Po deszczowej nocy nie pozostaje nic innego, jak zwinąć wilgotny tropik namiotu. Trudno, wyschnie na następnym kempingu. Gdzie? A tego jeszcze nie wiemy.

    Zaletą wyjazdu poza sezonem jest brak konieczności rezerwowania miejsc noclegowych. Można pojechać gdzie tylko fantazja nas poniesie. Na pustawych kempingach miejsce na pewno się znajdzie.

    Punkty widokowe i pozostałości wojskowych umocnień

    Nie ujechałyśmy zbyt daleko. Raptem 5 km od Międzyzdrojów jest wzgórze Gosań. Po prawej stronie biegnącej wzdłuż wybrzeża drogi nr 102 utwardzony parking. Tym razem darmowy. I strzałka prowadząca w stronę linii brzegu informująca o punkcie obserwacyjnym 450 metrów stąd. Jest taras widokowy z którego widać morze aż po horyzont.

    Tablica informacyjna głosi, że widać stąd wrak zatopionego statku. Ale tego dnia nie widać. Betonowa konstrukcja wybudowanej w latach 50. XX wieku wojskowej wieży obserwacyjnej nie jest udostępniona. Pozostaje zadowolić się widokiem z brzegu klifu. Tak jak i spacerem jedynie wyznaczoną ścieżką, znajdujemy się bowiem na terenie Wolińskiego Parku Narodowego.

    Oprócz podziwiania widoku można też urządzić sobie tam mini piknik – jest stół i ławy. Samo wzgórze polską nazwę Gosań otrzymało dopiero w 1949 roku. Wcześniej nazywało się Gosan Berg.

    Na rybę koniecznie do Dziwnowa

    Wracamy więc wyznaczoną ścieżką do samochodu i ruszymy dalej. Kolejne miejscowości: Wisełka, Kołczewo, Międzywodzie mijamy bez zatrzymywania się.

    W Dziwnowie uwagę przykuwają przycumowane statki. Można wybrać się na rejs. My jednak wybieramy się jedynie na wędzoną rybę. Cała makrela, prosto z wędzarni, jeszcze ciepła – 8 zł. Śledź jeszcze tańszy, tyle że nie ma.

    – Ni opłaca się łowić, za tani – wyjaśnia pan z wędzarni. Ze smutkiem dopytuję, czy w takim razie w sklepach w innych częściach Polski też nie będzie. Będą. Importowane. A on ma tylko od miejscowych rybaków.

    Jeśli chodzi o ceny, zwłaszcza ryb w smażalniach, można zaobserwować pewną prawidłowość. Im dana miejscowość jest bardziej znana, tym ceny wyższe. A ryby przecież wcale nie inne…

    Nie sprawdziłam, czy taka sama zależność cen od stopnia sławy kurortu funkcjonuje w kwestii kwater i pensjonatów, ale zapewne tak. My nocowałyśmy na kempingach. Za samochód osobowy, namiot dwuosobowy i dwie osoby (w tym jedna dorosła jedna nastolatka) płaciłyśmy od 42 do 58 zł.

    Nadmorskie kurorty – jedna wielka budowa

    Co do miejsc noclegowych, już pierwszego dnia nad morzem rzuca się w oczy wielka liczba rozpoczętych budów. Jak grzyby po deszczu wyrastają wielopiętrowe hotele. Tak było w Międzyzdrojach, ale i we wszystkich odwiedzonych miejscowościach aż po Kołobrzeg. Pojedynczych wczasowiczów widać też na gankach starych, pamiętających czasy wczasów pracowniczych w PRL-u drewnianych domków letniskowych.

    I nasuwa się pytanie. Czy baza noclegowa nad morzem jest jeszcze nie wystarczająca, czy też współczesnym wczasowiczom dawne standardy zakwaterowania już nie wystarczają i gdy pobudowane zostaną te wszystkie wielopiętrowe nowoczesne hotele, to ośrodki wczasowe oparte na drewnianych domkach znikną?

    Czy może przetrwają jeszcze tak długo, jak żyć i jeździć na wypoczynek będzie ostatnie pokolenie mające sentyment do tych ośrodków, a później znikną? I zostaną tylko luksusowe hotele i autokempingi dla zwolenników karawaningu? Czas pokaże.

    Pobierowo – wcale nie takie małe, a jednak sympatyczne

    Miejscowością, do której zajeżdżamy, jest Pobierowo. Młoda zajmująca się nawigacją i wyszukiwaniem potrzebnych informacji w sieci znalazła tam bowiem obiecująco – zwłaszcza pod względem cenowym – wyglądający kemping „U Zenona”. Miejsce odnajdujemy bez problemu, jednak na bramie kempingu zardzewiała kłódka oznajmia, że w tym roku jeszcze nie został uruchomiony. Obok luksusowy pensjonat z basenem, nawet nie zaglądamy. Postanawiamy jechać dalej i coś po drodze znaleźć.

