Sylwia Grudzień
E-mail: sylwia@zwrot.cz
DĄBROWA / W minioną sobotę 1 października w Dąbrowie odbyła się akademia z okazji 75-lecia Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego. Zebrana publiczność miała możliwość obejrzenia trzygodzinnego koncertu, który był bardzo zróżnicowany pod względem gatunków muzycznych. Każdy więc mógł znaleźć coś dla siebie.
Imprezę zorganizowały miejscowe koła z obwodu orłowskiego – Dąbrowa, Orłowa-Lutynia, Orłowa-Poręba i Rychwałd. Na akademii była obecna burmistrz gminy Dáša Murycová.
Polski Związek Kulturalno-Oświatowy to największa pod względem liczby członków polska organizacja w Czechach, licząca około 12 tys. członków. W tym roku organizacja obchodzi 75-lecie swojego istnienia. Z tej okazji w wielu kołach organizowane są różnego rodzaju wydarzenia.
Wystąpiły dzieci, młodzież i dorośli
W czasie akademii w Dąbrowie najpierw wystąpiły dzieci z polskiego przedszkola z Orłowej-Lutyni, które skradły serca publiczność nie tylko tańcem, ale i strojami, które nawiązywały do jesienne aury. Dzieci ze szkoły podstawowej wykonały natomiast kilka piosenek o jesieni.
Następnie wystąpił chór mieszany „Zaolzie” z Orłowej, który zaprezentował wybrane utwory ze swojego repertuaru. Rockową atmosferę wprowadził zespół Old Boys Band. Na koniec zatańczyły i zaśpiewały gwiazdy wieczoru, czyli Zespół Pieśni i Tańca „Suszanie” oraz zespół śpiewaczy „Chórek”. „Suszanie” zaprezentowali poloneza, tańce cieszyńskie i taniec żydowski.
Na temat organizacji imprezy i przyszłości Miejscowego Koła PZKO w Dąbrowie rozmawiamy z jego prezesem Piotrem Czapkiem.
Jak wyglądały przygotowania akademii z okazji 75-lecia Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego?
Przyznam, że cała impreza powstała z mojej inicjatywy, kiedy to w marcu tego roku zwołałem spotkanie prezesów obwodu orłowskiego. Ponieważ rada obwodowa Orłowy nie działa, żeby zorganizować tego typu imprezę, musieli się spotkać prezesi. Z doborem zespołów nie było problemu, bo wiemy, na co nas stać. Wiemy, kto co umie i co możemy pokazać. Na spotkaniu prezesów ustaliliśmy więc, że imprezę zorganizujemy. I jak pani widzi, doszła ona do skutku i mam nadzieję, że ludziom się podoba.
Proszę powiedzieć, jak się żyje Polakom na rubieżach Zaolzia?
Stoimy właśnie przed wielkim problemem. Nasze miejscowe koło ma czterdziestu ośmiu członków. Z tego członków do lat czterdziestu mamy siedmiu. Większość ma już ponad sześćdziesiąt lat. A oprócz tego, szkody górnicze, które powstały w Dąbrowie, tak przerzedziły naszą społeczność, że właściwie połowa naszych członków nie mieszka już w Dąbrowie.
Czyli są aż takimi patriotami lokalnymi, że nie przepisali się do kół w nowym miejscu zamieszkania?
Tak. I jeżdżą na nasze imprezy! Ci ludzie chcą się spotykać. I to jest najważniejsze, jeżeli chcemy utrzymać nasze tradycje, nasze zwyczaje. Musimy się spotykać, aby to wszystko zaszczepiać wśród najszerszego grona osób. Na dzisiejszą imprezę przyszła jedna z naszych członkiń, mająca ponad osiemdziesiąt lat, ze swoją wnuczką.
Ale chyba jest się z czego cieszyć, bo na imprezie są przedstawiciele wszystkich pokoleń. Jest bardzo dużo dzieci.
Tak, ale te dzieci, które tutaj są, pochodzą z Orłowej i Lutyni. Na dzień dzisiejszy w Dąbrowie nie ma dziecka polskiej narodowości.
A czy pan pochodzi z Dąbrowy?
Nie. Do Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego wstąpiłem pięćdziesiąt lat temu w Lutyni Dolnej, bo tam mieszkałem. A w Dąbrowie się ożeniłem i tu już działam od ponad trzydzieści lat.
A jak pan widzi przyszłość tego koła?
Widzę to w czarnych barwach, ponieważ tych członków poniżej czterdziestego roku życia jest tylko siedmiu. Nie widzę też, żeby ludzie do Dąbrowy wracali.
Komentarze