Czesława Rudnik
E-mail: redakcja@zwrot.cz
CIESZYN / Okres budowania demokracji, czas wolności – różnie nazywane są trzy ostatnie dekady historii naszych krajów. Przez cały bieżący rok organizowane są, niezależnie od zastosowanych w danym wypadku określeń i terminów, przedsięwzięcia, przypominające okoliczności wydarzeń, które doprowadziły do tej wolności.
Jedno z nich miało miejsce 31 maja w Cieszynie i było imprezą towarzyszącą 29. Międzynarodowemu Festiwalowi Teatralnemu Bez Granic w ramach akcji Impuls 89, czyli „Trzydzieści lat wolności. Trzydzieści lat współpracy polsko-czesko-słowackiej w dziedzinie kultury”.
– Jesteśmy w gronie samych swoich, znajomych, przyjaciół – stwierdził na wstępie, witając wszystkich w imieniu Solidarności Polsko-Czesko-Słowackiej Oddział Regionalny w Cieszynie Janusz Legoń, który razem z Gertrudą Chowaniokovą prowadził spotkanie. Zaproszeni zostali na nie działacze dawnej polskiej opozycji demokratycznej i czescy dysydenci, osoby spoza naszego regionu.
Andrzej Jagodziński wspominał, jak w połowie lat 70. spotkał w Pradze Jiřego Němca, wybitnego tłumacza i filozofa, intelektualistę katolickiego. Jego żona Dana Němcová później została jedną z rzeczniczek Karty 77. – Byli rodzicami czeskiego undergroundu. Przewijało się tu środowisko młodych pisarzy, muzyków, malarzy – tłumaczył. Opowiadał, jak był zaszokowany, kiedy przeczytał w prasie materiały o aresztowaniu muzyków zespołu Plastic People. – Niby żyliśmy w tym samym ustroju, ale u nas jednak się wtedy za granie muzyki rockowej nie zamykało.
Petr Pospíchal powrócił wspomnieniami do początków współpracy działaczy Karty 77 z polską opozycją KOR. Pierwsze spotkania na granicy odbyły się w 1978 roku, na ścieżce przyjaźni polsko-czechosłowackiej. – Tam powstał fundament przyjaźni, poczucie, że obie strony mają wiele wspólnego i że można na tym zbudować więcej – stwierdził. Od 1986 do 1989 odbyły się cztery spotkania. – Pomagały nam wszystkim patrzeć na siebie nawzajem z innej trochę perspektywy i lepiej się zrozumieć.
Działalność opozycji antykomunistycznej na pograniczu opisał również Julian Golak, szef Solidarności Polsko-Czesko-Słowackiej Oddziału Regionalnego w Nowej Rudzie. Przypomniał ważne dla tego regionu osoby, kurierów, którzy zorganizowali 33 przerzuty przez zieloną granicę. Podkreślił znaczenie udokumentowania wszystkich działań Solidarności Polsko-Czesko-Słowackiej dla potomności.
Petruška Šustrová przekazała swoje refleksje z Polski, do której przyjechała na początku listopada 1989 roku i poczuła się, jak Alicja w krainie czarów. Zaskoczyły ją w Warszawie setki świec i kwiatów pod tablicami pamiątkowymi związanymi z powstaniem warszawskim. – Kraj, który ma szacunek dla swych zmarłych, potrafi pewnie szanować także swoich żywych – stwierdziła. Kiedy tłumaczono jej, że i w Czechosłowacji upadnie komunizm, nie dała się przekonać.
Aleš Bartušek, reprezentujący Śląsk opawski, stwierdził, że chociaż tak jak każdy z obecnych nie lubił komunistów, jedno im zawdzięcza. Dzięki nim trafił do Solidarności Polsko-Czechosłowackiej i zakochał się w Polsce. Przypomniał, że w tamtych czasach na podstawie informacji, które dochodziły do Czechosłowacji, Polska wydawała się wolnym krajem.
Janusz Okrzesik mówił o początkach działalności Solidarności Polsko-Czechosłowackiej w tym regionie. Centrum nie było w Bielsku-Białej, ale w Cieszynie. Wymienił nazwiska, obecnych zresztą na spotkaniu, Jerzego Kronholda, Mariana Dembinioka, Zbigniewa Macheja. – To, co na pewno pozostało, to przyjaźnie. Dla mnie to jest rzecz absolutnie pierwszorzędna. Wielu wspaniałych ludzi, których poznałem – podsumował.
Paweł Skrzywanek przypomniał festiwal wrocławski (Festiwal Czechosłowackiej Kultury Niezależnej we Wrocławiu, 3-5 listopada 1989) i słowa Václava Havla, że było to preludium aksamitnej rewolucji. – To jeden z najpiękniejszych komplementów, które przyszło mi usłyszeć w swoim życiu – stwierdził. I nawiązał również do tematu przyjaźni, które pozostały. –Spotkałem fantastycznych ludzi w Cieszynie, którzy odkryli historię mojej rodziny, cieszyńskich przodków.
Jan Král opowiadał o niewiarygodnych różnicach między tym, co było w Ostrawie, a co przeżył we Wrocławiu. Przypomniał również rozważania, czy możliwe są zmiany w Czechosłowacji. W Ostrawie panowało przekonanie, że nic nie może się zdarzyć, ponieważ komuniści są trwali jak skała.
Wrocławski festiwal z punktu widzenia fotografa opisał Ota Nepilý. W Polsce robił zdjęcia od lata 1981 roku. Opowiadał z uśmiechem, jak zainteresowało go, że w państwie socjalistycznym ludzie mogą chodzić i śpiewać, bo robił np. reportaż z pielgrzymki do Częstochowy. Przygotował sesję zdjęciową z Lechem Wałęsą po otrzymaniu przez niego pokojowej Nagrody Nobla.
Remigiusz Lenczyk pomagał przy organizowaniu wrocławskiego festiwalu. – Festiwal był cudowny. Przyjechali wspaniali ludzie. Było to naprawdę wielkie święto, szczególnie dla Czechów. Ale też dla polskiej młodzieży, ludzi, którzy obsługiwali ten festiwal, a byli to członkowie Niezależnego Zrzeszenia Studentów. W ten sposób grono moich znajomych znacznie się powiększyło – podsumował.
W dyskusji głos zabrał przede wszystkim Jerzy Kronhold, którego nazwisko padło wcześniej kilkakrotnie. W latach 80. miał antykwariat w Cieszynie, gdzie odbywały się spotkania. Przypomniał manifestację ekologiczną w maju 1989 roku przeciwko budowie największej w Europie koksowni w Stonawie. – Przez to, że zawiązała się tu, na Śląsku Cieszyńskim w Cieszynie, Solidarność Polsko-Czesko-Słowacka, otworzyliśmy granice – podsumował wyniki jej działania.
Szerszy materiał zamieścimy w lipcowym „Zwrocie”.
CR
Tagi: dysydent, Impuls 89, Międzynarodowy Festiwal Teatralny Bez Granic, Solidarność Polsko-Czesko-Słowacka
Komentarze