Na temat wielojęzyczności, edukacji i życia w obcym państwie rozmawiamy z Julią Stec, Białorusinką mieszkającą w Czechach, mamą wielojęzycznych dzieci, które uczęszczają do polskiej szkoły i przedszkola.

    Jesteś Białorusinką mieszkającą w Czechach. Jak tu trafiłaś?

    Do Czech trafiłam w 2007 roku na studia. Wyprowadziłam się z Białorusi z powodu sytuacji politycznej w tym kraju. Chciałam wyjechać do Irlandii, ponieważ tam mieszka moja mama. Odmówiono mi jednak wydania wizy. Nie poddałam się. Chciałam wyjechać gdziekolwiek, do Polski czy do Czech, byleby wyjechać z Białorusi. Za drugim razem załatwiałam wizę przez agencję, bo wiedziałam, że jak będę to robić sama, to znowu mi odmówią.

    Czyli tym razem już wiedziałaś, co robić?

    Tak. Musiałam zapłacić agencji dużo pieniędzy. Ale oni to wszystko załatwili i mogłam rozpocząć studia ekonomiczne w Ostrawie. Po studiach musiałam w ciągu miesiąca znaleźć pracę, by móc przedłużyć wizę. To był naprawdę cud – w lipcu zdałam ostatni egzamin, a w sierpniu już pracowałam. Gdyby mi się nie udało, musiałabym wrócić na Białoruś. Potem poznałam męża, który jest Polakiem z Czech, założyliśmy rodzinę i od kilku lat mieszkamy w Oldrzychowicach. Córka chodzi do polskiego przedszkola, a syn właśnie w tym roku poszedł do pierwszej klasy.

    Ile znasz języków i na jakim poziomie?

    Przede wszystkim znam język rosyjski na poziomie native speakera. Białoruski znam już słabo, bo nie używam go prawie wcale. Gdy mieszkałam na Białorusi, używałam rosyjskiego, białoruskiego i miejscowego dialektu. Znam również czeski. Akcent mam do dzisiaj, ale cieszę się, że go mam. Przynajmniej to mnie odróżnia od innych.

    Czujesz się dumna z tego, że jesteś Białorusinką?

    Jasne, że tak!

    Nie chcesz mówić po czesku tak jak native speaker?

    Nie, w ogóle. Moja koleżanka z pracy, która jest z Ukrainy, nigdy z nami, rosyjskojęzycznymi, nie rozmawiała w swoim języku. Mówiła jedynie po czesku. Wstydziła się, że jest Ukrainką. Ja mam zupełnie na odwrót.

    A znasz język polski?

    Polskiego nigdy się nie uczyłam. Choć często zdarza mi się użyć jakiegoś polskiego słowa, a to dlatego, że w domu słyszę przez cały czas po naszymu (gwara cieszyńska — przyp. red. ). W domu oczywiście nikt ze mną nie rozmawia po czesku. Polski znam więc raczej pasywnie. Nie mam problemu z rozumieniem mowy i tekstu pisanego. Często czytam po polsku.

    Który język jest twoim pierwszym?

    Na to pytanie jest mi trudno odpowiedzieć. Na Białorusi z rodziną rozmawiałam w dialekcie. Liceum, które kończyłam, było białoruskojęzyczne. Potem się przeprowadziłam do Witebska i tam już mówiło się po rosyjsku. Teraz rosyjski jest dla mnie tym pierwszym językiem.

    Czyli w języku rosyjskim najlepiej wyrażasz to, co myślisz, czujesz?

    Tak. Tylko w rosyjskim.

    Zauważyłaś, że z czasem masz mniejszy zasób słów w ojczystym języku albo nie wiesz, jak coś powiedzieć?

    Tak. Używałam w kółko tych samych słów, gdy studiowałam. Szczególnie gdy pisałam pracę licencjacką, gdzie koncentrowałam się na języku czeskim. W tamtym okresie nie miałam z kim rozmawiać po rosyjsku. Bardzo pomogło mi wtedy czytanie książek. Teraz mam z kim rozmawiać po rosyjsku, bo mam koleżanki w pracy. No i po rosyjsku rozmawiam z dziećmi.

    Czy czujesz dyskomfort, mówiąc w jakimś języku w miejscu publicznym?

