Renata Staszowska
E-mail: renata@zwrot.cz
JABŁONKÓW / W sobotnie popołudnie (12 kwietnia) przy progu wodnym w Lasku Miejskim w Jabłonkowie odbyła się trzecia edycja wydarzenia „Aprílový ponor”, czyli wiosennego morsowania z humorem. Do lodowatej Olzy weszło blisko 100 osób, a wśród nich burmistrz miasta Jiří Hamrozi. Nie zabrakło też uczestników z Polski – m.in. z Kędzierzyna-Koźla. Organizatorami był klub Ledoví medvědi i miasto Jabłonków.
Na miejscu czekała kapuśnica, ognisko, przy którym można było upiec kiełbaski, gorąca herbata i coś rozgrzewającego dla odważnych, wszystko to przygotowało miasto Jabłonków. O oprawę muzyczną zadbała kapela Bukóń, a całości towarzyszyła serdeczna, pełna energii atmosfera.
– Poznaliśmy się z morsami z Kędzierzyna-Koźla podczas spotkania w Mielnie. W zeszłym tygodniu gościliśmy u nich, dziś oni są u nas – opowiadał Mario Cinzov z klubu Ledoví medvědi.
Krystyna Galara – gwiazda dnia
Prawdziwą sensację wzbudziła 98-letnia Krystyna Galara z Kędzierzyna-Koźla, która z uśmiechem weszła do wody. Jak się okazuje, ma spore doświadczenie – hartuje się już od siedmiu lat!

– Podczas wojny zostaliśmy wywiezieni na Syberię. Od 1941 do 1946 roku. Wtedy dopiero było zimno! W porównaniu z tamtymi warunkami dzisiejsza Olza to ciepełko – żartowała.
A na pytanie, czy przyjechała z daleka, odpowiedziała krótko i z humorem:
– Z daleka? E tam, byłam dalej – nawet w Mielnie. A tutaj? Tu jest świetnie. Fajna atmosfera, fajni ludzie – dodała. Do Jabłonkowa przyjechała z córką i zięciem.
Morsuję, więc choruję mniej – i wreszcie jest mi ciepło!
– Przyjechaliśmy z Kędzierzyna-Koźla na zaproszenie morsów z Jabłonkowa. Oni byli w zeszłym tygodniu u nas, dzisiaj my przyjechaliśmy tutaj. Jest tu cudownie! Niesamowita atmosfera, uśmiechnięci ludzie i pełna pozytywnej energii przestrzeń. Morsujemy co weekend – regularnie, niezależnie od pogody. Mamy świetne warunki: ławeczki, miejsce do przebrania, wszystko, czego potrzeba, żeby zanurzyć się bez stresu – opowiada Agnieszka Karczmarek.
– A jak zaczęłam morsować? Przez zupełny przypadek! Pojechałam jako ratownik z grupą morsów do Mielna i… zakochałam się w tym klimacie. Atmosfera, ludzie, wspólne poranki nad wodą – coś pięknego. Pomyślałam: „Spróbuję.” No i wciągnęło mnie na dobre. Co mi to daje? Przede wszystkim rzadziej choruję, zdecydowanie mam znacznie lepszą termoregulację. Kiedyś było mi ciągle zimno, a teraz? Wprost przeciwnie, jestem zahartowana i gotowa na każdą pogodę! – dodaje Agnieszka Kaczmarek.
Wydarzenie zakończyło się wspólnym biesiadowaniem i śmiechem przy ognisku. Organizatorzy już zapowiadają kolejną edycję i dziękują wszystkim uczestnikom za niezapomniane chwile.




































Komentarze