Sylwia Grudzień
E-mail: sylwia@zwrot.cz
CZESKI CIESZYN / W zeszłym tygodniu teatr lalkowy Bajka zagrał dla dzieci z Ukrainy. Wystawiono polskojęzyczną wersję sztuki „Niesamowita przygoda lewej skarpetki”. Spektakl odebrano bardzo pozytywnie – dobrze bawiły się nie tylko najmłodsze dzieci, ale również starsza młodzież. O spektaklu i kolejnych planach rozmawiamy z Leną Pešák, kierownik literacką Sceny Lalek „Bajka”.
Kto wpadł na pomysł, aby zrobić przedstawienie dla dzieci z Ukrainy?
Kierownik artystyczny Bajki Kuba Tomoszek zajął się organizacją spektaklu, ale wszyscy myśleliśmy już od dłuższego czasu, w jaki sposób pomóc. Tych pomysłów było wiele, mieliśmy między innymi grać próbę generalną w Malenowicach, bo tam również jest duży ośrodek tymczasowy dla ludzi z Ukrainy. Jednak nie doszło do tego, bo nie przyjechała dostateczna liczba dzieci. Kuba jest więc organizatorem, ale i my wszyscy się w to włączamy – pracujemy w jednym pomieszczeniu i zawsze pracujemy w grupie. Kuba ma akurat swoje kontakty w kręgach chrześcijańskich, z kolei inni pracownicy Bajki mają informacje na temat potrzeb dzieci z Ukrainy z innych stron.
Czyli nie była to spontaniczna akcja, zaczęliście o tym myśleć na początku wojny?
Tak, gdy tylko Ukraińcy zaczęli pojawiać się w Cieszynie i Trzyńcu. Widzimy ich i mamy kontakty do nich, oni są już częścią naszego życia. Gdy zaczęli być dla nas widzialni, to poczuliśmy, że chcielibyśmy się włączyć w pomoc. Staramy się aktywnie uczestniczyć w ich życiu. Cieszymy się, że możemy coś zrobić i widzimy efekty naszych starań.
Wybór odpowiedniej sztuki dla dzieci z Ukrainy
Zastanawialiście się, jaką sztukę wystawić?
Tak. Braliśmy pod uwagę kilka opcji. Na początku nie wiedzieliśmy, w jakim wieku będą dzieci. Potem doszły do nas sygnały, że będą to bardzo zróżnicowane grupy pod względem wieku. Doszliśmy więc do wniosku, że musimy się zdecydować na najprostszą historię z niewielką liczbą słów. „Niesamowita przygoda lewej skarpetki” wydawała nam się najlepsza. Wybór sztuki był również uwarunkowany tym, czy w danym momencie mieliśmy do dyspozycji aktorów. Bo jeżeli w sztuce grają aktorzy gościnni, to nie jesteśmy ich w stanie na ten moment ściągnąć. Więc nasz wybór jest sumą tego, co byśmy chcieli pokazać i co jest możliwe na ten moment do pokazania.
Myśleliśmy też o „Hobbicie”, jednak na koniec zdecydowaliśmy się na przygody Skarpetki. Mieliśmy pomysł, aby tłumaczyć spektakl symultanicznie lub zrobić napisy. Ale w końcu zdecydowaliśmy, że spróbujemy spontanicznie zagrać tylko po polsku i zobaczymy, jaka będzie reakcja publiczności, a następnie zdecydujemy, jak ulepszyć kolejne spektakle. Ale okazało się, że teatr jest w stanie skruszyć wszystkie bariery. Magia teatru zadziałała. Dzieci komentowały polskie słowa, wynajdywały ukraińskie odpowiedniki. Nie wszystko może było zrozumiałe, ale jednak sam przekaz dotarł.
Czy mieliście dylemat w jakim języku grać?
Nie. W tym wypadku nie mieliśmy żadnego dylematu. Wiemy, że język czeski jest bardziej odległy od ukraińskiego niż język polski. Język polski ma jednak podobne słownictwo, na przykład skarpetka to po ukraińsku 'szkarpetka’. Z doświadczenia już wiemy – bo ci z nas, którzy już pracowali z tymi dziećmi albo się z nimi spotykali, mają już swoje przemyślenia – że jednak język polski wpisuje się we wrażliwość tych dzieci bardziej niż czeski. Niektóre z tych dzieci, które były na spektaklu, mówiły też po polsku, były prawdopodobnie z mieszanych rodzin polsko-ukraińskich.
Kiedy lalki skracają dystans
Jaka była atmosfera na spektaklu?
To są oczywiście moje bardzo osobiste odczucia. Bardzo przeżyłam to wydarzenie. Aktorzy nawiązywali z dziećmi kontakt, dzieci były bardzo szczęśliwe, reagowały na spektakl, potem cieszyły się, że mogą podejść do lalek i zrobić sobie zdjęcia. Gdy zaczęliśmy z nimi rozmawiać, to zupełnie się rozluźniły, bo na początku i one były spięte, przychodząc tutaj. Ich zachowanie na początku nie było takie spontaniczne jak w przypadku naszych dzieci. Ujęło mnie, jak cała grupa sobie pomagała. Wśród nich był chłopak niepełnosprawny i reszta dzieci cały czas się nim opiekowała. Starsi zajmowali się młodszymi, pomagali im się ubierać i rozbierać, uciszali itd. Było to bardzo dojmujące, jak starają się trzymać razem i pomagać sobie.
Czy planujecie jeszcze taką akcję?
Na pewno tak. To są dopiero początki. Ciągle jesteśmy w kontakcie z osobami zajmującymi się pomocą Ukraińcom i pytamy, jakie jest zapotrzebowanie. W tym pierwszym okresie mieliśmy jednak informację, że mamy i dzieci, które uciekły przed wojną, potrzebują spokoju, aby móc złapać jakikolwiek tryb życia w nowym miejscu. Teraz będziemy mogli zaoferować jakąś rozrywkę. Jest to dla nas bardzo ważne, aby kontynuować spektakle dla dzieci ukraińskich.
Tagi: Lena Pešák, pomoc uchodźcom w Czechach, pomoc Ukrainie, Scena Bajka Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie, uchodźcy w Czeskim Cieszynie, uchodźcy z Ukrainy
Komentarze