Yunona Bernatska urodziła się na Ukrainie, a jej życie zmieniło się całkowicie wraz z wybuchem wojny. Choć dziś mieszka za granicą, nie pozostaje obojętna na los swojego kraju. Aktywnie działa w ukraińskiej społeczności, organizuje zbiórki, uczestniczy w demonstracjach i przypomina światu, że Ukraina wciąż potrzebuje wsparcia. W rozmowie opowiada o trudnych decyzjach, rozłące z rodziną oraz o tym, jak radzi sobie z rzeczywistością, w której przyszło jej żyć.

    Czy możesz opisać moment, w którym po raz pierwszy uświadomiłaś sobie, że wojna na Ukrainie się rozpoczęła? Gdzie wtedy byłaś, co się działo?

    Za każdym razem, gdy zbliża się rocznica wybuchu wojny, wracam pamięcią do tego momentu. Pamiętam go bardzo dokładnie. Tego wieczoru byłam z przyjaciółmi w kinie. Seans skończył się około drugiej w nocy, już 24 lutego, ale nic jeszcze się nie wydarzyło. Mieszkałam wtedy we Lwowie, bardzo blisko kina, więc moi dwaj przyjaciele poszli ze mną do mojego mieszkania i tam zostali na noc.

    Co działo się potem?

    Kilka godzin później, nad ranem, usłyszeliśmy pierwsze syreny alarmowe. Ponieważ mieszkałam w centrum miasta, tamtejszy system ostrzegania działał jako jeden z pierwszych. Wtedy jeszcze nie rozumieliśmy, co się dzieje. Byliśmy zagubieni, nie wiedzieliśmy, co oznaczają te sygnały. Około szóstej rano, razem z moimi znajomymi i współlokatorką, zaczęliśmy oglądać przemówienie prezydenta Ukrainy – jedno z pierwszych, jakie wówczas wygłosił.

    Kiedy zdałaś sobie sprawę, że wojna na Ukrainie naprawdę się zaczęła, że to jest rzeczywistość?

    Rano dotarła do nas informacja, że Ukraina została zbombardowana już kilka godzin wcześniej. Pierwsze ataki miały miejsce między czwartą a piątą rano. W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że wojna naprawdę się rozpoczęła.

    Jaka był twoja pierwsza reakcja?

    Myślę, że najpierw właśnie obejrzeliśmy przemówienie prezydenta. To była pierwsza rzecz, którą wtedy zrobiłam, i byłam naprawdę przerażona. Następnie zadzwoniłam do rodziców. Spali, więc obudziłam ich i powiedziałam, co się dzieje. Moi rodzice mieszkają na obrzeżach mojego rodzinnego miasta, więc nie słyszeli syren tak wyraźnie jak ja w centrum Lwowa. Zadzwoniłam do nich, ponieważ widziałam, że lotnisko w moim rodzinnym mieście również zostało zbombardowane, i zapytałam, czy coś słyszeli. Na początku byli trochę zdezorientowani i chyba nie do końca rozumieli, co się dzieje.

    Jak od tamtej pory zmieniło się twoje życie? Minęły już trzy lata, odkąd wojna się zaczęła, i na pewno wiele się zmieniło...

    Tak, myślę, że życie wielu Ukraińców bardzo się wtedy zmieniło. Przez pierwsze półtora roku nadal mieszkałam na Ukrainie. Pracował i studiowałam na uniwersytecie – wykłady odbywały się online, ale zajęcia praktyczne prowadziliśmy stacjonarnie. Wszystko jednak zależało od alarmów lotniczych. Jeśli rozlegały się syreny, musieliśmy schodzić do schronu i dostosowywać się do sytuacji.

    W pracy też tak było?

    Było podobnie – wciąż normalnie pracowałam, ale w razie alarmu musieliśmy przerywać obowiązki i szukać schronienia. Wojna wpłynęła na nasze życie codzienne. Zwłaszcza zimą, gdy zaczęły się przerwy w dostawie prądu, obowiązywał harmonogram – przez cztery godziny mieliśmy prąd, a przez kolejne cztery nie było go wcale. Całe życie zostało podporządkowane wojnie i w wielu przypadkach nadal tak jest.

    Z tego co wiem, to postanowiłaś wyjechać z Ukrainy…

    Półtora roku temu przeprowadziłam się do Belgii, ale od tamtej pory byłam na Ukrainie dwa razy – pierwszy raz na Boże Narodzenie, a potem jeszcze raz. Wydaje mi się, że sytuacja z dostawami prądu trochę się poprawiła. Moi rodzice i cała rodzina nadal tam mieszkają. Mam z nimi stały kontakt, ale to oczywiście nie to samo.

    Czy można powiedzieć, że wyjechałaś z powodu wojny?

    Tak, myślę, że tak. Zawsze chciałam wyjechać za granicę, ale wojna była dla mnie dodatkowym impulsem. Gdyby jej nie było, pewnie nie zdecydowałabym się na wyjazd – albo przynajmniej nie w takich okolicznościach. Wojna sprawiła, że zaczęłam szukać nowych możliwości, również ze względów bezpieczeństwa i stabilności.

    Co było kluczowym momentem przy podejmowaniu tej decyzji?

    Życie na Ukrainie stało się trudniejsze – ceny gwałtownie rosną, gospodarka jest w złej kondycji, a sytuacja na rynku pracy jest skomplikowana. Wtedy jeszcze miałam pracę, ale i tak czułam, że wojna popycha mnie do działania, do poszukiwania czegoś nowego, być może za granicą, gdzie życie byłoby bardziej stabilne i bezpieczne.

    Jak twoja rodzina radzi sobie z obecną sytuacją? Zostali na Ukrainie i są tam od początku wojny…

    Szczerze mówiąc, mam wrażenie, że moi rodzice i wiele innych osób po prostu się do tego przyzwyczaili. Nauczyli się żyć w tych warunkach – budzić się przy dźwięku syren, dostosowywać do przerw w dostawie prądu. To stało się dla nich codziennością i chyba trudno im już sobie przypomnieć życie bez tego.

    A jeśli chodzi o twojego tatę, czy jako mężczyzna musiał wstąpić do wojska?

    Mój tata walczy na froncie, więc dla niego sytuacja zmieniła się najbardziej. Na początku był w domu z mamą i moją siostrą, ale potem musiał wstąpić do wojska. Utrzymujemy kontakt, wszystko jest w porządku. Mam nadzieję, że dostanie dodatkowy urlop i będę mogła zobaczyć go w nadchodzących miesiącach. Jestem z niego dumna.

    Jak ty radzisz sobie z tą zmianą? Wspominałaś o tym, jak zmieniło się życie twojego taty, ale dla ciebie to także musi być duże wyzwanie...

    To było i nadal jest dla mnie naprawdę trudne, bo na początku chyba do końca tego nie rozumiałam. Pierwsze dni były pełne stresu – zarówno dla mnie, jak i dla mojej mamy. Byłyśmy sparaliżowane, nie wiedziałyśmy, co robić, czego się spodziewać. Oczywiście cały czas martwiłam się o tatę.

    Miałaś okazję spotkać się z nim od tamtej pory?

    Kiedy przyjechałam na Ukrainę w grudniu, bardzo chciałam się z nim zobaczyć, ale został wysłany prosto z ośrodka szkoleniowego na front i nie mieliśmy szansy na spotkanie. Spędziłam na Ukrainie dwa tygodnie, a mimo to nie udało nam się zobaczyć.

    Jak udaje ci się zachować nadzieję w tej całej sytuacji?

    Naprawdę wierzę w naszych ludzi. Myślę, że nie jesteśmy narodem, który łatwo się poddaje – walczymy o naszą ziemię, wolność i kulturę. To właśnie ludzie, którzy tam są i walczą, podtrzymują tę nadzieję.

    Angażujesz się jakoś w pomoc dla swojego kraju?

    Ja myślę, że każdy stara się pomagać na swój sposób. Na przykład moja przyjaciółka zbiera pieniądze na drony czy amunicję dla żołnierzy, organizuje wolontariat. Ja zawsze staram się coś przekazać, wesprzeć finansowo. Organizowałam też spotkania z grami planszowymi dla Ukraińców i przy okazji zachęcałam uczestników do symbolicznej wpłaty, np. 5 euro, na pomoc Ukrainie. To nie tylko okazja do wspólnego spędzania czasu, ale także sposób na aktywne wsparcie. Każda, nawet najmniejsza inicjatywa ma znaczenie.

    Czy angażowanie się w pomoc jest dla ciebie ważne? Wiem, że często przebywasz wśród ukraińskiej społeczności – jak dużą rolę odgrywa to aktualnie w twoim życiu?

    Tak, to dla mnie naprawdę bardzo ważne. Na Ukrainie zazwyczaj szuka się znajomych ze wspólnymi zainteresowaniami, ale tutaj w Belgii zauważyłam, że większość osób, z którymi utrzymuję kontakt, to Ukraińcy. Dzięki nim czuję się bardziej jak w domu i mam poczucie przynależności.

    W jaki sposób działa ukraińska społeczność w Belgii?

    Myślę, że zwłaszcza przebywając za granicą, odczuwa się jeszcze większą potrzebę utrzymania więzi z ojczyzną i chęć aktywnego wsparcia. Wspólnie organizujemy różne inicjatywy, zbieramy fundusze, informujemy ludzi o sytuacji na Ukrainie. Co tydzień bierzemy udział w demonstracjach, które odbywają się w każdą niedzielę. Mówimy o tym, co się dzieje, zachęcamy obcokrajowców do wspierania Ukrainy. To dla mnie bardzo istotne, dlatego szukałam ukraińskiej społeczności tutaj na miejscu. Czuję, że mogę się angażować i pomagać, co daje mi także nadzieję i poczucie, że przyczyniam się do czegoś ważnego.

    Dlaczego ważne są według ciebie demonstracje i inne inicjatywy organizowane przez ukraińską społeczność w różnych krajach?

    Myślę, że to niezwykle ważne, ponieważ wojna trwa już trzy lata i wiele osób zaczyna się do tego przyzwyczajać lub stara się o tym nie myśleć. Niektórzy mogą nawet zapominać, że Ukraina wciąż potrzebuje wsparcia. Dlatego tak istotne jest, by nieustannie przypominać o sytuacji w naszym kraju. Widać to choćby w mediach – w porównaniu do początku wojny liczba informacji o Ukrainie znacząco spadła, bo świat skupia się na innych wydarzeniach. Demonstracje i inne inicjatywy pozwalają nam nagłaśniać temat i przypominać ludziom, że wojna nadal trwa i że Ukraina nadal potrzebuje pomocy.

    Co odczuwałaś w trzecią rocznicę wybuchu wojny?

    Za każdym razem, gdy nadchodzi ten dzień, wspominam moment, w którym wszystko się zaczęło. Zawsze wracam myślami do tamtej nocy. Mam też grupę znajomych, z którymi kiedyś byłam blisko, a którzy byli wtedy ze mną – obecnie nasze drogi trochę się rozeszły, ale co roku w tym dniu dzielimy się ze sobą pewnym zdjęciem. To fotografia zrobiona w kinie, zaledwie kilka godzin przed rozpoczęciem wojny. Rozmawiamy wtedy o tym, co się wydarzyło, o tym, jak wiele od tamtego momentu się zmieniło.

    Jak spędziłaś ten dzień?

    W tym roku wzięłam udział w demonstracji w moim mieście. Była ona organizowana przez naszą społeczność i zgromadziła wielu Ukraińców. Staraliśmy się wyjaśnić obcokrajowcom, czym jest ta rocznica i jakie ma znaczenie. Byli tam również żołnierze ukraińskiej armii oraz osoby, które walczyły na froncie – przyjechali, by podzielić się swoimi doświadczeniami i opowiedzieć o tym, co przeżyli.

    W jaki sposób upamiętnialiście tę rocznicę podczas demonstracji?

    W ramach wydarzenia stworzyliśmy film. Pomagałam w jego realizacji – poprosiliśmy naszych znajomych, którzy walczą, a także mojego ojca, by nagrali krótkie wypowiedzi o tym, kim byli przed wojną, co teraz robią i jakie mają nadzieje na przyszłość. Połączyłem te nagrania w jeden materiał, który następnie udostępniliśmy, by obcokrajowcy mogli lepiej zrozumieć naszą sytuację, a żołnierze mieli szansę podzielić się swoimi historiami.

    Co daje ci siłę do działania w trudnych dniach, kiedy sytuacja wojny cię przytłacza?

    Gdybyśmy wszyscy pogrążali się w smutku i nic nie robili, jedynie rozpaczając nad obecną sytuacją, nie bylibyśmy w miejscu, w którym jesteśmy teraz. Oczywiście zdarzają się trudne chwile, momenty zwątpienia czy brak motywacji, ale mimo wszystko trzeba iść naprzód, działać i angażować się, bo to czyni Ukrainę silniejszą. Wspólnota i jedność są kluczowe – jeśli poddalibyśmy się smutkowi, nie zaszlibyśmy tak daleko.

    Czyli nie pozwalasz sobie na smutek?

    My, Ukraińcy, nie jesteśmy słabym narodem – staramy się być silni i nie dawać się przygnębieniu. Oczywiście każdy miewa momenty słabości, ja również. Czasem trzeba pozwolić sobie na smutek i łzy, ale nie można w nich tkwić zbyt długo. Trzeba się podnieść i iść dalej. Dodatkowo, kiedy myślę o tym, w jakich warunkach są teraz żołnierze – na przykład zimą, kiedy temperatury w Ukrainie spadają do -10 czy nawet -15 stopni – uświadamiam sobie, że moje problemy są niczym w porównaniu z tym, przez co przechodzą oni. To daje mi perspektywę i motywację, by nie poddawać się i wierzyć w ich siłę oraz w przyszłość.

    Co chciałabyś przekazać ludziom na całym świecie na temat tej sytuacji?

    Myślę, że ludzie na świecie wciąż nie widzą zagrożenia, jakie stanowi Rosja – zarówno jako wróg, jak i jako państwo prowadzące wojnę. Wielu polityków próbuje z nią negocjować, szukać kompromisów, ale historia pokazuje, że Rosja zawsze była krajem, który rozpoczynał wojny, okupował inne państwa i nie przestrzegał żadnych zasad. Jeśli Ukraina nie otrzyma wystarczającego wsparcia, kolejnym celem może stać się inne państwo. Nikt nie powinien pozostawać bierny, bo dzisiaj to Ukraina walczy, ale jutro zagrożenie może dotknąć inny kraj. Dlatego tak ważne jest wspólne działanie, wsparcie i jedność. Tylko wspólnymi siłami możemy zatrzymać Rosję i zapewnić prawdziwy pokój na świecie.

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego