Redakcja
E-mail: redaktor@zwrot.cz
CZESKI CIESZYN / W piątek 21 października mali widzowie obejrzeli kolejną premierę Sceny Lalek Bajka. Tym razem aktorzy zabrali milusińskich na pokład Nautilusa w towarzystwie profesora Arronaxa i jego wiernego sługi Conseil’a. W spektaklu „20 000 mil podmorskiej żeglugi” znajdziemy przygodę, naukę, odwieczną walkę dobra ze złem i pytanie o granice wolności. A wszystko to w przystępnej dla dzieci formie i pięknej scenografii.
„20 000 podmorskiej podróży” to powieść przygodowa i fantastyczno-naukowa autorstwa Juliusza Verne’a. Jest to druga część trylogii, w skład której wchodzą „Dzieci kapitana Granta”, „Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi”, „Tajemnicza wyspa”. Pierwszy polski przekład pojawił się w odcinkach i w postaci książkowej w 1870 roku. Akcja książki rozgrywa się w roku 1866, a główne postacie to tajemniczy kapitan Nemo, profesor zoologii Pierre Aronnax oraz jego służący Conseil i harpunnik Ned Land.
Akcja zaczyna się od pościgu za tajemniczym stworem zatapiającym brytyjskie okręty, uznawanym za wielkiego wieloryba. Profesor Aronnax, Conseil i Land biorą udział w nim na pokładzie amerykańskiej fregaty. Winowajcą zatonięć statków okazuje się nie wieloryb, a okręt podwodny o nazwie Nautilus. Uszkadza on fregatę, a Aronnax z towarzyszami wpadają do wody i dostają się na jego pokład. I tu dopiero zaczyna się przygoda…
W oryginalnym rękopisie Verne’a Nemo był polskim arystokratą
Kapitan Nemo to najbardziej enigmatyczna postać ze wszystkich bohaterów Verne’a. Ten tajemniczy, bogaty poszukiwacz przygód dowodzi supernowoczesną łodzią podwodną Nautilus. Używa jej do odkrywania tajemnic mórz, ale przede wszystkim do zatapiania angielskich statków. Lubi też pomagać i wspierać bojowników o wolność, a konkretnie greckich powstańców przeciwko Turkom.
Co ciekawe, w oryginalnym rękopisie Verne’a Nemo był polskim arystokratą, którego rodzina, w tym dzieci, została wymordowana przez Rosjan, a przyjaciele zginęli na Syberii. Tak scharakteryzował swojego bohatera pisarz w liście skierowanym do wydawcy.
Wydawca, Pierre-Jules Hetzel, nie chciał jednak, by Nemo był Polakiem. Obawiał się, że jego książki przestaną się sprzedawać w Rosji, nie chciał narażać na szwank stosunków francusko-rosyjskich. Z dzisiejszej perspektywy może się to wydawać śmieszne, ale w tamtym czasie wydawnictwo Hetzela było jednym z największych i gdyby doszło do zakłócenia stosunków dyplomatycznych, wpłynęłoby to na jego interesy biznesowe nie tylko w Rosji, ale i we Francji.
Buntownik, który wypowiedział wojnę kolonialnej potędze Anglii
Więc Verne się podporządkował. Jego romantyczny buntownik został kapitanem „Nikt” (nemo po łacinie). Przekształcona postać nie miała narodowości. Nemo był samotnym mścicielem (nikt tak naprawdę nie wiedział, co chciał pomścić), który mówił do swojej załogi „nieznanym językiem”.
Dopiero w „Tajemniczej wyspie” (jednej z części trylogii), autor wyjaśnia, że jest hinduskim księciem Dakkarem, który stał na czele powstania przeciwko Anglikom. Po jego zdławieniu wraz z dwudziestoma najwierniejszymi towarzyszami zbudował łódź podwodną Nautilus, przyjął bojowe imię Nemo i wypowiedział wojnę „tyranom lądowym”, czyli kolonialnej potędze Anglii.
„Odseparowanie się od tych, którzy mnie skrzywdzili, nie jest drogą”
Zapraszamy do przeczytania krótkiej rozmowy z Marką Míkovą, reżyserką i autorką dramatyzacji „20 000 mil podmorskiej żeglugi”. Marka Míková współpracuje ze Sceną Lalek Bajka od wielu lat, współtworzyła m.in. takie spektakle, jak „Tajemnicza szafa”, „Pójdźmy wszyscy do stajenki”, „Śpiąca Królewna”, „Mały Książę” czy „O Słońcu, Księżycu i Wietrze”. Rozmawia Lena Pešák.
Skąd pani pochodzi i co sprawiło, że zakochała się pani w teatrze lalek?
Urodziłam się w Czeskich Budziejowicach, ale moi rodzice wkrótce po moich narodzinach przenieśli się do Pragi i od tamtej pory tam mieszkam. Teatr podobał mi się od zawsze, grałam dla rodzeństwa, rodziny i postanowiłam zdawać do szkoły teatralnej. Dzięki temu dostałam kilka ról telewizyjnych i filmowych, później skończyłam reżyserię i dramaturgię na DAMU.
Może wszyscy nie wiedzą… jest pani Śpiącą Królewną z czeskiej bajki filmowej „Jak se budí princezny” (1978 r.)?
Tak. Miałam szczęście wystąpić w filmie Václava Vorlíčka i zostałam wieczną księżniczką.
Jaka jest pani ulubiona część procesu twórczego w trakcie powstawania spektaklu?
Bardzo lubię, kiedy mogę sama napisać lub udramatyzować sztukę, potem ją wyreżyserować, a najlepiej w niej i zagrać. Cały proces jest przygodą, ale nie zawsze się udaje.
Jakie jest przesłanie spektaklu „20 000 mil podmorskiej żeglugi”?
Głównym przesłaniem powinno być to, że odejście, ukrycie, odseparowanie się od tych, którzy mnie skrzywdzili, nie jest drogą. Potrzebujemy na nowo wejść w relacje, na nowo zaufać, przebaczyć.
Co najbardziej panią zafascynowało w historii Verne’a?
Świat, który wymyślił Verne jest fascynujący. To część dzieciństwa, do którego uwielbiamy wracać. Nieprzenikniony Nemo, łódź podwodna i tajemnicze głębiny oceanu.
Oraz pytanie o to, czym jest wolność, jakie są jej granice?
Kim jesteśmy? I jacy jesteśmy naprawdę?
Jest pani również autorką pięknych książek dla dzieci, tegoroczną laureatką Magnesia Litera w kategorii książek dla dzieci i młodzieży.
Pisałam od zawsze. Piosenki, wiersze, sztuki teatralne. Pierwszą książkę, „Roches a Bžunda” pisałam chyba przez rok, początkowo nikt nie chciał wydać tej książki. W końcu Wydawnictwo Baobab zdecydowało się na ten krok i rozpoczęło moją karierę pisarską.
Proszę opowiedzieć nam o projekcie „Lalki w szpitalu”, z którym jest pani związana od lat.
„Loutky v nemocnici” to organizacja non-profit, która obecnie liczy 25 członków. Są wśród nas aktorzy, lalkarze, muzycy i jeden terapeuta. Staramy za pośrednictwem muzyki i lalek ułatwić dzieciom pobyt w szpitalu. Robimy to od 16 lat i muszę powiedzieć, że to działa. Lalka jest podobna do zabawki, dziecko nie boi się jej, łatwo nawiązuje z nią kontakt, a lalka łatwo go rozśmiesza. Odrywa go od przeżywanej rzeczywistości – choroby i dzięki temu szybciej rozpoczyna proces uzdrawiania. To prawie cud. To coś, co ma sens. Bardzo się cieszę, że to robimy. W tej chwili potrzebujemy kilku pomocników w szpitalach poza Pragą.
Znamy panią jako osobę wiecznie uśmiechniętą i serdeczną, wierzy pani w człowieka, co z resztą zauważyć można i w naszej sztuce.
Taka już się urodziłam. Tak po prostu jest mi dobrze. Każdy dzień jest dla mnie prezentem. Nie wiemy, jak długo tu będziemy…
Materiały prasowe Sceny Lalek Bajka, SG