KOJKOWICE / Przed sześćdziesięciu laty zamknięto polską szkołę w Kojkowicach. W wiosce, która obecnie jest najmniejszą dzielnicą Trzyńca, powstała na początku XX wieku.
Po ogłoszeniu edyktu tolerancyjnego przez cesarza – reformatora Józefa II ewangelicy z Dzięgielowa i Puńcowa (obecnie po polskiej stronie granicy) oraz Kojkowic założyli własną szkołę wyznaniową w Puńcowie. Na początku XX wieku Kojkowice odłączyły się, ponieważ mieszkańcy postanowili zbudować własny budynek szkolny. Jak stwierdza historyk regionalny Stanisław Zahradnik, pochodzący właśnie z Kojkowic, decyzja ta zapadła 7 lutego 1902 roku na zgromadzeniu kojkowian.
Wybudowanie szkoły
Działkę budowlaną zakupiono od rolnika Józefa Tomicy. Uroczystość położenia kamienia węgielnego miała miejsce 4 października 1906. Pracami budowlanymi kierował budowniczy Jaroslav Kubeš, który wypracował również projekt. Jego biuro znajdowało się w wówczas samodzielnej gminie Bobrek, która w 1932 roku weszła w skład Cieszyna. Więźbę robił majster ciesielski Jan Josiek z Ropicy. Materiał budowlany dostarczali sami mieszkańcy gminy.
W dniu 8 września 1907 roku szkołę poświęcił znany pastor ewangelicki z Cieszyna dr Jan Pindór. Budynek z charakterystyczną wieżyczką posiadał jedną dużą izbę lekcyjną i mieszkanie dla nauczyciela. 320-kilogramowy dzwon do wieży ofiarował ówczesny wójt gminy Paweł Kajzar i jego krewni. Sam Kajzar położył wielkie zasługi dla powstania szkoły. Krzyż na wieżyczkę podarował I radny gminy Andrzej Hławiczka, przyszły przełożony Kojkowic, drewno na wieżę II radny gminy Paweł Kajzar mł.
Kierownikiem tylko na jeden rok
Pierwszym kierownikiem szkoły został 39-letni Jerzy Raszka z Wędryni, który jednak już w następnym roku (4 września) zmarł. Pogrzeb odbył się w jego rodzinnej miejscowości, uczestniczyło w nim wielu ludzi.
Na miejsce Jerzego Raszki przyszedł w 1909 roku pochodzący z Bażanowic Jan Ofiok, który był zarazem aktywnym działaczem społecznym. Funkcję tę pełnił do roku 1928.
W 1932 roku w Kojkowicach powstała szkoła czeska, początkowo jako prywatna placówka Slezskiej maticy osvěty lidovej, potem jako ekspozytura państwowej czeskiej szkoły ludowej w Lesznej Górnej. Po przyłączeniu Zaolzia do Polski w wiosce działała tylko szkoła polska, w czasie okupacji niemieckiej tylko szkoła niemiecka. Natomiast dzwon z wieżyczki poszedł na złom. W 1945 roku do szkoły uczęszczało 23 dzieci, rok później została zamknięta. Jednak w 1948 roku ponownie ją otwarto.
Zamiast szkoły dom kultury
Początkowo działała jako ekspozytura szkoły w Lesznej Dolnej, w roku 1954 usamodzielniła się. W obiekcie mieściła się tylko jedna klasa, z której korzystali uczniowie zarówno polskiej, jak i czeskiej szkoły. Nauka odbywała się na zmiany. Później lokal klasowy podzielono na dwa mniejsze. W 1961 roku – na skutek ubytku dzieci – obie szkoły – polską i czeską – zamknięto. Funkcję kierownika piastował wówczas Paweł Gajdzica, społecznik.
Były budynek szkolny mieszkańcy w czynie społecznym zaadaptowali na dom kultury, przez co zupełnie zatracił swój pierwotny wygląd.
Twarzą w twarz ze śmiercią
Wspomniany wyżej pastor Jan Pindur należał do najbardziej znanych duchownych ewangelickich na Śląsku Cieszyńskim. Był też autorem szeregu książek i publikacji oraz wielu artykułów. To on właśnie, przeszło rok przed poświęceniem szkoły, omal nie przypłacił życiem tragedii na cmentarzu w Koniakowie (obecnie dzielnica Czeskiego Cieszyna), kiedy w trakcie wygłaszanego przez niego kazania pogrzebowego, w stłoczonych ludzi trafił piorun kulisty, siejąc straszliwe spustoszenie. Trzynaście osób poniosło śmierć, kolejne dwadzieścia dwie zostały ranne.
Pastor po uderzeniu pioruna stracił przytomność. Kiedy ją odzyskał i otrząsnął się z szoku, nakazał kilku mężczyznom, którzy wyszli z tragedii bez szwanku, by zanieśli trumnę ze zmarłym do grobu, gdzie dokończył pochówku. Dopiero potem pozwolił zawieźć się do Cieszyna, gdzie pod troskliwą opieką swej żony powoli wracał do zdrowia. Jednak po pogrzebie w Koniakowie żelazne dotąd zdrowie pastora pogorszyło się. Pojawiły się oznaki cukrzycy, a w dodatku pastor miał problemy ze wzrokiem i bóle głowy.
Nabożeństwo w obecności cesarza
W niespełna cztery miesiące po tragedii w Koniakowie w ramach odbywających się wielkich manewrów wojskowych do Cieszyna przybył cesarz Franciszek Józef I. Była to jego czwarta i ostatnia wizyta w mieście nad Olzą. Chociaż katolik z przekonania, nie był przeciwny innym wyznaniom – w niedzielę 2 września 1906 roku udał się do uroczyście przyozdobionej synagogi żydowskiej, a o godz. 16.00 wziął udział w nabożeństwie w wypełnionym po brzegi wiernymi kościele Jezusowym na Wyższej Bramie.
Przed ołtarzem cesarza przywitał – po niemiecku i po polsku – Jan Pindór. Fotel tronowy, na którym monarcha siedział podczas nabożeństwa, to obecnie jeden z wielu eksponatów Muzeum Protestantyzmu, które znajduje się w pomieszczeniach kościoła.
Podróż do Ameryki
Warto jeszcze wspomnieć, iż pastor dzięki znajomości języka angielskiego mógł w roku 1892 wyjechać do Wielkiej Brytanii a w następnym roku do Stanów Zjednoczonych, by zapoznać się z tamtejszym życiem kościelnym i społecznym. W Ameryce spędził półtora roku i w okresie trwania wystawy światowej w Chicago ewangelizował Polonię amerykańską
Pastor Jan Pindór zmarł 29 grudnia 1924 roku w szpitalu w Cieszynie. Uroczystość pogrzebowa odbyła się 2 stycznia 1925 roku w kościele Jezusowym. Uczestniczyło w niej 24 pastorów, przedstawiciele władz, wojskowi oraz tłumy ewangelików z obu stron Olzy. Jan Pindór został pochowany na cieszyńskim cmentarzu ewangelickim obok przedwcześnie zmarłej córki.
Manewry wojskowe w okolicach Kojkowic
W dniu 4 września 1906 roku manewry wojskowe przebiegały w okolicach Kojkowic.
Franciszek Józef śledził ich przebieg ze wzgórza zwanego Górka. Wśród wysokiej rangi dygnitarzy wojskowych w otoczeniu monarchy nie zabrakło również następcy tronu Franciszka Ferdynanda d’Este. Wydarzenie to przypomina pomnik, odsłonięty 8 września 1908 roku z inicjatywy władz gminnych z okazji manewrów, a zarazem sześćdziesięciolecia panowania cesarza. Na monumencie widniał napis w języku polskim: „Na pamiątkę pobytu Cesarza Franciszka Józefa I w gminie Kojkowicach w dniu 4 września 1906 dla uczczenia jego sześćdziesięcioletnich rządów 1848- 1908”.
