Z poczty redakcyjnej
E-mail: info@zwrot.cz
W Słowniku Wyrazów Obcych Kopalińskiego tłumaczy się to słowo pochodzenia greckiego jako zbieg okoliczności, wypadek. Natomiast prelegent zapowiedziany przez Bogdana Kokotka, kierownika Sceny Polskiej Teatru Czeskocieszyńskiego, w swoim wystąpieniu przed spektaklem ENRON operował tym wyrazem w taki sposób, że wydawało mi się, że znalazłem się w już zapomnianej przeszłości szkoleń partyjnych dla bezpartyjnych, gdzie tłumaczono nam niewytłumaczalne zjawiska w których żyjemy. I to miało być przestrogą dla widzów, że czeka ich wyjątkowe przedstawienie.
Miałem o sobie wysokie mniemanie, że jako widz teatralny jestem dobrze przygotowany do odbioru sztuk wszelakich. Przeżyłem znaczące okresy świetności teatrów wrocławskich z Tomaszewskim, Grotowskim na czele. Oglądałem sztuki w tym czasie szeroko komentowane jak Baladyna Hanuszkiewicza, czy Umarła Klasa Kantora albo Ostatnie Tango Mrożka, że wymienię te najwybitniejsze. W tych sztukach właśnie znaczące były symptomy, bo przynosiły powiew nowych doznań i przeżyć.
Oglądanie ENRON-u przyniosło harmider myślowy, wzmagany przez hałas wentylatora rzutnika na balkonie oraz dźwięk przestawiania scenografii, imitującej w bardzo rażący sposób środowisko odgrywających się zdarzeń. Ruch sceniczny schematyczny a wulgaryzmy obrażające ucho nie przekonywały do zrozumienia sensu, które miało nieść to przedstawienie. Ciąży na mnie przekleństwo, że zawsze widzę dziurę w całym. Jednak tym razem zobaczyłem na własne oczy czarną dziurę, która wessała starania aktorów chcących wyjść z twarzą z tej nieszczęsnej wizji reżyserskiej. Pan reżyser za karę powinien popracować w jakimś porządnym kapitalistycznym molochu, by na własne oczy zobaczył, jak działa ta absurdalna machina wirtualnych pieniędzy.
Stanisław Gawlik
Tagi: blog, Stanislaw Gawlik