Beata Tyrna
E-mail: indi@zwrot.cz
GUMNA / Hubertusowe gonitwy za „lisem” stały się tradycyjnym, corocznym świętem jeździeckim. Organizowane w wielu stajniach i klubach jeździeckich stanowią okazję do spotkania pasjonatów jeździectwa i dobrej zabawy.
Otóż zabawa polega na tym, że jeden z jeźdźców przypiętą ma do ramienia lisią kitę i ucieka, a zadaniem pozostałych jest złapać lisa, czyli pochwycić go za ową kitę, która poprzyczepiana jest w ten sposób, że pociągnięta pozostaje w rękach zdobywcy – zwycięzcy hubertusowej gonitwy. Gonitwa rozgrywana jest na jakimś określonym terenie, najczęściej sporej łące, poza obręb której goniącym się nie wolno wyjeżdżać.
Tradycja gonitw za lisem wywodzi się z Anglii, a co za tym idzie z jeździectwa w angielskim stylu. Od dawna jednak przyjęła się na gruncie polskim i od lat przybiera formę zabawy, w której polowanie jest symboliczne, w lisa wciela się jeden spośród jeźdźców. Popularnie nazywany hubertusem Bieg świętego Huberta organizowany jest w stajniach na jesień, w okolicy dnia św. Huberta będącego patronem myśliwych, jeźdźców i koni.
Sama gonitwa za „lisem” to jednak nie całość organizowanej w stadninach i klubach jeździeckich imprezy hubertusowej. Zazwyczaj poprzedzona jest ona wspólnym wyjazdem w teren.
Nie inaczej było tego roku w podcieszyńskich Gumnach, gdzie jeźdźcy skupieni wokół stajni Prezesówka w Gumnach przygotowali imprezę nie tylko dla siebie, ale zaprosili także koniarzy z okolicy.
Spacer w terenie poprowadzony został przepięknymi widokowo trasami. A, że podkreślając, że bezpieczeństwo przede wszystkim, organizatorzy hubertusowy teren poprowadzili w całości stępa, był czas na delektowanie się pejzażem i jesiennym słońcem. Pogoda bowiem dopisała.
Gonitwa za lisem, jak zwykle, zgromadziła oprócz samych uczestników sporo kibiców. A po gonitwie i dekoracji jej uczestników organizatorzy przewidzieli dla chętnych ciekawy konkurs – tor przeszkód.
Trzeba było przejechać slalomem pomiędzy tyczkami, przez wąski przejazd z najeżonymi po bokach gąbkami, wreszcie przez rozłożoną na ziemi niebieską budowlaną plandekę oraz otworzyć, przejechać, i zamknąć za sobą sznurkową bramkę.
Konkurs, w którego przygotowaniu pomogli goście z Rancha Salamandra w Brennej, był nie tylko świetną zabawą, ale przede wszystkim bardzo przydatnym w codziennych wyjazdach w teren szkoleniem dla koni. Te zazwyczaj boją się takich przeszkód, jak kolorowy foliowy worek. Przyzwyczajanie więc ich do takich widoków jest bardzo ważne ze względu na bezpieczeństwo podczas codziennych wyjazdów w teren.
Organizatorzy nie zapomnieli także o poczęstowaniu uczestników bigosem oraz jarską strawą dla wegetarian, po czym wszyscy rozjechali się do swoich stajni – kto miał blisko konno, kto dalej – samochodami.
(indi)
Tagi: Cieszyn