Johana Natali Sijona Uriana jest rdzenną mieszkanką Ameryki Południowej. Pochodzi z plemienia Wayuu zamieszkującego region La Guajira, który leży na pograniczu Kolumbii i Wenezueli. Na Zaolziu znalazła się jesienią 2022 roku za sprawą swojego partnera Wojciecha Raszki. Była to pierwsza podróż w jej 25-letnim życiu. Nasza redakcja miała możliwość porozmawiania z Johaną. Wywiad był prowadzony po polsku, z języka hiszpańskiego tłumaczył jej partner.

    Jak się poznaliście?

    Johana: W autobusie. Jechałam z mamą do domu. Gdy samochód wjechał w dziurę, oparłam się o kolano Wojtka i wtedy zaczęliśmy rozmawiać.

    Wojciech: Gdy dojechaliśmy na przystanek, na którym Johana wysiadała, spytałem jej, czy nie chce ze mną jechać przystanek dalej. Wtedy dowiedziałem się, że obok niej siedzi jej mama, która oczywiście zabroniła jej gdziekolwiek ze mną jechać. Wymieniliśmy się więc tylko numerami telefonów. Johana zaczęła się mną interesować, ponieważ myślała, że nauczę ją mówić po angielsku. Wtedy nie wiedziała, że nie znam tego języka. A ja z kolei chciałem się nauczyć języka wayuu, którego do dzisiaj nie umiem. Więc Johana nie nauczyła się mówić po angielsku, a ja nie nauczyłem się języka wayuu (śmiech).

    Zanim zapytam o życie w regionie La Guajira, chciałabym się dowiedzieć, jak ty, Wojtku, znalazłeś się w tej części świata?

    Byłem na wakacjach, które trwały dwa i pół roku – zacząłem od Peru i posuwałem się na północ kontynentu. W Amazonii nauczyłem się polować na krokodyle i piranie. Jak już doszedłem do Morza Karaibskiego, umiałem łowić tamtejszym sposobem. Na wybrzeżu łowiłem płaszczki i rekiny. Pracowałem też w restauracji.

    W internecie można znaleźć zaledwie garść informacji na temat Wayuu. Johana, czy mogłabyś powiedzieć kim są Wayuu?

    Jesteśmy rdzennymi mieszkańcami półwyspu La Guajira, którzy na co dzień zajmują się rybołówstwem, pasterstwem i hodowlą bydła. Z tego głównie Wayuu utrzymują rodzinę. Mężczyźni całymi dniami wypasają kozy i bydło i poszukują dogodnych miejsc do wypasu oraz wody dla zwierząt. Czasami wracają dopiero po kilku dniach. W tym czasie kobiety zajmują się całą resztą. Wiele czasu – około 2-3 godzin dziennie – zajmuje szukanie wody i drewna opałowego, żeby ugotować jedzenie. Poza tym kobiety Wayuu zajmują się tkactwem. Potrafią robić wzorzyste torby (mochilas) czy hamaki. Nie jest to jednak zbyt opłacalne. Swoje produkty sprzedają po niskich cenach (po 20 do 40 tysięcy pesos, czyli ok. 200 koron). Tkanie jednej torby czy hamaka zajmuje od 5 do 10 dni. Do tego należy doliczyć pięć godzin podróży w miejsce sprzedaży i cenę biletu. Przy okazji kobiety sprzedają też kozy i owce, by móc kupić ryż, kukurydzę, cukier, olej. Te produkty nie dostarczają zbyt wielu witamin, więc dzieci w La Guajira cierpią z powodu niedożywienia.

    Szacuje się, że na terenie Kolumbii i Wenezueli mieszka 800 tys. Wayuu. Na ile oni wszyscy żyją według tradycyjnego stylu życia?

    Trudno powiedzieć. Ale styl życia zależy przede wszystkim od tego, czy ktoś żyje w mieście, czy w górach w comunidad (pol. społeczności).

    A ty gdzie się urodziłaś?

    Urodziłam się w Manaure, gdzie są kopalnie soli. To była wtedy jeszcze comunidad, a dzisiaj jest to miasto.

    Czym więc zajmują się mieszkańcy Manaure?

