicy

    Kolejnym „smaczkiem”, jaki Tomasz Kędzior wydobył dla turystów z ogromu sandomierskich atrakcji, była winnica. Prowadzą ją zakonnicy z zakonu dominikanów. Po winnicy „Beskidzioków” oprowadził jeden z pracujących w niej zakonników.

    Jak wyjaśnił Ojciec Maciej, małą winnicę dominikanie założyli od razu po klasztorze, na początku XIII wieku, żeby mieć wino do mszy. – Ale z czasem się okazało, że to miejsce ma tak dobry klimat, że winnica bardzo szybko się rozrasta. I już 12 lat później, w 1238 roku dostali dekret książęcy pozwalający na sprzedaż wina w całej Europie – opowiadał zakonnik.

    I dodał, że w jednym z klasztorów w północnych Włoszech są informacje o ściąganiu wina z winnicy św. Jakuba w Kazimierzu…

    Oprócz historii dominikanin omówił także kwestie związane z pracą w winnicy w praktyce. Uczestnicy wycieczki dowiedzieli się na przykład, że ze względu na klimat produkowane są tutaj tylko wina białe oraz różowe. Poznali też różne metody wyrobu win różowych. I wielu innych ciekawostek.

    Lessowy wąwóz świętej Jadwigi

    Jak zauważył Kędzior, który sam jest miłośnikiem turystyki górskiej, nie mógł nie ująć w programie choćby krótkich, ale jednak wycieczek przyrodniczych.

    Do takich właśnie wyjątkowych ciekawostek geologiczno-przyrodniczych należy wąwóz świętej Jadwigi. Zaledwie 400 metrów szlaku prowadzi niesamowicie urokliwym wąwozem. Pod nogami i na jego skarpach nieznany w naszym regionie less, a ze ścian wąwozu malowniczo zwisają korzenie drzew. To po prostu trzeba zobaczyć!

    Miejsca telewidzom znane z planu „Ojca Mateusza”

    Ci, którzy oglądają telewizję, bacznie rozglądali się natomiast po uliczkach sandomierskiej starówki w poszukiwaniu miejsc znanych im z serialu „Ojciec Mateusz”. Za miejsce jego kręcenia obrano bowiem właśnie Sandomierz.

    Pierwszy dzień zakończyła kolacja w urokliwym hotelu o folklorystycznym charakterze

    Na nocleg grupa została zakwaterowana w hotelu reklamowanym przez właścicieli jako „siedlisko folkloru”.

    (indi)

    Tagi: ,

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Reklama

      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego