Halina Szczotka
E-mail: halina.szczotka@zwrot.cz
SIBICA / W zeszły piątek 21 maja z rogu ulic Jabłonkowskiej i Pod Dzwonek roznosił się smakowity zapach, który wwiercał się w nozdrza przypadkowych przechodniów. Co tam mocie? Wajecznicę, przidźcie ku nóm. Ze psem? Ja, da radę.
Więc schodzili się członkowie koła, tegoż koła sympatycy i sympatycy sympatyków koła (oraz very important persons from Leszna Dolna). A było ich dokładnie 81. Plus dzieci. Dwadzieścioro lekko licząc. Ale może ze ćwierć setki? Dzieci były niepoliczalne – ciągle w ruchu, ciągle czegoś chciały, gubiły się i znajdowały niczym rybki w akwarium.
Ale przede wszystkim nadciągnęły jaja. A była ich solidna armia – niemal sześć kop. A każde w skorupce, a każde świeże, a każde z cholesterolem. I przybyły też posiłki słonin, kiełbas i boczków, a z drugiej flanki zachodził sznytlok wspólnie ze szczypiorkiem, Schnittlauchem i pažitką, a wreszcie na sam koniec dotarły rumiane hufce powszedniego chleba.
Jednak dało im się radę, bo jajecznicę czas było skończyć. W rozprawieniu się z nią pomagały napoje (wypito tak, lekko licząc, ze sto litrów płynów o różnej barwie, smaku i konsystencji) oraz ogólna zabawa. A ta był przednia. Bo kiedy słońce zmęczyło się całodziennym dozorem nad mieszkańcami Ziemi, to dopiero wtedy odezwały się, czujące jednak respekt przed światłami dnia, zroszone gardła i wesołe śpiewy odbijały się echem od sibickich bloków. A nogi, w których zaczęła szybciej krew pulsować, ruszyły w tany.
Cała impreza (udana, udana, jasne, że udana, nieudane imprezy to tylko te, które nie zostały zorganizowane) zakończyła się w momencie, kiedy na terenie Europy Środkowej ogłoszono nadejście soboty – i wtedy to sibicki kronikarz wprawnym ruchem zamknął otwartą od niemal ośmiu godzin bramę.
(ÿ)
Tagi: jajecznica w Sibicy, MK PZKO Sibica, Sibica