    Niektórzy zajmują się drobnym handlem – kupują ryby na plaży i sprzedają w mieście. Niektórzy coś ugotują w domu i potem sprzedają w mieście. Robią kawę do termosów i sprzedają. Niektórzy robią frichi, to jest jedno z tradycyjnych dań – są to kozie albo owcze jelita obsmażone z juką.

    A czy w miastach żyją tylko Wayuu, czy też osoby spoza społeczności?

    Większość to Wayuu. Od czasu do czasu zdarzają się obcy, ale są to osoby na przykład z innego miasta, ale one już traktowane są jak spoza społeczności.

    Czujesz się bardziej Wayuu czy Kolumbijką?

    Tak samo czuję się Wayuu, jak i Kolumbijką.

    Życie Wayuu jest inaczej zorganizowane niż nasze. Dużą rolę odgrywają klany. Czy możesz wyjaśnić, czym jest klan?

    Klan to przede wszystkim nazwisko rodowe. Ja na przykład nazywam się Johana Natalie Uriana. Mój klan to Uriana. Symbolem tego klanu jest zając. Klan dziedziczymy w linii matki. U was jest ważne nazwisko mężczyzny, a u nas jest ważne nazwisko matki.

    Czy rzeczywiście kobieta w społeczeństwie Wayuu ma uprzywilejowaną pozycję względem mężczyzny?

    Kobieta jest na pierwszym miejscu w rodzinie, pochodzenie każdego członka rodziny wywodzi się w linii matki. Im kobieta jest starsza, tym mądrzejsza, co budzi uzasadniony autorytet starszych w rodzinie. Najważniejsza jest babcia, potem mama, córka, wnuczka, a dopiero na końcu jest mężczyzna. Kobiety odgrywają bardzo ważną rolę w naszej kulturze.

    Czyli Europa znacznie się różni od La Guajira?

    Po przyjeździe tutaj, przeżyłam szok kulturowy. Nie tylko z powodu sposobu życia, które jest szybsze. Społeczeństwo funkcjonuje zupełnie inaczej. Inne jest jedzenie, język, pory roku, klimat. Ja co prawda znałam inne kultury, bo przecież przyjeżdżali do nas ludzie spoza naszego miasta, ale nie ma u nas aż tak wielkiej różnicy między ludźmi. Sama jestem na wpół Kolumbijką, na wpół Wayuu. Ale tutaj ten tryb życia jest na tyle odmienny, że jeszcze się do niego nie przyzwyczaiłam.

    A jak długo tu jesteś?

    Trzy miesiące.

    A jak społeczność ocenia to, że wyjechałaś?

    Wojtek: Wyjazd planowaliśmy dwa lata. I właściwie do samego dnia odlotu mama Johany była radykalnie przeciwko. Nawet schowała paszport. Ale teraz utrzymują kontakt. Widać, że brakuje jej córki. Johana jako jedyna z rodzeństwa opiekuje się swoją mamą. Mama Johany jest ciekawa, jak tu się żyje. Można powiedzieć, że już przezwyciężyła ten strach.

    Johana: Boi się też, że mogłabym się przyzwyczaić do tutejszego życia i nie wrócić. Jest przyzwyczajona do tego, że dom ma tak wyglądać, że dzieci są w pobliżu. Jak ktoś się żeni, to dom budują po sąsiedzku, żeby byli w pobliżu. U was, jak dziecko ma 18 lat, to właściwie opuszcza dom, a u nas wyprowadza się, ale na drugą stronę drogi. Moja mama nie może się przyzwyczaić, że ja jestem tak daleko.

    Myślisz, że mogłabyś na stałe opuścić La Guajirę?

    Nie potrafię się zdecydować. Widzę, że w Europie jest lepsza edukacja, więcej pracy. A tam właściwie nie ma co robić. Nie ma fabryk, dużych firm, gdzie mogłabym pracować. Kolumbijczyk żyje z dnia na dzień. Nie bardzo potrafi planować. Jeszcze teraz, gdy dolar amerykański wzrósł, gospodarka kolumbijska upada. Z tego powodu chciałabym tutaj zostać. Ale z drugiej strony trudno byłoby mi się nauczyć waszego języka.

    Czy wszyscy Wayuu potrafią mówić po hiszpańsku?

