W Kromierzyżu odsłonięto tablicę poświęconą Bartoszowi Paprockiemu – ojcu heraldyki. (pisaliśmy)

    No właśnie, polskiej, czeskiej czy morawskiej?

    Krzysztof Czajkowski: Gdyby podejść do tego chronologicznie, to polskiej, a na drugim miejscu pojawiałaby się morawska i czeska.

    Bartosz Paprocki był nie tylko heraldykiem, ale też tłumaczem i propagatorem polskiej literatury…

    K.Cz.: Tak. Przetłumaczył – jako pierwszy – na czeski m.in. wiersze Jana Kochanowskiego.

    Jak to się stało, że trafił akurat do Kromierzyża?

    K.Cz.: Musiał uciekać z Rzeczypospolitej po bitwie pod Byczyną. Był zwolennikiem Habsburgów, więc nie mógł znaleźć dla siebie miejsca w kraju. Odnalazł się jednak w Kromierzyżu, gdzie został przyjęty przez biskupa ołomunieckiego Stanisława Pawłowskiego. I w zasadzie dopiero śmierć biskupa Pawłowskiego skłoniła Paprockiego do opuszczenia Kromierzyża i rozpoczęcia podróży po Morawach i Czechach.

    Tablica została odsłonięta w Kromierzyżu, gdzie Paprocki spędził 10 lat życia. To długi okres, jednak nie całe życie. Czy istnieje jeszcze jakieś inne miejsce upamiętnienia jego osoby?

    K.Cz.: Tego nie wiemy. Jako Fundacja, zajmująca się szukaniem poloników na terenie dzisiejszej Republiki Czeskiej, staramy się upamiętniać miejsca związane z wybitnymi Polakami. Na przykład w Ołomuńcu odsłoniliśmy tablicę pamiątkową poświęconą Janowi III Sobieskiemu i Hugonowi Kołłątajowi, który był więźniem w ołomunieckiej twierdzy.

    Skąd wasze zainteresowanie Czechami? W początkach istnienia Fundacji jej działania skierowane były raczej w stronę Kresów Wschodnich niż Czech.

    Agnieszka Czajkowska: Tak, to prawda. Nasze zainteresowania skierowane były na wschód, ponieważ jesteśmy historykami literatury. Zajmujemy się literaturą polską dziewiętnastego wieku. A jak wiadomo, literatura ta jest bardzo mocno związana z tzw. Kresami Wschodnimi. Więc początkowo nasza działalność była związana z poszukiwaniem poloników na wschodzie, czyli na terenach dzisiejszej Litwy, Białorusi, Ukrainy. A później powstał pomysł, by skierować swoje zainteresowanie również w stronę południa.

    K. Cz.: Chodziło przede wszystkim o to, że uświadomiliśmy sobie, i chcieliśmy uświadomić również ministerstwo, że będąc tak bliskimi sąsiadami, tak naprawdę nic nie wiemy na temat Polaków w Czechach. I udało nam się przekonać ówczesnego dyrektora Departament Dziedzictwa Kulturowego za Granicą i Strat Wojennych, że ten kierunek powinien znaleźć się w kręgu zainteresowań Ministerstwa. I stąd zaczęliśmy aplikować z wnioskiem do ministerstwa o fundusze na badania, które byłyby orientowane na poszukiwanie poloników w Czechach.

    Tablice pamiątkowe są skuteczną formą podtrzymywania pamięci?

    K.Cz.: Ten obszar historii jest tak naprawdę zupełnie nieznany i nieobecny w świadomości Polaków. Dzięki tym tablicom turyści z Polski, odwiedzający miejscowości w Czechach, dowiadują się o Polakach, którzy tutaj żyli na przestrzeni wieków. Na przykład w Telczu było internowanych stu uczestników powstania styczniowego. Fundacja i Ministerstwo podjęła starania, aby zawisły w Telczu dwie tablice poświęcone internowanym, którzy tam zmarli i zostali pochowani na miejscowym cmentarzu. Zachował się też list jednego z internowanych, w którym dziękuje on Telczanom za to, że widzieli w nich – więźniach – ludzi. Dzięki czemu ich pobyt w Telczu nie był więzieniem.

