Czesława Rudnik
E-mail: redakcja@zwrot.cz
KARWINA / Członkowie grupy turystycznej Gorole chodzili kiedyś do karwińskiej polskiej szkoły. Chociaż ich drogi życiowe potem rozeszły się i nie wszyscy pozostali na Zaolziu, razem co roku wyruszają na wyprawę do miejsc znanych, a częściej mniej znanych i mało popularnych. Po powrocie zaś przygotowują relację słowną i fotograficzną, którą chętnie prezentują w Kołach PZKO czy bibliotekach.
Główny fotograf i prelegent Roman Janusz wywodzi się z Miejscowego Koła Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Karwinie-Starym Mieście. Tu jego ojciec Wiesław Janusz jest prezesem. Toteż jedną z corocznych imprez Koła musi być obowiązkowo prezentacja multimedialna kolejnej ekspedycji Goroli. W sobotę 23 marca opowiedzieli o kilku od razu wyprawach w prelekcji „Jak my se smykali 2018”.
Udało im się wyjechać na ich zdaniem czarującą wyspę Teneryfę na Oceanie Atlantyckim, jedną z siedmiu Wysp Kanaryjskich. – Nie zawsze nasze wyprawy muszą być ekstremalne – stwierdził, opowiadając o Teneryfie, Krzysztof Czerny. Wyspa, którą zwiedzili, nadaje się wspaniale na urlop z rodziną. Dolecieć na nią można bez problemu z Krakowa czy z Katowic. Na miejscu da się wynająć samochód, dookoła Teneryfy prowadzi autostrada. Jest to wyspa, na której znaleźć można plaże z egzotyczną roślinnością, czynny wulkan, czterotysięczniki. Najwyższa góra Hiszpanii znajduje się właśnie na Teneryfie.
Roman Janusz mówił o tym, jak Gorole powrócili na ukochane Bałkany. Konkretnie do Bośni i Hercegowiny, kraju, który otwiera się w ostatnich latach dla turystów, ale przez długi czas był zapomniany z powodu wojny, która miała miejsce w latach 90. ubiegłego wieku. Mieszkają tam obok siebie muzułmanie, katolicy i prawosławni.
Gorole zaprezentowali podczas prelekcji multimedialnej m.in. Sarajewo czy Mostar, w którym blizny wojny pozostały jeszcze na obrzeżach miasta. Większe jednak są, jak stwierdził Roman Janusz, w sercach mieszkańców.
Kolorową jesień podziwiali w górach, gdzie odpocząć można było podczas wędrówek, bo nie było tam innych turystów. Ale i tu wojna pozostawiła swoje żniwo w postaci ciągle jeszcze niebezpiecznych pól minowych.
Zwiedzili też wreszcie słowackie Wysokie Tatry. – Mówiliśmy sobie że wyleźliśmy już na różne kopce od Karpat aż na Kamczatkę, ale nie byliśmy jeszcze na Gerlachu, najwyższym szczycie Wysokich Tatr – żartował Roman Janusz.
O tej wycieczce, którą odbyli pod koniec sierpnia, mówił Jerzy Franek. Ostatnią częścią prelekcji była opowieść o Małej Fatrze, górach leżących wprawdzie na Słowacji, ale najbliżej naszego regionu. Roman Janusz uzupełnił wiedzę obecnych na prelekcji o nowe szczegóły.
Członkowie grupy turystycznej Gorole, dziś już panowie dobiegający powoli czterdziestki, wspominali również początki swej pasji, którą stały się ekspedycje w różne zakątki świata. Wymienili nazwisko Tomasza Śmiłowskiego, obecnego dyrektora karwińskiej Polskiej Szkoły Podstawowej i Przedszkola, który kiedyś zaszczepił im tego bakcyla. – Nauczył nas chodzić po górach – stwierdził Roman Janusz. W planach Goroli na ten rok są góry Tien-Szan w Kirgizji.
Prelekcja Goroli była pierwszą po zimowej przerwie akcją Koła PZKO w Karwinie-Starym Mieście. Duży Dom PZKO wymaga remontu, pezetkaowcy cieszą się chociaż z nowego pieca, w którym można było napalić, aż w sali zrobiło się gorąco. Koło jest niewielkie, liczy 59 członków, z których połowa skończyła już 65 lat, wielu mieszka poza Starym Miastem.
– Zaczyna się sezon bez kłopotów z wodą, z ogrzewaniem. Najbliższą akcją będzie Dzień Matki z programem własnym, który przygotowują panowie. W czerwcu chcemy zrobić rajd rowerowy wokół Starego Miasta, rajd to już tradycyjna impreza. Połączony jest z ogniskiem w ogrodzie przy Domu PZKO, gdzie znajduje się również scena. Jeżeli ludzie chcą się spotkać, zawsze da się zorganizować jakąś akcję – podsumował dla naszej redakcji najbliższe plany Koła prezes Wiesław Janusz.
CR
Tagi: Gorole, MK PZKO Karwina-Stare Miasto, prelekcja multimedialna, wyprawa
Komentarze