    Wojtek: W odległych społecznościach Wayuu nie znają hiszpańskiego. Większość z nich nie potrafi pisać i czytać. W miejscowości Johany większość Wayuu zna hiszpański dzięki nauce w szkole. Jednak rodziny między sobą mówią po swojemu.

    To znaczy, że dzieci Wayuu chodzą do szkoły?

    Nie ma obowiązku uczęszczania do szkoły. Dzieci, które chcą uczęszczać do szkoły, chodzą do niej chętnie. Na przykład ja bardzo chciałam. Pamiętam, gdy trzeba było zrobić jakąś pracę plastyczną, to pozbierałam drobiazgi ze śmietnika i z tego zrobiłam zadanie. Kiedy potrzebowałam długopisu, sprzedałam coś, żeby móc go sobie kupić. Moje rodzeństwo z kolei (mam pięć sióstr i trzech braci) nie chciało się uczyć. Mama posyłała ich do szkoły, lecz bez skutku. Jedna siostra zakończyła edukację na poziomie piątej klasy szkoły podstawowej. Potem się zakochała, wyszła za mąż. Jeżeli człowiek chce się uczyć, to zawsze znajdzie sposób.

    Dlaczego chciałaś chodzić do szkoły?

    To nie jest tak, że chciałam się uczyć. Marzyłam o tym, żeby mieć jakiś zawód, swój interes, sklepik, zarabiać na samą siebie, być sobie szefem. Również chciałam pomóc mamie, żeby żyła w lepszych warunkach. Chciałam być niezależna. To marzenie sprawiło, że miałam motywację. Skończyłam średnią szkołę z wyróżnieniem. Teraz mogę być nauczycielką w szkole podstawowej (red. Johana zaczęła studia w Bogocie).

    Jak wygląda szkoła w La Guajira?

    Warunki do nauki, tak jak i warunki do życia, są trudne. Droga do szkoły trwa piechotą dwie, trzy godziny. W okresie deszczów dzieci przechodzą wezbrane rzeki lub szybko powstające ogromne rozlewiska. Szkoła to zwykłe zadaszenie na palach, uczniowie siedzą na kłodach lub na długiej ławie. Biurek i tablicy nie ma. Dach jest zbudowany z wysuszonych zdrewniałych pędów kaktusa. Podczas deszczu na dzieci kapie woda lub dzieci siedzą w kałużach. Do szkoły uczęszcza około 35 dzieci w wieku od 8 do 20 lat i uczą się wspólnie.

    Zdarza się, że rodzice w czasie ulew nie mogą udać się w niebezpieczną, trwającą od 5 do 10 godzin, podróż do miasta po żywność. Wtedy dzieci przychodzą na zajęcia głodne. Czasami starsze dzieci przyjeżdżają do szkoły na motorze.

    Edukacja szkolna dzieci Wayuu jest odmienna od reszty państwa, albowiem polityka rządu pozwala kształcić rdzennych mieszkańców innym sposobem. Ludność Wayuu musi przestrzegać statusów, norm, przepisów, które są wytyczne w całym kraju, lecz dostosowane są do ich środowiska. W szkole wszystkie przedmioty – język hiszpański i literatura, matematyka, nauka o społeczeństwie i prawo, nauka o przyrodzie, kultura Wayuu, legendy Wayuu, zajęcia plastyczno-artystyczne – prowadzone są w języku hiszpańskim. Dzieci rozmawiają ze sobą w języku wayuu.

    Rok szkolny rozpoczyna się w połowie stycznia i trwa do połowy czerwca. Po miesiącu wakacji dzieci wracają do szkoły, która trwa do 25 listopada. Cykl zamyka okres egzaminów poprawkowych.

    Część Wayuu żyje jeszcze jak społeczności pierwotne. Myślę, że my, ludzie Zachodu, mamy często takie wyobrażenie, że jest to raj. Czy to rzeczywiście jest raj? Że ludzie tam żyją w zgodzie z naturą, nie są niewolnikami cywilizacji, nie są niewolnikami banków itd.

    Wojtek: Życie w górach jest niesamowicie ciężkie, problematyczne, to wcale nie jest raj na Ziemi. Łatwiej przeżywa się na terenach bardziej osiedlonych, z dostępem do środków komunikacji.