    Wygląda na to, że Fundacja zajmuje się stosunkami polsko-czeskimi w tak odległych czasach, że nie muszą Państwo wchodzić na śliski grunt dwudziestowiecznej historii…

    K.Cz.: Nie, nie jest tak. Ta bolesna historia była omawiana podczas pierwszej konferencji naukowej Fundacji zorganizowanej w 2015 roku w Piotrowicach. Pojawiło się na niej również Zaolzie, które jest aktualnym tematem dla obu stron. Tamta konferencja jak najbardziej dotyczyła współczesności.

    A czy wolą państwo jednak odwoływać się do wieków średnich, gdzie tej bolesnej historii nie ma?

    K. Cz.: Nie powiedziałbym, że tak jest.

    A. Cz.: Tematy same do nas przychodzą. Każda konferencja otwiera nową przestrzeń.

    K.C.: Właśnie jesteśmy w trakcie realizacji projektu dotyczącego najnowszej historii. Na zlecenie Instytutu Pamięci Narodowej podjęliśmy się zlokalizowania na mapie Republiki Czeskiej polskich miejsc pamięci od I wojny światowej po czasy współczesne. Pierwsza część projektu dotyczyła miejsc na terenie ostrawskiego okręgu konsularnego. W przyszłym roku zajmiemy się pozostałą częścią, podlegającą ambasadzie w Pradze. To będą zdjęcia z opisami wszystkich miejsc bezpośrednio związanych z Polakami, którzy tutaj zginęli i są pochowani.

    A więc w tym przypadku nie uciekną państwo od tej trudnej, zaolziańskiej tematyki.

    My nie uciekamy. Może wygląda to tak, że o wiele łatwiej zajmować się odległą przeszłością , ale to nie jest prawda, jeżeli chodzi o Fundację i o to, czym się tak naprawdę zajmujemy. Natomiast jeśli chodzi o dziedzictwo kulturowe, to staramy się wydobyć te rzeczy, również dla Polaków w kraju, które umykają świadomości przeciętnego człowieka. Przed pandemią wielu Polaków decydowało się na wyjazdy turystyczne do Czech. Widziałem wpisy w różnych księgach pamiątkowych świadczące o tym, że oprócz tego, że Polacy odkrywają uroki sąsiedzkiego kraju, to dodatkowo dowiadują się czegoś o polskiej historii. Widziałem na przykład wpisy typu: „Nie wiedziałem, że tutaj byli Polacy” albo „Nie wiedziałem, że ktoś taki był”.

    A.Cz.: Gdy proponuję moim studentkom /prof. dr hab. Agnieszka Czajkowska jest wykładowcą na Uniwersytecie Ostrawskim/, aby odwiedziły miejsca pamięci związane z Polakami w Ołomuńcu, to one są tym bardzo zaciekawione. Jest to bardzo przyjemna dla nich informacja. Przeglądając portale turystyczne o Republice Czeskiej, często napotykam na wpisy dotyczące efektów naszej działalności. Turyści dzielą się swoimi opiniami na temat wizerunków osób, które upamiętniany. Jeden z internautów skomentował nawet, że na tablicy w Ołomuńcu jest najbrzydszy portret Sobieskiego. Niech będzie i taki wizerunek. Dla nas ważne jest to, że choć ta jedna osoba zapamięta, że był tam Sobieski…

    Tablice promują wiedzę o Polakach w Czechach tylko wtedy, gdy turysta pod taką tablicę trafi. A czy jeszcze w jakiś sposób państwo tę wiedzę promują?

    Organizujemy konferencje naukowe, które potem skutkują monografiami. Każda konferencja kończy się też otwarciem wystawy. Pierwsza wystawa, jaką zrobiliśmy, miała miejsce w Pradze w Galerii Lucerna. To była wystawa poświęcona wzajemnemu postrzeganiu się Polaków i Czechów. Organizowaliśmy również wystawę dotyczącą polsko-czeskich stosunków na przestrzeni dziejów – od chrztu Polski po Wałęsę i Havla. Wystawa miała miejsce również w Lucernie. Publikujemy też książki w niewielkim nakładzie, wynoszącym 400 czy 500 egzemplarzy, który dzielimy pomiędzy polskie i czeskie środowisko naukowe. Są to więc konferencje, po których zostaje jakiś materialny ślad w postaci publikacji, która jest czytana.

    (indi)

    Tagi: , , , , ,

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Reklama

      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego