Halina Szczotka
E-mail: halina.szczotka@zwrot.cz
TRZYNIEC / Trzy tysiące zawodników w piątek przybyło do Trzyńca, żeby stanąć na starcie Beskidzkiej Siódemki — ekstremalnego biegu górskiego. Zawody od samego początku cieszą się ogromną popularnością.
Zawodnicy mają do pokonania 101,5 kilometra z przewyższeniem 5500 metrów. O godzinie 13.00 otwarto bramy miejsca akredytacyjnego w Hali Sportowej STaRS w Trzyńcu. Tam zawodnicy otrzymali chip, numery startowe, koszulki.
W związku z pandemią zmieniono też rozpoczęcie zawodów. Pierwsi zawodnicy mogli startować już o godz. 15.00, wtedy też na starcie pojawiło się najwięcej uczestników.
Ci, którzy postawili sobie za cel przebiegnięcie trasy do 16 godzin, mieli okazję wystartować zbiorowo o godzinie 22.00, co wiązało się też m.in. z wyjątkową atmosferą na starcie.
Jednak pozytywna energia panowała na starcie również po południu.
– W zeszłym roku nie starczyło nam sił, by dojść do celu, skończyliśmy w Czeladnej, w tym roku chcemy zobaczyć cel w Frensztacie – odpowiadało wielu uczestników.
– W Beskidzkiej Siódemce uczestniczymy już po raz piąty, to taki szczyt naszego sezonu, przynajmniej mamy motywację do porządnych treningów. Jakie mamy ambicje? Dojść do mety z uśmiechem i w zdrowiu – powiedziała dwójka zawodników, którzy do Trzyńca przyjechali z Ostrawy.
Ciężka praca, pot, pęcherze, ból, kryzys, ale też euforia ze zwycięstwa – często nad samym sobą – to wszystko łączy Beskidzką Siódemkę.
11 godzin, 20 minut i 48 sekund — dokładnie tyle potrzebował dziewiętnastoletni Matěj Beneš, aby wygrać. Wśród kobiet najlepsza okazała się Hana Holoubková z czasem 13 godzin i 35 minut. Wyniki poszczególnych kategorii można znaleźć tutaj.
Tagi: Beskidzka Siódemka