    Johana: Bycie człowiekiem w tych odległych, trudno dostępnych terenach jest inne. Ludzie przeżywają dzień powoli, z rozwagą, nie są materialistami, nie skupiają się na tym, żeby iść do pracy i coś szybko zrobić. Po prostu żyją spokojnie. Przed świtem udają się na plażę, by kupić świeże ryby wprost z kutrów. Człowiek nie przejmuje się przyszłością. Również pieniądze nie mają aż tak dużego znaczenia, jak tutaj w Europie.

    Pomiędzy Wayuu „walutą” jest kilogram mięsa. Więc można powiedzieć, że bankiem jest koza czy owca. Kiedy ktoś czegoś potrzebuje, to sprzedaje kozę i może kupić to w mieście. Natomiast w górskich sklepikach można wymienić bezpośrednio zwierzę za towar. Można otrzymać za kilogram mięsa dwa kilo ryżu. Ludzie też nie dążą do tego, by mieć piękny wielki dom. Wystarczy im jedno pomieszczenie dla całej rodziny, gdzie można się wyspać. Domy budują z kamieni i kaktusów, oklejając je błotem. Wayuu nie mają takich zmartwień, jak opłata za wynajem czy spłata kredytu. Ci, którzy żyją tradycyjnie, mają tylko to, co sobie sami zrobią, reszty nie potrzebują.

    W Bogocie na przykład ludzie już bardziej stresują się sprawami materialnymi. Zarabiają, żyją w pośpiechu, a ich dzieci są same w domu, rodzina ze sobą tak naprawdę nie żyje. Uważam, że takie podejście do życia jest niedobre, wszystkie dzieci potrzebują rodziców. Ludzie Zachodu stracili miłość rodzinną, relacje, dużo jest rozwodów. U nas rodzina jest ciągle razem, pomaga sobie, przebywa ze sobą, po prostu żyje razem. Dziecko Wayuu wie, że rodzice go kochają i dobrze go traktują. Człowiek nigdy nie weźmie ze sobą rzeczy materialnych do grobu. Najważniejsze jest spędzanie czasu, który mamy, ze swoimi bliskimi. Człowiek powinien umrzeć spokojny, niekoniecznie bogaty.

    Na terenie regionu La Guajira obowiązuje prawo Wayuu. Co to oznacza w praktyce?

    Wojtek: Wayuu mają swoje prawa. Kierują się nimi bardziej niż prawem ogólnokrajowym. Na przykład w przypadku większości konfliktów policja nie interweniuje. Wartość słowa jest najważniejszym prawem. Słowa należy dotrzymywać. Mają swojego rozjemcę w sporach. Ten rozwiązuje problemy, kiedy ktoś nie dotrzyma słowa lub lekceważy ich prawa.

    Johana: Nie wzywamy policji, nie wzywamy prawników. Sami rozwiązujemy swoje problemy. Wszystko rozwiązuje się ustnie, ponieważ większość mieszkańców nie potrafi pisać. Jeżeli wystąpi problem między rodzinami, przychodzi putchico, czyli ktoś w rodzaju prawnika. On zwołuje całą społeczność. Na początku rozładowuje atmosferę i spokojnie szuka sedna problemu. Następnie w roli pośrednika proponuje zawarcie zwaśnionym stronom. Jeżeli jedna rodzina zaakceptuje przeprosiny w formie naturaliów (kozy, owce itd.), to sprawa jest zamknięta.

    Często pojawiają się spory o krew, która jest dla Wayuu bardzo ważna nie tylko w linii pochodzenia, lecz także w sensie fizycznym. Czasami do utraty krwi dochodzi podczas zabaw dzieci i wtedy następuje spór między klanami.

    Czyli, jeżeli dzieci się bawią i poleje się krew, to jest to duży problem?

    Za polanie się krwi ktoś musi odpowiedzieć. Dzieci miałyby uważać na to, żeby się nie ranić nawzajem. Są bardziej rozsądne.

    Kiedy dzieci niechcący zranią się nawzajem, to rodziny muszą za to zapłacić?

    Tak. Mniej więcej dwuletnie dziecko otrzymuje pierwszą małą kózkę. Musi się o nią troszczyć i co roku jego stadko rośnie. Jeżeli wystąpi problem tego typu, to płaci za krzywdę częścią swojego stadka. W ten sposób dzieci prowadzone są do odpowiedzialności.

    Dlaczego akurat krew jest tak ważna?