    Dzisiaj już nie, ale wcześniej tak było. Bardzo wstydziłam się mówić na ulicy po rosyjsku. Spotkało mnie kilka nieprzyjemnych sytuacji w autobusie lub na ulicy, gdy rozmawiałam ze znajomymi po rosyjsku. Moi koledzy mieli podobne doświadczenia. Najczęściej były to tylko niemiłe spojrzenia, ale zdarzały się też nieuprzejme komentarze.

    A jak sobie z tym poradziłaś, że dzisiaj już nie czujesz wstydu, gdy mówisz po rosyjsku na ulicy?

    W tym mi pomogły dzieci (śmiech). Gdy urodził się mój syn, zaczęłam do niego mówić po rosyjsku. Wiedziałam, że nie mogę się do niego zwracać raz po rosyjsku, a raz po czesku, w zależności od tego, gdzie jestem, bo w końcu moje dziecko wybierze język czeski. Czasami ludzie na mnie dziwnie patrzyli, szeptali coś między sobą, ale ja się tym już nie przejmowałam. Nie wyobrażam sobie, że u dentysty miałabym wspierać moje dziecko po czesku. To by nie było dobre. Ja tylko chcę, żeby moje dzieci rozmawiały ze mną po rosyjsku. Nic więcej.

    A czy podejmowaliście decyzję, o tym, jak będziecie rozmawiać z dziećmi, razem z mężem? Czy to była tylko twoja decyzja?

    Mąż nie miał wpływu na moją decyzję. Choć od zawsze mnie wspierał. Uważa, że to dobrze, że dzieci będą znały kolejny język na poziomie native speakera. Mój język czeski jest „suchy”, nie ma w nim ładunku emocjonalnego. A każdy chce ze swoim dzieckiem rozmawiać w naturalny sposób, dzielić się tym, co ma w sercu i w duszy. A tego w obcym języku nie jesteśmy w stanie zrobić. Dlatego mówię do dzieci po rosyjsku, żeby one nauczyły się wyrażać swoje emocje. Aby umiały, gdy będą większe, powiedzieć mi, jak się czują. Mój mąż jest z kolei zadowolony, że sam z nimi rozmawia tak, jak tutaj na Zaolziu wszyscy mówią, czyli po naszymu.

    Czyli to było dla Ciebie zupełnie naturalne, że będziesz mówić do dzieci po rosyjsku…

    Tak. Nie miałam żadnych wątpliwości. Tylko na początku zastanawialiśmy się, jak to będzie wyglądać w praktyce. Mam w swoim środowisku kilka takich przypadków, kiedy dzieci nie nauczyły się języka ojczystego swoich rodziców. Na przykład mój młodszy brat, który urodził się już w Irlandii. Moja mama postanowiła, że będzie z nim rozmawiać po rosyjsku w domu i po angielsku poza domem. Brat w pewnym momencie odrzucił język rosyjski i zaczął mówić tylko po angielsku.

    Dziś jest już nastolatkiem i nie potrafi dogadać się ze swoimi rodzicami, ponieważ oni nie potrafią mówić po angielsku na takim poziomie jak on. Rodzice nie potrafią zrozumieć, z czym ich dorastający syn się zmaga, jakie ma problemy itd. Nie potrafią mu pomóc. I takie sytuacje zdarzają się bardzo często.

    Czy przygotowywaliście się do tego, aby wychowywać wielojęzyczne dzieci?

    O dwujęzyczności jest bardzo mało informacji w języku czeskim. Trochę więcej można znaleźć w języku rosyjskim. Właśnie w rosyjskojęzycznym artykule przeczytałam, że w wychowywaniu dzieci dwujęzycznych najważniejsze jest, aby w każdym środowisku, niezależnie od tego, czy jest to dom, ulica czy sklep, mówić do nich tylko w swoim języku. I tego się trzymam. Niestety wśród moich koleżanek z pracy połowa mówi do dzieci po rosyjsku, a połowa już po czesku.

    Aż tyle?!

    A to są osoby młode, które mają małe dzieci. Pytałam się nawet niektórych, dlaczego nie mówią do dzieci w swoim języku? Odpowiadały mi, że boją się, że ich dzieci nie nauczą się czeskiego. Boją się również, że ich dzieci będą wyśmiewane w przedszkolu czy szkole.

    To powiedz w taki razie, jak to wygląda w praktyce. Kto z kim i w jakim języku rozmawia w waszym domu?

    Ja z dziećmi rozmawiam po rosyjsku. Dzieci między sobą rozmawiają również po rosyjsku. Do męża mówię po czesku, a on do mnie po naszymu. Zresztą mąż mówi w domu po naszymu do wszystkich (śmiech). Dzieci rozmawiają z tatą i babcią po naszymu. Mąż nigdy nie rozmawiał ze mną po czesku. Podobnie jego mama, nie powiedziała do mnie ani jednego słowa po czesku, nigdy. Dzieci wiedzą, że ja odpowiadam w jakimś innym języku do taty i babci (śmiech). Ale nie zwracają na to uwagi.

    Twój mąż rozumie rosyjski?

    Na początku, czyli mniej więcej do czwartego roku życia dzieci, mąż rozumiał, o czym rozmawiamy. Ale im dzieci są starsze, tych ich zasób słów się powiększa. Teraz, gdy mój siedmioletni syn pyta mnie o różne złożone rzeczy, i ja mu je wyjaśniam, mój mąż nie rozumie, o czym rozmawiamy. Więc coraz częściej się nas pyta, o co chodzi.

    A nie czuje się wtedy zagubiony?

    Nie, bo syn zaraz mu tłumaczy po polsku, o czym rozmawiamy. A jeżeli brakuje mu jakiegoś słowa po polsku, to tłumaczy mu, o co chodzi i mąż mu podpowiada, o jakie polskie słowo chodzi.

    Twoje dzieci poszły do polskiego przedszkola. Jak się zaaklimatyzowały?

    Jeżeli chodzi o język, to nie było żadnego problemu. Gdy syn szedł do przedszkola, mówił po polsku na tym samym poziomie, co po rosyjsku. Płakał, ale tylko dlatego, że tęsknił za mamą. A córka, która do trzeciego roku życia mówiła tylko po rosyjsku, zaaklimatyzowała się od razu. Nie przeszkadzało jej, że panie nauczycielki jej nie rozumieją. Bardzo szybko zaczęła się uczyć polskiego.

    Panie nie mogą wyjść z podziwu, że gdy córka bawi się sama, rozmawia z pluszaczkami po rosyjsku (i panie kompletnie jej nie rozumieją), a potem przychodzi do nich i automatycznie przechodzi na polski.

    Akurat znam Twoje dzieci i wiem, że trwało zaledwie chwilę, gdy twoja córka zaczęła mówić po polsku. Właściwie po kilku tygodniach bycia w przedszkolu…

    Tak. Ja się już nawet zaczęłam trochę martwić. Bo ona mówiła mniej niż syn, nawet po rosyjsku. Ale czytałam, że dwujęzyczne dzieci zaczynają mówić trochę później, zanim te dwa języki sobie poukładają. I u niej tak to wyglądało. Jak poszła do przedszkola, to po kilku tygodniach zaczęła mówić po polsku pełnymi zdaniami. I co ciekawe, nie miesza tych dwóch języków. Cieszę się, że nie spanikowałam wcześniej i nie ciągałam jej po różnych specjalistach.

    Twój syn poszedł w tym roku do pierwszej klasy? Jak sobie radzi?

    Bardzo lubi szkołę, o wiele bardziej niż przedszkole. Przynosi do domu coraz więcej polskich słów i wyrażeń, które są dla mnie nowe.

    Zdecydowaliście się na polską szkołę. Czy braliście choć przez chwilę pod uwagę czeską szkołę?

    Nie, czeska szkoła nie wchodziła w grę. Przed wyjściem za mąż i zamieszkaniem tutaj mąż mnie przygotował, że jest to specyficzny region. Tym samym nie było innego wyboru. Dzieci musiały iść do polskiej szkoły. W ogóle nie było innej opcji (śmiech).

    A jak to przyjęłaś?

    Popieram to w zupełności. Mąż mi mówił, że na tym terenie żyje duża polska mniejszość, że funkcjonuje tutaj polska szkoła. Po przyjeździe widziałam, że nie jesteśmy jedynymi ludźmi, którzy posyłają dzieci do polskiej szkoły. Nie widziałam w tym żadnego problemu, tylko same plusy.

    Nie miałaś obaw, że trzy języki będą zbytnim obciążeniem dla waszych dzieci? Przecież muszą opanować zaraz na starcie trzy języki.

