REGION / W ramach trzydniowych obchodów 10 urodzin Zamku Cieszyn część atrakcji wyszła poza siedzibę instytucji – jubilatki. Między innymi poprowadzona przez Jarosława jot-Drużyckiego, etnografa i publicystę, autora książki „Hospicjum Zaolzie” wycieczka pod hasłem „Przekrocz Olzę. Śląsk wytarty z pamięci?”.
W wycieczce wzięli udział goście Zamku z całej Polski, a także osoby z regionu. Jak się okazało wyprawa była bardzo wartościowa poznawczo zarówno dla gości z głębi Polski, w których przypadku nie dziwi fakt, że o Zaolziu wiedzą bardzo mało lub nic, ale także dla mieszkańców polskiej części Śląska Cieszyńskiego czy pobliskich regionów przygranicznych.
Uczestnicy wycieczki mieli okazję zobaczyć zarówno Goraliję, jak i Doły. Po drodze przewodnik opowiadał o historii trzynieckiego werku, jak i mijanych miejscowościach. Szczególnie dużo miejsca poświęcał zawiłościom historii w kontekście polskości oraz współczesnym kwestiom związanym z polską społecznością.
Mówił o miejscowościach, w których samorządach zasiadają Polacy, o polskim szkolnictwie i organizacjach, o wędryńskich gimnastach czy amatorskim zespole teatralnym, o imprezach, jak Bystrzycki Zlot.
Zaprowadził też uczestników wycieczki do jabłonkowskiego Domu PZKO, gdzie prezes PZKO Jan Ryłko opowiedział o tej największej polskiej organizacji poza granicami kraju, o szczegółach organizacji tak gigantycznego przedsięwzięcia, jakim jest Gorolski Święto, jak i o problemach, z jakimi borykają się polscy działacze na Zaolziu.
Po spacerze przez Jabłonków i zwiedzeniu tamtejszego cmentarza z orłem na pomniku poświęconym pamięci legionistów, gdzie zapalono znicze, jot poprowadził wycieczkę w stronę zaolziańskich dołów.
Odwiedzono, zapalając znicze także miejsce katastrofy polskich lotników żwirki i Wigury na Kościelcu i na cmentarzu w Stonawie, przy mogile polskich żołnierzy pomordowanych podczas wojny polsko-czechosłowackiej. Spore wrażenie na zwiedzających zrobiła stara Karwina, której nie ma, ale niektórzy znają ją z kart „Czarnej Julki” Gustawa Morcinka.
– Lubię podróżować, ale lubię i staram się odkrywać też to, co bliskie. Trzy tygodnie temu byłem w Tanzanii, ale też na bieżąco staram się zwiedzać to, co jest blisko domu. Często fascynuje nas to, co dalekie, a nie znamy tego, co bliskie. Na przykład przez Karwinę bardzo często jeżdżę na imprezy do Cieszyna, bo tędy jest szybciej samochodem, ale nie miałem świadomości, co tutaj kiedyś było – powiedział Leszek Szczasny z Raciborza
– Zazwyczaj sam poznaję świat i dawno nie byłem na wycieczce autokarowej, ale jestem bardzo zadowolony, bo dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy. Pierwszy raz miałem okazję zapoznać się z historią tego regionu, jego specyfiką. Nie wiedziałem, że jest tutaj tak duży odsetek polskiej ludności i że tak aktywnie działają – przyznał Leszek Szczasny.
– Wrażenie z Zaolzia? Dosyć przygnębiające. Chaos architektoniczny i zniszczenie krajobrazu. I to zarówno w tej górniczej części, jak i na przykład blokowisko w Jabłonkowie. Bardzo dużo przykładów bardzo ciekawej architektury różnych stylów, ale w kompletnym chaosie i bardzo zniszczonych.Natomiast bardzo podobał mi się Hawierzów. Bardzo piękny soc. Chętnie bym tam kiedyś wróciła zwiedzić miasto dokładniej – powiedziała „Zwrotowi” Anna Frąckiewicz z Muzeum Narodowego w Warszawie, która na Zaolziu była pierwszy raz, choć w Cieszynie już bywała.
(indi)