    To wynika z kultury. Krew jest częścią człowieka. Jeżeli ktoś rozleje krew, to traci część siebie. Rodząca kobieta także traci krew. Czyli krew jest symbolem matki, reprezentuje ją. Raniąc kogoś, ranimy jego matkę, babkę, prababkę itd. Inne kultury naszego sposobu myślenia nie rozumieją. Jednak ja jestem przekonana, że dzięki takiemu podejściu każdy z nas bardziej dba o siebie i o innych niż ludzie Zachodu. Życie dla Wayuu jest ważne.

    Czy przestępczość wśród Wayuu jest więc mniejsza?

    Jest dużo mniejsza. W odległych częściach regionu przestępczości właściwie nie ma. W miastach jest gorzej, tam ludzie już nie rozumieją swoich tradycji. Zapominają o korzeniach, adaptując się w innych kulturach.

    Wiem, że w kulturze Wayuu, gdy dziewczynka dostanie pierwszą miesiączkę, musi przebywać w odosobnieniu. Na czym polega ten zwyczaj?

    Chodzi o to, żeby dziewczynka z dala od zimna, złych duchów i wzroku mężczyzn nauczyła się dbać o siebie. Odosobnienie zaczyna się od pierwszego dnia krwawienia. W tym czasie opiekuje się nią mama i babcia z linii matki, która wnosi mądrość i wiedzę przodków. Proces odosobnienia dziewczynek trwał kiedyś od trzech do pięciu lat. Ostatnio ze względu na edukację ten czas się ogranicza. Obrzęd odosobnienia rozpoczyna się od kąpieli, do której używa się lani, czyli amuletu. Ukryta jest w nim roślina, która przynosi szczęście i oczyszcza ciało od złych energii. Amulet wykonany jest z czerwonej włóczki, która symbolizuje krew.

    W pierwszych dniach odosobnienia dziewczynka leży w hamaku zawieszonym pod samym sufitem. Na tym etapie nie może podnosić rąk ani się obracać. Według wierzeń dziewczynie, która nie przestrzega tych zasad, mogą się uformować deformacje pod pachami, na nogach i koło pępka. W pierwszych dniach dziewczyna nie może niczego spożywać. Przez cztery dni spożywa tylko rośliny. Pije w tym czasie tylko chichę (niesłodzony kukurydziany napój) lub yajawushi (gorący kukurydziany napój z mlekiem). Nie można spożywać ciężkich pokarmów: ryżu, mięsa, fasoli, ryb, jajek. Odbiera się dziewczynce wszystkie rzeczy z dzieciństwa, włącznie z ubraniami, hamakiem, zabawkami i wyrzuca do morza. Od tego czasu dziewczynka przestaje bawić się glinianą lalką (wayunkera), by jej myślenie zmieniło się w bardziej dorosłe. Dorastającej dziewczynie obcina się włosy. W ten sposób symbolicznie odcina się ją od przeszłości.

    Po ukończeniu tego etapu dziewczynce obniżają hamak i rozpoczyna się okres nauki. Pilnująca kobieta wszczepia dziewczynce historie rodowe, np.: jak Wajunka nauczyła przodków szydełkowania i wzorów używanych na torbach, hamakach, butach czy bransoletkach. Wtajemnicza ją w tradycje Wayuu i rzemiosła tkania i szydełkowania. W wierzeniach Wayuu kobiety w procesie przemian odradzają się na nowo. Babka opiekująca się dziewczynką uczy ją pielęgnacji skóry i ciała, jak zachować młodość nawet po urodzeniu kilku dzieci. Czasami podaje się dziewczynie wyciąg z kory drzewa w celu uregulowania jej okresu. Po całej procedurze, która może trwać nawet pięć lat, dziewczyna wychodzi za mąż.

    O zakończeniu odosobnienia powiadamia się ojca. Ten ma przygotować przyjęcie powitalne, na którym zatańczy po raz pierwszy jego córka jako młoda kobieta. W tańcu Yonna lub Samuria mężczyźni reprezentują siłę, a kobiety wiatr. Tańczą, dopóki, któreś z nich nie padnie ze zmęczenia. Chodzi o to, by kobieta okazała się silniejsza. Tańce mają podwójne znaczenie. Mają przywitać kobietę w społeczeństwie oraz pokazać złym duchom, że ciężko im będzie uzyskać nad nią władzę.