    Nie, nigdy nie miałam takich obaw. Ani przez chwilę. Mnie to się bardzo podoba, że polska mniejszość w Czechach jest dumna z tego, że ma polską szkołę. Widzę też po swoich dzieciach, że im wielojęzyczność nie sprawia żadnych problemów. One nawet nie do końca zdają sobie sprawę z tego, że są wielojęzyczne. Nie porównują się z innymi dziećmi. Nie wiedzą, jak to jest u sąsiada Czecha, który wszędzie używa języka czeskiego. Moje dzieci wiedzą, jak to działa u nas. Zmieniają języki w zależności od tego, z kim rozmawiają. Robią to naturalnie, w ogóle nie mają wrażenia, że muszą się uczyć.

    A dlaczego zależy ci na tym, żeby dzieci umiały te trzy języki?

    Myślę o ich przyszłości. Te trzy języki im się kiedyś przydadzą. Już na starcie będą umiały więcej niż przeciętny Czech czy Polak.

    Czy Twoje dzieci preferują jakiś język?

    Czeskiego jeszcze nie zaczęły się uczyć. A język rosyjski i polski traktują na równi. W obu językach potrafią tak samo dobrze wyrazić swoje emocje. Wieczorem czytamy dzieciom książki – ja po rosyjsku, mąż po polsku. Dzieci same wybierają, w jakim języku chcą akurat tego wieczora posłuchać bajki na dobranoc.

    Jakie według ciebie są korzyści z wielojęzyczności?

    Główną zaletą jest to, że gdy chcę się czegoś dowiedzieć, mogę to zrobić w trzech, a nawet czterech językach – bo znam też angielski. Czytając artykuły czy książki w różnych językach, mam później szerszy pogląd na jakąś sprawę. Nie mam szans na pozbieranie tylu informacji w jednym języku.

    Czy czujesz się Czeszką lub Polką w jakimś stopniu?

    Mieszkam w Czechach, tutaj mam rodzinę i dom, ale zawsze będę Białorusinką. Kocham swoją ojczyznę, ale niestety nigdy tam już nie wrócę. Choć cieszę się, że mogę mieszkać w Czechach i czuję się tu dobrze, raczej nigdy nie będę się tu czuła jak u siebie.

    A tęsknisz za Białorusią?

    Tak. Chciałabym tam pojechać, ale dopiero gdy zmieni się sytuacja polityczna. Przykro mi, że takiego pięknego kraju, jakim jest Białoruś, nikt nie odwiedza. Tam jest co zwiedzać. Gdyby polityka w tym kraju się kiedyś zmieniła, przyjeżdżałoby tam mnóstwo turystów.

    Dla nas jest to terra incognita…

    Raz w roku może pojedzie tam jakiś backpacker i napisze relację. Teraz to już nawet ten jeden nie pojedzie…

    bo się boi…

    Ja sama bałabym się tam pojechać! Choć mogłabym, bo ciągle mam białoruskie obywatelstwo, nie jeżdżę tam.

    Chciałabyś kiedyś pokazać dzieciom Białoruś?

    Tak. Mam nawet zaplanowaną podróż, wiem dokładnie, co im pokażę. Marzę, o tym, żeby kiedyś tam pojechać, ale na zwykły urlop. Nie tylko po to, aby odwiedzić bliskich, ale żeby pokazać mój kraj dzieciom.

    Rozmawiała Sylwia Grudzień.

    Kampania #KtoTyJesteś, zainaugurowana w 2018 roku, ma zachęcać Polaków mieszkających za granicą do przekazywania języka i kultury polskiej młodszym pokoleniom, a w dłuższej perspektywie umacniać polską tożsamość i przyczyniać się do podejmowania decyzji o powrocie naszych rodaków do kraju.

    Ważnym aspektem kampanii jest promocja języka polskiego oraz dwujęzyczności. W 3. edycji zwracamy się w szczególności do młodych rodziców oraz młodzieży szkolnej i studentów. Stoją oni przed ważnymi decyzjami związanymi z dalszą edukacją i wyborem ścieżki kariery. Wiedząc, jakie wyzwania stawia przed nimi współczesny rynek pracy, chcemy im pomóc i zachęcić do rozwijania umiejętności oraz pokonywania własnych barier i ograniczeń. Chcemy przekonać młodzież i ich rodziców, że nauka języka polskiego to nie tylko sentymentalna podróż po ojczyźnie przodków, ale i inwestycja w przyszłość, a co za tym idzie, większe szanse na znalezienie pracy w międzynarodowym środowisku czy dostanie się na dobre studia.

    Tagi: , , , , ,

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Reklama
      REKLAMA Reklama
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego