indi
E-mail: indi@zwrot.cz
BŁĘDOWICE / Na wycieczkę, a w zasadzie aż cztery wycieczki po ciekawych i dalekich zakątkach naszego kontynentu zabrali w piątkowe popołudnie 12 kwietnia swych słuchaczy studenci, którzy w Domu PZKO w Błędowicach wygłosili ilustrowaną slajdami prelekcję „Zaolziocy we świecie“.
Adam i Roman Ligoccy, Tomasz Franek oraz Tomáš Maciejczyk postanowili spędzać cztery lata temu wakacje w ciekawej i poznawczej formie. Nie ukrywają, że do tego, by swoimi przeżyciami z wypraw podzielić się ze słuchaczami, zainspirowali ich „Gorole”. A swoją prelekcję zorganizowali świetnie.
Opowieść zaczęli od pierwszej wyprawy – do parku narodowego w Finlandii. Opowiadali o warunkach, jakie tamtejszy park stwarza turystom, o chatkach, które są ogólnie dostępne, wyjaśnili też jak się robi fińska świecę. – Trzeba wybrać z rozłupanego na cztery części pnia środek, związać pień drutem i rozpalić w środku ogień – instruowali, pokazując zdjęcie takiego ogniska, na którym można postawić menażkę, by ugotować jedzenie.
O tym, jak przygotowują swe wyprawy od strony kuchni, również opowiedzieli. I poczęstowali słuchaczy, którzy szczelnie wypełnili salę błędowickiego klubu, suszonym mięsem. Bo po pierwszej wyprawie, do której nie przygotowali się dostatecznie dobrze pod tym względem, opracowali system pakowania jedzenia tak, by się nie nadźwigać, a nie być też głodnym. Mianowicie przygotowują suszone mięso oraz warzywa. Oprócz tego zabierają ryż, kaszę kuskus. Wszystko w formie suchej. By przygotować posiłek wrzucają do garnka porcję suszu, zalewają wodą, gotują. Po czym wyposażeni każdy w swoją łyżkę pałaszują ze wspólnego gara.
Kolejna wyprawa, jaką opisali i zilustrowali, prowadziła przez rumuńskie góry Fagarasz. – Przez całe pasmo biegnie tam czerwony szlak. Jest podobnie, jak w Beskidach, a później już są kosodrzewiny – opisywali. I opowiadali o swych przygodach.
Np. o tym, jak w jedną noc wiało tak mocno, że na namiot chlapała woda z pobliskiego jeziora, a oni myśleli, że pada deszcz. Zniszczyło im wtedy jeden z namiotów. – Przez pierwszą połowę wyprawy byliśmy ciągle mokrzy, a podczas drugiej słońce poparzyło nam skórę – wspominali psikusy pogodowej aury.
W połowie prelekcji, po opowieściach z dwóch pierwszych wypraw, prelegenci nie tylko zaproponowali półgodzinną przerwę, ale wypełnili ją poczęstunkiem w postaci samodzielnie ugotowanego dania kuchni indyjskiej – ryżu z sosem curry. Była też herbata, woda z cytryną i piwo.
A później były kolejne opowieści: o wędrówce przez Sarek – najstarszy park w Szwecji, gdzie warunki nie były już tak komfortowe, jak w Finlandii, a w całym parku były tylko dwie chaty do spania. A że i tam pogoda ich nie rozpieszczała, wszystko mieli całkiem przemoczone.
Opisali m.in. ciekawy system przeprawy przez jezioro w Szwecji. – Można było albo zapłacić, albo przeprawić się samodzielnie. System jest taki, że na każdym brzegu musi być przynajmniej jedna łódka. Jeżeli więc po przepłynięciu na drugi na brzeg okaże się, że jest tylko jedna, to trzeba popłynąć z powrotem na pierwszy brzeg, przyholować stamtąd łódkę, zostawić i płynąć z powrotem. Godzina wiosłowania – opowiadali.
Ostatnią opisaną przez nich wyprawą była wędrówka przez Pireneje. – Szlaki oznakowane są jak w naszych Beskidach. Natomiast każdego dnia wychodziliśmy tysiąc metrów do góry, po czym schodziliśmy tysiąc metrów w dół – opisywali.
Opowiadali też o krowach, które są tam wszędzie – na łąkach, ale też i na turystycznych ścieżkach. – A to, co się wiąże z krowami, też jest wszędzie. Ludzie wydeptali tam ścieżki, a krowa, zwierzę inteligentne, skoro są ścieżki, to z nich korzysta – relacjonowali. I podkreślali, że kolory widoczne na zdjęciach z Pirenejów są autentyczne, nic z tymi zdjęciami nie robili, tam naprawdę zieleń jest tak soczysta, że pejzaż wygląda jak podkolorowany.
Wejście na prelekcję nie było biletowane, każdy mógł wedle własnego uznania wrzucić do ustawionej na barze skarbonki fundusze na dofinansowani kolejnej wyprawy, którą młodzi zaolziańscy podróżnicy chętnie po powrocie podzielą się ze słuchaczami.
(indi)
Tagi: PZKO Błędowice, „Zaolziocy we świecie“
Komentarze