    Czy ty również przebywałaś w odosobnieniu?

    Moje odosobnienie trwało tylko trzy miesiące. Moja mama uznała, że skoro szkoła jest dla mnie tak ważna, to skróci cały proces. Więc z tego powodu na przykład nie umiem robić wszystkich tradycyjnych ręcznych wyrobów kultury Wayuu.

    Jak wspominasz ten czas?

    Jest to jedno z najpiękniejszy wspomnień. Nauczyłam się dużo o sobie, o swojej kulturze, o przodkach. Dzięki temu, że byłam w odosobnieniu, wiem skąd pochodzę i kim jestem. Mogę spokojnie mówić o swojej kulturze. Gdybym nie była w odosobnieniu, to nie byłabym w stanie dzisiaj z panią rozmawiać. Dzięki odosobnieniu znam swoją wartość. Niektóre moje rówieśniczki nigdy nie były w odosobnieniu. Nie miały sposobności dowiedzieć się o tradycjach i zwyczajach Wayuu. Zaczynają żyć według zachodniego stylu, często wstydząc się swojej kultury.

    A jaka jest wiodąca religia wśród Wayuu?

    Mamy swoje wierzenia. Życie codzienne jest przesiąknięte religią. Wierzymy w jednego boga o imieniu Maleiwa. Nasza wiara w odróżnieniu od Biblii uczy, że bóg najpierw stworzył kobietę – pająka o imieniu Wolumka (dosł. pająk). Na początku bóg stworzył deszcz, ciemność, góry. Deszcz zakochał się w ziemi. Z tej miłości zrodziły się rośliny i wegetacja. Z roślin zrodziły się zwierzęta. Ze zwierząt powstali ludzie. I tak powstał ród Wayuu. Każde nasze nazwisko oznacza któreś zwierzę. Wayuu są podzieleni na klany, które wywodzą się od zwierząt.

    Ile jest klanów?

    Dokładnie nie wiem, ale około 15 klanów.

    Czy poszczególne klany mają jakieś cechy charakterystyczne?

    Na przykład klan Uriana (Zając) cechuje spryt. Zgodnie z wierzeniami, zając wiedział, jak rozwiązać problemy czy umknąć przed niebezpieczeństwem lub przystosować się do nowych warunków. Babcia opowiadała mi różne legendy, żebym zrozumiała swoje nazwisko. Pamiętam historyjkę o tym, jak zając szedł do lasu zbierać owoce. Kiedy zobaczył ptaszki, to powiedział im, że niedaleko jest wąż, który zaraz je zaatakuje. Spłoszone ptaszki odleciały, pozostawiając mu wszystkie owoce. Zając był najsprytniejszy, zawsze znalazł drogę do celu bez krzywdzenia innych.

    Czy w rodzinie Wayuu bardziej oczekuje się narodzin syna czy córki?

    Płeć nie ma znaczenia. Liczy się tylko przebywanie z dziećmi. Uważamy, że mama nie powinna zostawiać dziecka, wychodząc do pracy. Dzieci spędzające całe dzieciństwo przy boku mamy mają z nią silniejsze więzy i okazują jej więcej szacunku. W rodzinach przekazujemy sobie także wiedzę na temat różnych typów ludzi. Według sposobu poruszania się dziecka, dobierania słów, reakcji w różnych sytuacjach potrafimy już u kilkuletniego dziecka określić, jaki typ człowieka z niego wyrośnie.

    Kobiety Wayuu malują sobie twarze na dwa sposoby. Malują czerwone wzory i czernią sobie twarz. Czy to ma znaczenie?

    Malowanie na czarno to maseczka z grzyba. Działa jak kosmetyk 2 w 1, tzn. krem przeciwzmarszczkowy i filtr UV. Te czerwone malunki to reprezentacja nazwiska. Dzięki nim można rozpoznać, z jakiego klanu jest dana osoba. Czerwone wzory zdobią twarze kobiet tylko z okazji ważnych uroczystości rodzinnych takich jak ślub.

    Wojtek: Czasami w szkołach w regionie La Guajira są dni, w których dzieci przychodzą w swoich strojach regionalnych i właśnie z tymi malunkami na twarzy.

    Zwyczaje pogrzebowe Wayuu również są zupełnie inne od naszych. Czy to prawda, że chowacie zmarłego dwa razy?

    Tak. Pierwszy pogrzeb odbywa się tuż po śmierci. Jeżeli nastąpiła już sztywność mięśni, to osoba kąpiąca nieboszczyka, przemawia do niego w ten sam sposób, jak za jego życia, by mięśnie się rozluźniły. Po przygotowaniu ciała zmarłemu do ust wlewa się specjalny napój lub alkohol (rum), żeby jego ciało nie rozkładało się zbyt szybko. Następnie kładzie się ciało w hamaku pod zadaszeniem na dworze. Przez jeden dzień i noc przychodzi go opłakiwać rodzina i znajomi. Takim obrzędom zawsze towarzyszy ubój zwierząt. W tym czasie mężczyźni mają obowiązek pić tradycyjny napój alkoholowy z trzciny i kory drzew. Woń alkoholu ma przebić zapach zmarłego, więc złe duchy go nie wyczują i nie mogą wstąpić do ciała nieboszczyka. Później zmarłego grzebie się w hamaku na cmentarzu w ustalony sposób, tak by jego dusza odpoczywała w pokoju. Kolejne spotkanie rodzinne odbywa się na cmentarzu po 9 nocach od dnia pogrzebu. Rodzina upewnia się, że złe duchy trzymają się z dala. Następne biesiady rodzinne na cmentarzu odbywają się po 6 i 12 miesiącach.

    Ostatnia osoba, która miała kontakt ze zmarłym (kobieta myjąca ciało), musi przez dany okres dotrzymywać pewnych ograniczeń: nie jeść mięsa, i zachowywać wstrzemięźliwość seksualną. Dotrzymywanie tych zasad gwarantuje szybszy rozkład ciała zmarłego. Jeżeli w dniu powtórnego pochówku na kościach zmarłego pozostają resztki miękkich tkanek, to świadczy o tym, że osoba ta zaniedbała zasady diety i wstrzemięźliwości seksualnej.

    Drugi pogrzeb odbywa się po trzech do pięciu lat od pierwszego. Rodzina ustala termin drugiego pochówku, który musi nastąpić do roku po wspólnych obradach. W tym czasie rodzina oszczędza pieniądze, każdy powinien się dołożyć do realizacji drugiego obrzędu. Wybrana osoba odpowiada za oczyszczenie kości zmarłego i włożenie ich do glinianego wazonu. Drugi pogrzeb jest ważniejszy, traktowany jest jako ostateczne pożegnanie. Cała liczna rodzina zjeżdża się z różnych końców regionu i wspólnie nieraz wiele godzin przewozi szczątki zmarłego na wspólny cmentarz danego rodu. Wayuu wierzą, że po ostatnim pochówku dusza zmarłego jest gotowa udać się z wirem wiatru do krainy swych przodków. Zmarłego wolno wspominać, lecz nie mówi się już o nim imiennie i nie wchodzi z nim w żaden kontakt, ani w snach.

    Jak to w snach?

    Dla Wayuu sny są bardzo ważne, ponieważ przepowiadają przyszłość. W codziennym życiu spotykamy się z dobrymi lub złymi duchami. Poprzez sen Wayuu może unikać zła i chorób. Z tego powodu zawsze ważne jest, aby Wayuu wstał wcześnie i opowiedział sny babci lub całej rodzinie. Wypowiedziane sny się nie spełnią. Jeśli przyśni się choroba, babcia przemyśli znaczenie snu i wskaże, jak się do tego odnieść. Kiedy Wayuu ma nocne koszmary lub majaczy, musi się po przebudzeniu wykąpać. Następnie wygoni demona ze swego ciała, głośno wymawiając słowa: Demonie, nie jesteś moją rodziną, nie boję się ciebie, odejdź, jesteś tylko duszą.

    Przeczytałam, że Wayuu jako jedno z nielicznych plemion rdzennych Amerykanów nie podporządkowało się kolonizatorom hiszpańskim. Jakie były pierwsze kontakty Wayuu ze światem zewnętrznym?