    Zatrzymujemy się na widok skweru, na którym ustawiono ogromny zegar słoneczny połączony z ławkami i kwiatowymi rabatami. Jak klasyczne turystki uwieczniamy się na zdjęciu wykorzystując w tym celu samowyzwalacz w aparacie ustawionym na murku. I ruszamy dalej z zamiarem opuszczenia miejscowości, gdy już przy samym wyjeździe na drogę 102 widzimy skierowaną w stronę, z której wyjeżdżamy, tabliczkę „Pole namiotowe 7 Żab”. Zawracamy. Odnajdujemy reklamowany obiekt i postanawiamy zostać. Jest raptem 14:00. Rozstawiamy więc namiot, by wilgotny tropik wysechł, wsiadamy w auto i ruszamy zwiedzać dalsze zakątki wybrzeża.

    Portowe miasto Kamień Pomorski

    Wybór pada na Kamień Pomorski. Trzeba się nieco cofnąć, ale w końcu od czego mamy samochód. Pomna doświadczeń z pierwszego dnia w Międzyzdrojach z niepokojem spoglądam do portfela, w którym w dobie powszechnego zachęcania do płatności kartą nie ma zbyt wielu monet. A miasteczko dość spore, nastawiam się więc na problemy z parkowaniem.

    Na miejscu miłe zaskoczenie. Zostawiamy samochód bez problemu i za darmo koło dworca kolejowego, po czym, prowadzone szlakiem turystycznym, idziemy zwiedzić miejscowość.

    Pierwszym obiektem, który, po dworcu, rzuca się w oczy, jest pomnik. Napis „poległym za polskość tych ziem” wzbudza mieszane uczucia… Jest też w pobliżu „Obelisk pamięci przedwojennej społeczności żydowskiej Kamienia Pomorskiego”.

    Dochodzimy do brzegu Zalewu Kamieńskiego na rzece Dziwnie. Jest tu port o tradycji sięgającej połowy XIX wieku. Nadal funkcjonujący, przycumowane wiele jednostek pływających różnej wielkości – od dużych jachtów po małe łódki wiosłowe.

    W XIX wieku znajdowała się tu także przystań dla parowców. Od 1842 roku pływały stąd regularne rejsy pasażerskie do Szczecina. Kiedy w połowie XIX wieku wybudowano przystań rybacką, sprzedawano ryby prosto z kutra. Tak było i po II wojnie światowej.

    W połowie lat 70. basen rybacki zasypano, powstały błonia, na których organizowano imprezy kulturalne. Obecnie znajduje się tu plac apelowy i budynki tutejszej mariny, czyli portu jachtowego.

    Atrakcją portu jest wrak żaglowca. Pochodzi z połowy XIX wieku, czyli z czasu rozkwitu sztuki żeglarskiej. Okręt miał 40 metrowy pokład i mógł zabrać około 1000 ton ładunku. \

    Został wyciągnięty w grudniu 2016 roku. Poszczególne wydobyte z dna elementy poskładali szkutnicy z Centrum Słowian i Wikingów. Na kamienieckim placu stanął rok temu, a uroczyste odsłonięcie zabytku będącego w opiece Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej miało miejsce w czerwcu 2019 roku.

    Przy porcie długi drewniany most sprawia wrażenie jakby prowadził na wyspę. Spojrzenie na mapę pozwala spostrzec, że nie jest to wyspa, a most przerzucono w miejscu, gdzie w ląd wcina się głęboko zatoka o nazwie Karpinka. Za mostem zaś szlak turystyczny prowadzi wzdłuż brzegu rzeki Dziwny i wpierw Zalewu Kamieńskiego, dalej Zatoki Wrzosowskiej – na wysokości miejscowości Wrzosowo.

    Przechodzimy za most jedynie kawałek i wracamy do portu. Rzut okiem na to, co za mostem, pozwala jednak na spostrzeżenie, że wcale całe wybrzeże nie jest tak ściśle zagospodarowane, że nie wszędzie cały „ruch turystyczny”, czy raczej spacery wczasowiczów sprowadzone są do ogrodzonych i utwardzonych promenad jak w Międzyzdrojach.

    Że jest tu jeszcze miejsce na dziką przyrodę i piesze szlaki prowadzące przez dziewicze ostępy leśne i nadbrzeżne. Słowem Kamień Pomorski wydaje się być dobrym punktem wypadowym na kilkudniową pieszą włóczęgę z plecakiem.

    My jednak wracamy na plac przy porcie i dalej, przez park. Mijamy po lewej stronie Kościół pw. św. Mikołaja. Pierwotną świątynię zbudowano w tym miejscu już w XIV wieku, rozbudowano ją w wieku XVII. Od XVI wieku odbywały się tu nabożeństwa luterańskie, a po II wojnie światowej kościół zamknięto i w 1960 roku zaadaptowano na cele sali muzeum. Przywrócono go do kultu jako rzymskokatolicki kościół filialny parafii katedralnej w 1994 roku.

