CIESZYN / W piątek 5 kwietnia o piątej popołudniu w Cafe Muzeum spotkali się  Andrzej Drobik, Jarosław jot-Drużycki oraz Irena French, autorka wstępu i zakończenia wydanej niedawno książki „Jak stelak z werbusem. Listy o Śląsku Cieszyńskim”, czyli korespondencji Drobika z Drużyckim na temat tożsamości Śląska Cieszyńskiego.

Przywitał ich i zebranych gości, było to bowiem otwarte spotkanie autorskie, dyrektor Muzeum Śląska Cieszyńskiego Marian Dembiniok. Jak podkreśla French, książka szczególnie warta jest uwagi, gdyż autorzy w swych listach poruszają kwestie teraźniejszości i przyszłości regionu – Śląska Cieszyńskiego i wyodrębnionego z niego Zaolzia. 

Oczywiście historia regionu, który przez prawie 700 lat oderwany był od państwa polskiego (podczas gdy Zaolzie oderwane jest od reszty Śląska Cieszyńskiego raptem od stu lat), pojawia się w listach, jednak w zasadzie tylko w kontekście wyjaśnienia teraźniejszości.

Autorzy to Andrzej Drobik tu stela, Ustroniak, który, jak sam o sobie mawia, niechętnie opuszcza swą Małą Ojczyznę oraz Jarosław jot-Drużycki, ciekawy świata rodowity Warszawiak, który osiadł na stałe w Cieszynie i od dziesięciu lat spogląda na region okiem etnografa-reportażysty. Wymieniają się między sobą spostrzeżeniami na temat tego odrębnego od reszty świata skrawka ziemi, na którym obaj żyją. Listów swych jednak nie schowali do szuflad, a dzielą się nimi z Czytelnikami.

We wstępie Dembiniok zauważył, że autorzy w swej korespondencji dyskutują o problemach wynikających z trudnej i zawiłej, a często dramatycznej historii Śląska Cieszyńskiego. Autorzy, którzy czytali fragmenty swych listów, dyskutowali też o sprawach, o których nie napisali do siebie w listach. Rozwijali też dyskusję z listów.

Jedną z podniesionych przez nich kwestii była odrębność Zaolzia od reszty·Śląska Cieszyńskiego. Odrębność, która według analiz Drużyckiego zaczęła się tak naprawdę ugruntowywać nie tyle po 1920 roku, kiedy dawne Księstwo Cieszyńskie przecięła granica dwóch państw, a po 1981 roku, kiedy granicę tę szczelnie zamknięto. A kiedy ją otwarto, okazało się, że obie części dawnego Księstwa są już tak daleko mentalnie od siebie, że Drobik w swym liście zauważa: „Ja widzę to tak, że – niestety – dwie części Śląska Cieszyńskiego nie potrzebują siebie dzisiaj nawzajem, przynajmniej ludzie tych potrzeb nie widzą, oczywiście oprócz garstki, do której zalicza się kilku historyków, działaczy, muzealników, może dziennikarzy, no i ty.”.

Zresztą zwrócił też uwagę, że poczucie bycia tu stela bywa jeszcze bardziej rozdrobnione, i to do tego stopnia, że ktoś np. z Dobki, będącej dzielnicą Ustronia, potrafi powiedzieć: „my som stela, a ty jesteś z centrum”.

W odpowiedzi Drużycki zwrócił uwagę na podział Zaolzia na Goroliję i Doły. I choć mieszkańcy obu tych części spotykają się na Gorolskim Święcie, Festiwalu PZKO czy kilku innych ogólnozaolziańskich imprezach, to faktycznie odrębność tę widać. Ale już imprezy te nie bardzo łączą Polaków obu części Śląska Cieszyńskiego.

– Jak w Ustroniu mówiłem, że jadę na Gorola, to nikt z moich przyjaciół, znajomych, rodziny nie wiedział, co to jest Gorol. To trochę podsumowuje – wspominał Drobik. – A na Gorolu czułem się obcy, przyjezdny z Polski. Tak naprawdę dotykamy trzech poziomów bycia stela. Ja na Zaolziu nie czuję się, żebym był stela, czuję się jak ktoś, kto przyjeżdża – dodał.

French spytała Drużyckiego, czy zgadza się ze stwierdzeniem Drobika, że Polacy obu części nie potrzebują siebie nawzajem. – Raz, dwa, trzy – rozglądając się po sali doliczył do pięciu znajomych Zaolziaków, którzy przyszli na spotkanie do Cafe Muzeum po polskiej stronie Cieszyna.

– W przyszłym roku bodziemy obchodzili taką dosyć smutną rocznicę, mianowicie rocznicę powstania Zaolzia. Chociaż moim zdaniem dla niektórych Zaolziaków będzie to bardzo radosna rocznica, ponieważ oni się cieszą, że są Zaolziakami. Tam są Czechy, tam jest Polska, ta Polska zaczyna się już w Cieszynie, co mnie akurat śmieszy, bo dla mnie Polska zaczyna się w Białej, bo ja dopiero tam widzę ludzi, którzy myślą podobnie jak ja, o podobnej, polskiej mentalności i wydaje mi się, że to jest to, co już było powiedziane w „Hospicjum Zaolzie”, kiedy weryfikowałem to, co kiedyś usłyszałem z ust Józefa Szymeczka, że mamy do czynienia na Zaolziu z przejściem od grupy etnograficznej do narodu, a teraz z powrotem do grupy etnograficznej. Czyli ci ludzie zaczynają tworzyć swoją własną kulturę, swoje poczucie tożsamości. Owszem, pojawia się grono osób, które przekracza tą granicę nie tylko po to by iść na zakupy. Ale powstała w latach 80-tych granica mentalnościowa i kulturowa jest – dodaje Drużycki.

Nie zabrakło też dyskusji o fladze księstwa cieszyńskiego. Drobik zapytał Jota, czy flaga na Zaolziu jest obecna, a Irena French spytała, czy widzi we fladze szansę na coś, co spaja, łączy wszystkich mieszkańców Śląska Cieszyńskiego, również Czechów. Wszak, co zauważyła, dyrektor czeskocieszyńskiego Muzeum, Czech, ową flagę z radością ustawił na swym biurku.

Drużycki zaś odpowiedź zaczął od tego, że gdy tu przyjechał, zwrócił uwagę, że w odróżnieniu od Warszawy czy innych miast polskich tutaj wcale mieszkańcy nie wywieszają flag na domach prywatnych. Ani polskich, ani miasta czy powiatu, a więc i niedawno odtworzona flaga Księstwa Cieszyńskiego używana jest rzadko. Ale jest. Przykładowo na Domu Polskim jednego z czeskocieszyńskich Kół PZKO przy każdej imprezie wiszą trzy flagi: polska, bo impreza jest polska, czeska, bo jesteśmy na terenie Republiki Czeskiej, a pośrodku właśnie flaga Księstwa Cieszyńskiego.

Na koniec nie zabrakło czasu na głosy z sali. Janusz Branny zwrócił uwagę na fakt, że Cieszyn bardziej by łączył, gdyby był w Cieszynie dworzec. – Wtedy Zaolziacy bardziej by korzystali z tej Polski. Drugie, gdyby był teatr -– stwierdził.

Na to Drobik przyznał, że Cieszyn nie spełnia funkcji stolicy nawet w odniesieniu do polskiej części Śląska Cieszyńskiego. że z Ustronia do Cieszyna jeździ się do starostwa, skarbówki, ale na zakupy czy do kina już do Bielska.

Czym zatem jest Cieszyn, a czym Śląsk Cieszyński? Czy jego granice to już tylko powiat, obok którego jest odrębny już całkiem region – Zaolzie? A co z mieszkańcami Jasienicy, która przecież historycznie należała do Księstwa Cieszyńskiego, a teraz ciąży zdecydowanie bardziej ku Bielsku? A Frydeczczyzna czy okolice Morawki? To już nie Zaolzie, tam nie ma Polaków, ale przecież dawne granice Księstwa Cieszyńskiego sięgały od Białej po Ostrawicę.

Częściowo na te pytania Czytelnik znajdzie odpowiedzi czytając „Listy o Śląsku Cieszyńskim”. Ale być może jeszcze więcej pytań po lekturze wymiany spostrzeżeń i uwag na temat regionu mu się nasunie. Z pewnością czy to czując się tu stela, czy też będąc mieszkającym tu przyjezdnym chcącym bardziej zrozumieć miejscową mentalność, warto sięgnąć po tę zeszytowego formatu publikację.

Książkę „Jak stelak z werbusem. Listy o Śląsku Cieszyńskim. Korespondencja z lat 2015 – 2017”, Andrzej Drobik, Jarosław jot-Drużycki, wstęp i posłowie Irena French; Wydawnictwo Beskidy, Wędrynia 2019 kupić można n.in. W księgarni Zenona Wirtha w Czeskim Cieszynie.

(indi)

Tagi: , , , , ,

Komentarze



CZYTAJ RÓWNIEŻ



REKLAMA Reklama

REKLAMA
Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego