Renata Staszowska
E-mail: renata@zwrot.cz
NYDEK / Już po raz dziesiąty na pasiónku w Nydku u gazdy Michała Milerskiego odbyło się „Strzigani owiec“. Impreza, która łączy przyjemne z pożytecznym, z roku na rok przyciąga coraz więcej miłośników tradycji i folkloru.
Głównymi organizatorami tego ciekawego wydarzenia są Miejscowe Koło Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Nydku, Gmina Nydek, SCHOK (Stowarzyszenie Hodowców Owiec i Kóz) oraz nydeccy gospodarze na czele z Michałem Milerskim. To właśnie Michał Milerski wraz ze swoją żoną Danutą są siłą napędową całej imprezy, którą Milerski też prowadził.
Trzeba było poczekać, aż owce wyschną
Deszcz, który spadł koło południa, trochę pokrzyżował plany strzygaczom, którzy musieli zaczekać, aż owce wyschną. Po południu, kiedy wełna na słońcu ususzyła się, maszynki do strzyżenia owiec chwyciło do ręki 6 zawodowców. Nasz region reprezentowali Michał Staszowski z Milikowa oraz Martin Szmek z Bystrzycy.
Impreza cieszy wielką popularnością nie tylko na Zaolziu, ale i w kręgu strzygaczy z Czech, toteż do grupy „tustela“ dołączyli Vlastimil Bishof ze Spytihněvu (pod Zlinem), Martin Kopecký z Litomyšla oraz Antonín Kubart, który przyjechał aż spod Chebu z miasta Luby. Tradycyjnymi nożycami strzygła owce Gabriela Žitníkowa z Nowego Jiczyna, która do Nydku przyjeżdża tradycyjnie.
Zawody na czas
Żeby jednak tradycji stało się zadość, to ogłoszono czasówkę, czyli wyścig, kto najszybciej ostrzyże owce. Najlepszym okazał się Michał Staszowski, któremu udało się spełnić to zadanie za 55 sekund. – Nie ważne, kto zwycięży, ważna jest wspaniała atmosfera, zabawa, towarzystwo, cudowne widoki na okoliczne góry, ale głównie gościnność państwa Milerskich – zgodzili się uczestnicy.
Za maszynki chwycili również weterani strzyżenia owiec – Jerzy Heczko, Józef i Jan Kożdoniowie oraz Ryszard Staszowski.
Strzyżono nie tylko owce
Największą atrakcją było strzyżenie włosów oraz brody Janowi Kożdoniowi. Zadania tego podjął się Martin Szmek z Bystrzycy.
W Nydku na pasiónku ustawili swoje stoisko również członkowie Miejscowego Koła PZKO w Nydku. Można było zjeść smaczne placki z blachy, kołacze, a szczególnie francka. Francek to specjalność nydecka – ziemniaki zapieczone z pęczakiem podawane ze śmietaną. Morawsko-Śląski Oddział Związku Hodowców Owiec i Kóz ugotował smaczny gulasz.
Program kulturalny
Widzowie mogli usiąść w „amfiteatrze” na belach słomy, które służyły za siedziska. Na drewnianej scenie wystąpili tradycyjnie „Trombitáši Štefánikovci”, kapela góralska „Bezmiana”, w kameralnym składzie zatańczył Zespół Folklorystyczny „Bystrzyca”.
– Owce sóm ostrzigane, pogoda nóm dopisuje, ludzi sie prziszło podziwać kupa, cóż wiyncej mogymy chcieć – cieszył się gazda Milerski, którego owce dumnie chodziły w nowych fryzurach po nydeckich uroczych łąkach.
Seminarium „Owce i pasterze”
Dzień wcześniej, czyli w piątek, odbyło się seminarium zatytułowane Owce i pasterze. Uczestnicy seminarium dyskutowali m.in. o wspólnej drodze owiec i ludzi, o pasterstwie w piosenkach, opowiadaniach, o pasterskim graniu i śpiewaniu, o baczowaniu w polskich Karpatach czy o kulturowym dziedzictwie wypasania owiec. Rozmawiano też o tym, jak chronić stada owiec przed atakami drapieżników. W seminarium brał udział również Milan Margetin, który mówił o sytuacji na Słowacji.