    Po lewej zaś ciekawa jest wodociągowa wieża ciśnień wybudowana około 1900 roku. Zniszczony w czasie II wojny światowej obiekt odbudowano w latach 60. XX w., głowicę zrobiono z betonu zbrojonego (wcześniej była ceglana), ale zachowano pierwotny kształt zwieńczenia budowli. Wieża ta jest wciąż eksploatowana.

    Łany przetkanych polnymi kwiatami zbóż i królewski kamień na Wyspie Chrząszczewskiej

    Zatoczywszy koło po mieście wracamy do zaparkowanego przy dworcu samochodu. Ruszamy tym razem już na prawdziwą wyspę – Wyspę Chrząszczewską. Do 1945 r. nazywała się Insel Gristow. Polską nazwę Wyspa Chrząszczewska ustanowiono w 1949 r.

    Na otoczoną wodami rzeki Dziwny i jej zalewów wyspę o powierzchni 10 km² prowadzi most. Na wyspie są trzy wsie: Chrząszczewo, Chrząszczewko i Buniewice. Droga tylko z początku asfaltowa, a i to mocno dziurawa. Dalej już zwykła szutrówka. Bardzo dziurawa. Moim citroenkiem z niskim zawieszeniem trzeba bardzo powoli i bardzo ostrożnie. Jadę więc niewiele szybciej niż idzie piechur. Na liczniku około 9 km na godzinę, czasem nawet wskaźnik gaśnie.

    Podziwiamy krajobraz – po obu stronach drogi drzewa, a za nimi pola. Zboża, a pośród ich łanów czerwienieją maki, gdzie indziej mocną niebieską barwą odznaczają się bławatki. I nagle tą sielankę mąci huk wybuchu. Nie jakiegoś bardzo głośnego, niemniej jednak wybuchu. Podskakuję z przestrachu. Spoglądam w stronę drzwi samochodu od mojej strony, od których dobiegł ów dźwięk.

    Okazuje się, że zafundowałam córze dodatek do zwiedzania wyspy w postaci praktycznej lekcji fizyki. Ale nie będę ukrywać, że sobie też…. Z kieszeni pełnej odłamków szkła sączy się brunatny płyn. Cóż… teraz już wiem, że przechowywanie gazowanego kwasu chlebowego w zakręconej szklanej butelce nie jest dobrym pomysłem, gdy butelka ta jest narażona na ustawiczne wstrząsy….

    Atrakcją turystyczną wyspy jest Głaz Królewski. Ma on obwód 20 metrów, a nad powierzchnię wody wystaje około 3 metrów. Jest to głaz narzutowy przyniesiony przez lodowiec z epoki plejstocenu około 10 tys. lat temu, najprawdopodobniej ze Skandynawii.

    Owiany jest też legendami. Według jednaj z nich w 1121 roku właśnie z tego kamienia przyjmował defiladę floty słowiańskiej Bolesław Krzywousty. Według innej zaś głaz cisnął tu olbrzym, celując w próbującego zwieść go diabła, a od tegoż głazu nazwę wzięła pobliska osada, która później wyrosła na gród i bogate miasto – Kamień Pomorski.

    Na wyspie są też pozostałości megalitycznych kurhanów, zaznaczonych nawet na mapie.cz, ale nie udaje nam się do nich dotrzeć. Lub, jak kto woli, odpuszczamy sobie brnięcie przez podmokły teren porośnięty sięgającymi pasa pokrzywami. Ruszymy więc w dalszą drogę objeżdżając wyspę.

    W kolejnych miejscowościach na wyspie pojedyncze zabudowania. W Chrząszczewie jest nawet świetlica wiejska. Jest też nieopodal budynek, który najpewniej był niegdyś sklepem GS-u, ale widać, że nieczynny od bardzo dawna. Są też we wszystkich kolejnych wsiach przystanki autobusowe, ale czy kursują tu jakieś autobusy – nie wiem.

    Objechawszy samochodem wyspę kierujemy się na jedyny łączący ją ze stałym lądem most i wracamy do Pobierowa. Auto odstawiamy na kemping i wędrujemy na główną promenadę na kolację w postaci – czegóż by innego – smażonej ryby.

    Smażalni sporo, nie wszystkie otwarte, ale mimo wieczornej pory jest gdzie zjeść. Ceny niestety nadmorskie. W toalecie zabawne napisy dowodzące, że nie wszyscy wczasowicze potrafili się w miejscu tym należycie zachować.

    Kemping w przepięknym miejscu, otoczony sosnami. Siadając na ławce łapiemy w kadr wierzchołki sosen w ostatnich promykach zachodzącego słońca. I nie ma komarów! Czyżby wyjadły je widniejące w nazwie pola namiotowego żaby? Choć kumkania nie słychać. Całą noc słychać za to miarowe dudnienie deszczu o tropik. Ale rano wychodzi słonko. Można więc ruszyć na spacer na plażę i po Pobierowie.

    c.d.n.

    (indi)

    Tagi: , , , ,

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Reklama

      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego