Rola rodzica w Polsce nie jest łatwa, ale społeczeństwo zawsze z chęcią pomoże, doradzi, a i ewentualnie przywoła do porządku: „Prowadząc wózek, nie wolno rozmawiać przez telefon!” – upomniała mnie życzliwa pani przechodząca obok: “Sami się napili, a dziecku nie dali!” – obruszył się starszy pan, kiedy po dobiegnięciu do autobusu opróżniliśmy z mężem butelkę mineralnej. Fakt, że Marysia się przedtem napiła i właśnie to było powodem spóźnienia, nie miał najmniejszego znaczenia.
Dziecka nie wolno odstępować na krok, ani spuszczać z oka chociaż na sekundę. Gorzej, jeśli jest dwójka: “Niech Pani pilnuje własnego dziecka.” – przypomniała mi przysadzista starsza pani siedząca na ławce, gdy Mikołaj biegał wokół przystanku, a Marysia postanowiła uciec w drugą stronę.
Spędzając czas na placu zabaw można zyskać wiele cennych rad na temat właściwych metod wychowawczych.: „Nie wolno bawić się piłką w piaskownicy.” – upomniała swoje dziecko kategorycznie kobieta. “Do piaskownicy nie wolno wchodzić w bucikach!”, lub “Do piaskownicy wchodzimy tylko w butach!” – krzyczeli rodzice, w zależności od indywidualnych preferencji. Bywają też znacznie bardziej osobliwe nakazy i zakazy: „Siedź z wyprostowanymi nogami w piaskownicy, bo będą Cię boleć kolanka!”, “ Nie grab zbyt głęboko grabkami w piaskownicy!” i mój ulubiony tekst – “Nie pij tak dużo soku, bo nie masz takiego pragnienia”.
Wśród starszych pań panuje przeświadczenie, że dzieci są własnością publiczną, a one, jako doświadczone babcie mają prawo, a nawet obowiązek, pouczyć nieobytą młodą matkę. „O tej porze dziecko powinno już spać.” – upomniała mnie pani wieczorem podczas powrotu z lotniska.
Panie udzielają wiele nieocenionych porad żywieniowych: “Było by się dziecko zatruło i by zmarło.” – słyszałam w sklepie, w którym Marysia chciała spróbować niemytego winogrona – lub odzieżowych: “Na stópkach powinny być skarpetki.” – stwierdziła starsza pani w upalne lato podczas mszy chrzcielnej Mikołaja.
Choć uwagi zazwyczaj ograniczają się do jednej, dwóch kwestii, zdarzają się chlubne wyjątki: “Ten wózek jest nieodpowiedni, bo nóżki jej zwisają, przekąska, którą dziecko je, jest niezdrowa, a ta kurteczka jest zdecydowanie za cienka.” – wyliczyła przypadkowo napotkana osoba.
Skoro rodzica nikt nie zmuszał do posiadania potomstwa, to powinien się dostosować i zrozumieć, że jego pociechy nie wszędzie są mile widziane: “Już nawet do księgarni ludzie wchodzą z dzieckiem…” – usłyszałam w taniej księgarni pogardliwy komentarz studentki oburzonej samym faktem wchodzenia do sklepu z wózkiem. “To efekt bezstresowego wychowania.” – skomentował płacz Mikołaja starszy pan w autobusie.
Choć dzieci zazwyczaj cieszą się sympatią otoczenia, to tego typu uwag nie brakuje. Po wielu latach doświadczenia, nauczyłam się w końcu asertywności i kiedy dochodzi do konfrontacji z „życzliwymi” obserwatorami, na każde „troskliwe” komentarze starszych pań odpowiadam: “Proszę pilnować własnego nosa”.
Tagi: Ewa Czepiec