Halina Szczotka
E-mail: halina.szczotka@zwrot.cz
BYSTRZYCA / Drugi dzień odbywającej się 15 i 16 lipca w Bystrzycy konferencji naukowej „Miejsce regionalizmu w zachowaniu dziedzictwa kulturowego” poświęcony był przede wszystkim tradycji badań regionalnych na Śląsku Cieszyńskim, ze szczególnym uwzględnieniem Zaolzia oraz tożsamości regionalnej jego mieszkańców.
Prof. Zenon Jasiński z Uniwersytetu Opolskiego, który od 1972 roku zajmuje się naukowo Zaolziem, nie ukrywał, że na przestrzeni tego czasu miał okazję obserwować miejscowy regionalizm i jego przemiany.
– Jest to regionalizm bardzo dobrze osadzony w teorii. Ci ludzie, którzy się angażują, mają bardzo głęboką wiedzę, świetnie znają historię.
Szczególną uwagę zwrócił na rolę tradycji rodzinnej i działalności pamiętnikarskiej.
— Fenomenem jest na przykład to, że w Centrum Pamiętnikarstwa Polskiego w Warszawie jest bardzo dużo pamiętników z Zaolzia, tak jak i w Ossolineum we Wrocławiu.
Z kolei reprezentująca tę samą placówkę prof. Eugenia Karcz-Tarnowicz położyła w swym wystąpieniu akcent na edukację regionalną.
– Edukację regionalną w kształceniu zintegrowanym można dostosować do możliwości dzieci, wdrażać ją na przykładzie baśni, legend, elementów tańca regionalnego. W starszych klasach jest to już ścieżka międzyprzedmiotowa.
Wyjaśniła, że ma ona na celu nie tylko poznawanie w praktyce i teorii własnego regionu, ale też dostrzeżenie jego wartości i pogłębianie więzi ze środowiskiem lokalnym,.
Dr Ryszard Gładkiewicz, wiceprzewodniczący Polsko-Czeskiego Towarzystwa Naukowego i autor szeregu prac z historii Ziemi Kłodzkiej skoncentrował się właśnie na tym terenie, ale też rozważał, jak tam i na Śląsku Cieszyńskim funkcjonuje regionalizm w kontekście granicy politycznej.
– Czy istnieje jeszcze Śląsk jako jeden region? – stawiał nie do końca retoryczne pytanie i odniósł się do jednej z konferencji we Wrocławiu, w której niegdyś uczestniczył, gdzie padła właśnie nierozwiązana kwestia: „czy jest jeden, czy wiele Śląsków?”
Ze swej strony dr Tadeusz Kania, reprezentujący cieszyńską uczelnię, skoncentrował się na warsztacie badacza. Podkreślił rolę encyklopedii, słowników i leksykonów.
– Leksykony integrują zarówno środowisko autorów, jak i czytających.
Wskazał też na wielką rolę broszur, zwykle pogardzanych, w których można znaleźć sporo informacji, ale także na zwykłe by się zdawało legitymacje członkowskie różnorakich organizacji, z których między wierszami można dowiedzieć się sporo ciekawych rzeczy o minionych już czasach. Podsumowując swe barwne wystąpienie zachęcił badaczy regionu do poszukiwania wszelkich informacji właśnie w owych „nietypowych źródłach”.
Natomiast Jarosław jot-Drużycki, autor książki „Hospicjum Zaolzie”, zwrócił uwagę na podział mentalny między polską częścią Śląska Cieszyńskiego a Zaolziem. Wspominał, że jak pierwszy raz przekroczył Olzę, to słyszał jak mantrę słowa „Polska o nas zapomniała”.
– Oczywiście przyznałem rację. Ale po latach stawiam pytanie: czy Zaolzie o Polsce pamięta?
Zwrócił uwagę na spostrzeżenie Mariana Siedlaczka, który w swym artykule w jednym z tegorocznych numerów GL zasygnalizował zacieranie się w okresie komunistycznym granicy tożsamościowej pomiędzy Polakiem a pezetkaowcem i powstanie Zaolziaka.
– Zaolziak został wymyślony, stworzony gdzieś pomiędzy rokiem 1948 a 1989. Kiedyś stosowanie terminu Zaolzie było podkreśleniem patriotyzmu. Kiedyś słowo Zaolzie oznaczało oderwanie na siłę od Polski, a teraz oznacza oderwanie się z własnej nieprzymuszonej woli.
Odwołał się również do słów Józefa Szymeczka, który stwierdził w jednym ze swych publicznych wystąpień, że mieszkańcy lewego brzegu Olzy nie czują się już Polakami, lecz Zaolziakami. Drużycki przyznał, że przechodzenie narodu w grupę etniczną czy etnograficzną potwierdzają jego własne obserwacje w terenie.
– Przychodzę gdzieś i dwóch Zaolziaków, mówi do trzeciego „o przyszedł ten Polak”. Gdyby powiedzieli warszawiak, „krawaciorz” to bym rozumiał, ale mówią o mnie „Polak”. Sami więc kim się czują? – pytał na poły retorycznie. Zacytował też skrajne zdania na temat pozytywnego lub negatywnego wpływu „kultu ludowości” na polskość i kilkakrotnie podkreślił, że Polska przestaje być punktem odniesienia dla miejscowych. A zapomnienie to jest obustronne.
Nie zgodziła się z tym Konsul Generalna RP w Ostrawie Anna Olszewska. Stwierdziła, że dla Polski grupa etniczna choćby bardzo zawężona zawsze będzie wartością. Przyznała, że o Zaolziu w macierzy mówi się cicho.
– Bo jest konotacja historyczna, haniebna, że Polska weszła razem z Hitlerem…
Inną kwestię podjęła Władysława Magiera, która od lat prowadzi badania nad rolą kobiet w dziejach Śląska Cieszyńskiego. Zwróciła uwagę, że to kobiety, które w monarchii austro-węgierskiej nie miały praw politycznych, jako strażniczki domowego ogniska były też strażniczkami polskości, ojczystego języka, to one uczyły i czytały dzieciom po polsku.
– Ten region był wyjątkowy. Bo to, co w innych częściach Polski było czymś niezwykłym, u nas było normalne. Już Rada Narodowa dla Księstwa Cieszyńskiego ustaliła, że w każdej partii musi być kobieta. To był ewenement na świecie. Kobiet w polskim senacie jest teraz 16 procent, a w Radzie Narodowej niemal sto lat wcześniej było 14!
Kolejne referaty tyczyły się dorobku badań nad regionalizmem na terenie Zaolzia. Pracownik Książnicy Cieszyńskiej i członek Sekcji Ludoznawczej PZKO Wojciech Grajewski opowiadał o początkach Sekcji Folklorystycznej PZKO, o tym, jak kilkunastu jej członków chodziło od domu do domu i zbierało opowieści starszych ludzi, by zgromadzić okruchy przeszłości, które jeszcze nie zostały zatarte przez ówczesny postęp cywilizacyjny.
– Było to bardzo ważne, by twórcy folklorystyczni mieli z czego czerpać, a nie tworzyli sztuczny folklor.
Podkreślał też, że ten ogrom pracy wykonali, oprócz prof. Daniela Kadłubca, sami amatorzy, robili to w swoim wolnym czasie. Uzupełniając to prezes SL Leszek Richter podkreślił wielką wartość badań terenowych, dzięki którym powstało szereg publikacji wydanych przez Sekcję. Zwrócił również uwagę na element edukacyjny prowadzony w ramach pokazów i warsztatów. Przy współudziale Sekcji powstał też „Szlak Tradycyjnego Rzemiosła” stworzony wspólnie z Zamkiem Cieszyn.
– Prowadzono badania terenowe, wywiady z twórcami. Zarzuca się, że Zaolzie to skansen. To absolutnie nieprawda. Na przykład „Gorolski Święto” cały czas dynamicznie się rozwija. Planowane jest powołanie Domu Twórczości Ludowej w Jabłonkowie.
Richter podkreślił też, jak ważne jest by znać swoje korzenie. – Jeśli ktoś nie jest zakorzeniony, to nie ma na czym budować. Wspomniał również o działalności prowadzonej przez siebie Izby Regionalnej im. Adama Sikory w Jabłonkowie (MK PZKO Jabłonków).
– Moim marzeniem zawsze było, żeby Izba Regionalna nie była klasycznym muzeum, gdzie nie wolno dotykać eksponatów. Chciałem pójść dalej i wprowadzić edukację regionalną. Nie tylko dzieci, ale i dorosłych. W związku z tym Izba zaczęła organizować jarmarki rzemiosła i rękodzieła ludowego. Trzeba zaprezentować cały fenomen kultury ludowej, a nie tylko folklor słowno-muzyczny. Dlatego są warsztaty „Szikowne Gorolski Rynce”, co niesamowicie wzbogaciło „Gorolski Święto”.
Z kolei inż. Jerzy Czap streścił dzieje Sekcji Historii Regionu PZKO, a Marian Steffek opowiedział o działalności Ośrodka Dokumentacji Kongresu Polaków, które stanowi przebogate archiwum dotyczące historii Zaolzia.
Nie zabrakło także mowy o literaturze regionalnej, a także takiego jej przejawu, jak literatura pisana w gwarze, która budzi wszak wiele kontrowersji i jest przedmiotem wielu toczonych na Zaolziu dyskusji. W swym przyczynku dr Krystyna Nowak-Wolna z Uniwersytetu Opolskiego doceniła promowane przez Jana Kubisza pisanie utworów literackich gwarą, zauważyła, że jego ideą było, by wejść do literatury polskiej poprzez gwarę. Omówiła też krótko poszczególnych zaolziańskich poetów.
Na koniec Marek Wiendloha z Opola omówił specyfikę pracy pracowników kulturalno-oświatowych na terenach przygranicznych. W podsumowaniu porównał życie na pograniczu do małżeństwa.
– Każda strona musi trochę iść na kompromis zachowując jednocześnie to, co w życiu jednostki naprawdę ważne.
Podsumowując bystrzyckie spotkanie jego współorganizator Józef Szymeczek stwierdził, że wszystkie założenia konferencji zostały zrealizowane. – Rozmawialiśmy o regionalizmie zaolziańskim, ale też profesor Jasiński podkreślił, że coś, co jest regionalne musi być zawsze częścią czegoś większego. (ÿ)
Przeczytaj również: Konferencja o naszym dziedzictwie
Tagi: Dr Ryszard Gładkiewicz, dr Tadeusz Kania, dr. Józef Szymeczek, Jarosław Jot Drużycki, Jerzy Czap, konsul generalna RP w Ostrawie Anna Olszewska, Krystyna Nowak-Wolna, Leszek Richter, Marek Wiendloha, prof. Eugenia Karcz-Tarnowicz, Wojciech Grajewski, Władysława Magiera, Zenon Jasiński, „Miejsce regionalizmu w zachowaniu dziedzictwa kulturowego”