Po I wojnie światowej na pomniku umieszczono tablicę w języku polskim upamiętniającą czterech kojkowiczan, którzy polegli w czasie wojny. Byli to: Jerzy Stokłosa, Adam Trombik, Józef Klimsza oraz Jan Cholewik. W późniejszym okresie tablicę tę przeniesiono do budynku polskiej szkoły. W 1950 roku na postumencie umieszczono dwujęzyczny napis: „Za trvalý mír – Za trwały pokój – r. 1950”. Wreszcie w październiku 2010 roku staraniem Miejscowego Koła PZKO oraz dofinansowaniu przez władze miasta Trzyńca pomnik został odnowiony.
Dawna tablica znaleziona w byłej szkole
W zeszłym roku podczas wiosennych porządków znaleziono w budynku byłej polskiej szkoły w Kojkowicach dawną tablicę z nazwiskami czterech obywateli Kojkowic, poległych w czasach pierwszej wojny światowej. Odkrycia dokonali miejscowi strażacy, którzy otworzyli zabite deskami pomieszczenie w piwnicy budynku. O znalezisku poinformowała redakcję Zwrotu Dorota Havlík. W planie jest odnowa już znacznie zniszczonej tablicy oraz znalezienie miejsca, gdzie można by ją umieścić. Na razie zamierzenia te wstrzymuje pandemia koronawirusa.
Wójt Paweł Kajzar
Na czele Kojkowic stał w latach 1882 – 1909 wymieniony już wyżej Paweł Kajzar.
Urodził się w 1854 roku. Między innymi w 1905 roku założył w wiosce Kółko Rolnicze, w 1908 roku w miejscowości powstała „Spółkowa Kasa oszczędności i pożyczek w Kojkowicach. W trakcie jego kadencji przystąpiono do wybudowania dróg z Kojkowic do Lesznej Dolnej oraz z Kojkowic do Lesznej Górnej. W 1914 roku Kajzar ofiarował parcelę pod budowę remizy strażackiej.
Udzielał się również jako prezbiter ewangelickiego zboru w Cieszynie, a później w Trzyńcu.
Był przedsiębiorczy i potrafił dobrze inwestować pieniądze. Dzięki niemu w Kojkowicach zaczęto na większą skalę wypalać wapno. Zmarł 1 stycznia 1931 roku, spoczął na kojkowickim cmentarzu.
Dzwonnica
W przeszłości w Kojkowicach dzwoniono w południe i na Anioł Pański z wieżyczki budynku szkolnego. Po zlikwidowaniu szkoły w 1961 roku, w latach siedemdziesiątych wzniesiono w czynie społecznym na kojkowickim cmentarzu dzwonnicę z małym dzwonem. W 2001 roku dzwon został skradzony. Wówczas dzięki zabiegom mieszkańca Kojkowic i społecznika Jana Ostruszki, kojkowiczanie otrzymali w grudniu 2002 roku w ramach rekompensaty za skradziony podczas wojny przez Niemców dzwon dwa niewykorzystane dzwony z 1923 roku z parafii ewangelickiej w Wengen w Niemczech.
Pośredniczył w tym ówczesny biskup Śląskiego Kościoła Ewangelickiego Augsburskiego Wyznania Vladislav Volný. Przy tej okazji kojkowiczanie zrekonstruowali siedmiometrową dzwonnicę, która już nie była w najlepszym stanie. Renowację wsparło finansowo przedsiębiorstwo „Dopravní stavby Ostrava”, które wówczas przeprowadzało prace na budowie drogi do byłego przejścia granicznego Horní Líštná / Leszna Górna. Większy z dzwonów waży 340 kilogramów, mniejszy 150 kilogramów. Przed instalacją do dzwonnicy było trzeba je wyczyścić i pomalować na srebrny kolor.
(gam)
Tagi: Kojkowice
Komentarze