    Pierwsze kontakty z rdzenną ludnością zostały nawiązane w wyniku kolonizacji. Hiszpanie, którzy przybyli na terytorium Ameryki Łacińskiej, nie dowierzali swoim oczom, kiedy spotkali ludzi w tej części Kolumbii. Na tym terenie półpustynnym, gdzie przez większość roku brakuje wody, bardzo trudno przeżyć. Jak się można domyślić, spotkanie dwóch różnych kultur nie mogło być przyjazne. Cudzoziemcy próbowali narzucić rdzennym mieszkańcom swój język, obyczaje, religię. Zdarzały się wojny z dużymi stratami po obu stronach. Wayuu byli jednak niezłomni i wytrwali, więc Hiszpanom nie udało się nigdy podporządkować ludu Wayuu, jako jedynego w Kolumbii.

    Czy pamięć o tym się przekazuje?

    Jeżeli chodzi o mnie, to historię opowiadała mi już moja babcia, która zmarła w 2007 roku. Moja babcia miała ponad 100 lat, lecz nikt tego nie wie dokładnie. Babcia opowiadała, że nasze plemię jest bardzo silne, nigdy się nie podporządkowało. Jesteśmy tak silni, że zło nas nigdy nie przeciągnie na swoją stronę. To jest wskazówka także dla mnie, żeby żyć tak, jak nasi przodkowie. Babcia była dla mnie bardzo ważna. Nauczyła mnie wielu rzeczy, które jeszcze potem potwierdzili mi w szkole. Historii Wayuu uczymy się w szkole jako osobnego przedmiotu.

    Czego nauczyła cię jeszcze babcia?

    Uczyła mnie, co oznacza symbolika przedstawiona na naszych wyrobach tkackich i szydełkowych. Uczyła mnie historii poszczególnych nici. Każdy rodzaj nici używany do tkania ma swoją historię. Nie nauczyłam się jednak tkania ani szydełkowania, natomiast znam symbolikę. W naszej kulturze bardzo ważnym symbolem jest czerwona nić z dwoma czerwonymi koralikami. Taką nić zawiązuje się dziewczynkom w wieku 3-5 miesięcy wokół brzuszka. Czerwony kolor jest symbolem krwi, koraliki to kamyki z tamtejszych gór i mają przekazywać energię i siłę La Guajiry. Zawiązana nić symbolizuje miłość i harmonię i chroni dziewczynę do momentu urodzenia jej pierwszego dziecka.

    Czyli tę nić można jakoś poszerzać?

    Tak. Ona jest regulowana.

    A kiedy się ściąga?

    Czasami już w zaawansowanej ciąży, kiedy okazuje się, że nić jest za krótka (śmiech).

    Wiem, że jesteście parą i planujecie wspólne życie? Czy to nie jest dla was trudne pogodzić te dwa tak różne światy?

    Wojtek: Uważam, że da się to połączyć. Moja ciocia wyszła za Syryjczyka. Potrafiła dostosować się do zwyczajów i religii męża, on natomiast zaadaptował się do życia w wielkim mieście Europy. Należy sobie wyznaczyć wspólne cele oraz granice, w których się poruszamy. Trzeba być otwartym na inne poglądy i próbować zrozumieć, dlaczego ktoś patrzy na świat inaczej. Może uda nam się kroczyć drogą środka?

    Johana: Nie jest ważne z jakiej kultury się pochodzi. Ważne jest, co się czuje. Jeżeli człowiek ma w sobie harmonię i spokój wewnętrzny, może związać się z każdym. Miłością wszystko da się rozwiązać, dzięki niej można zrozumieć drugą osobę. Dla Wayuu bardzo ważna jest empatia.

    Wiecie, gdzie zamieszkacie w przyszłości?

    To zależy od tego, jaka będzie sytuacja w Kolumbii. Człowiek Wayuu jest przywiązany do swojej ziemi, jest przyzwyczajony do swojego sposobu życia. Jeżeli będziemy mieli dzieci, to na początku na pewno chciałabym mieszkać w Kolumbii i nauczyć je kultury mojego rodu, pokazać im swoje korzenie. Później, kiedy dzieci osiągną wiek szkolny, wolałabym przyjechać do Czech, żeby miały możliwość solidnego wykształcenia. To dla mnie bardzo ważne, żeby moje dzieci umiały myśleć o życiu jak Wayuu, niezależnie od tego, jak potoczą się nasze losy.

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Reklama

      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego