ŻYWOCICE / Uroczystość wspomnieniowa poświęcona pamięci 36 mieszkańców Żywocic i okolicznych gmin, którzy przed 77 laty zostali zamordowani przez hitlerowców, odbędzie się w sobotę 7 sierpnia w Żywocicach. Wydarzenie rozpoczyna się o godz. 10.00. Muzeum Tragedii Żywocickiej będzie otwarte od godz. 9.00.
Uroczystość Wspomnieniową organizuje miasto Hawierzów wspólnie z Zarządem Głównym PZKO, Czeskim Związkiem Bojowników o Wolność i Muzeum Ziemi Cieszyńskiej. Z powodu obostrzeń związanych z epidemią koronawirusa obowiązuje nakaz zakrywania ust i nosa.
Uroczystość Wspomnieniowa przypomni 36 mężczyzn zamordowanych przez nazistów niemieckich 6 sierpnia 1944 roku. Z rąk okupantów hitlerowskich zginęło 28 Polaków i 8 Czechów, mieszkańców Żywocic, Suchej Dolnej i Górnej oraz Cierlicka Dolnego.
Bezlitosny niemiecki odwet
Był to odwet za akcję partyzantów z oddziału oficera Wojska Polskiego Józefa Kamińskiego, którzy dwa dni wcześniej zastrzelili w gospodzie Izydora Mokrosza w dolnej części gminy dwóch gestapowców z Cieszyna oraz ich kierowcę. Obaj zastrzeleni gestapowcy mieli na sumieniu szereg zbrodni wobec ludności na Śląsku Cieszyńskim.
Autorem pomnika Franciszek Świder
Pomordowanych odwieziono na wozach i pogrzebano na starym cmentarzu żydowskim w Orłowej. W dniu 24 czerwca 1945 roku szczątki ofiar ekshumowano i pochowano w mogile naprzeciwko cmentarza w Żywocicach.
W 1949 roku nad mogiłą wzniesiono pomnik, którego autorem jest polski artysta malarz i rzeźbiarz Franciszek Świder z Karwiny. Żywocicka matka ma rysy jednej z wdów, Marii Krainowej, dziecko zaś rysy jej dwumiesięcznego syna Adolfa.
Zastrzelono go, kiedy wracał z pracy
Mąż pani Krainowej Józef pracował jako górnik na kopalni Franciszek. W dniu 6 sierpnia rano wracał z nocnej zmiany. Zanim zdążył wrócić do domu, został zastrzelony przez Niemców, którzy go przedtem bezskutecznie szukali w miejscu zamieszkania.
– Obudzili nas gestapowcy ubrani po cywilnemu, z kieszeni im wystawały butelki z gorzałką. Dwaj nosili okulary i byli pijani, trzeci w mundurze posługiwał się gwarą śląską. Szukali małżonka i nie wierzyli mi, że jest w pracy. Przeszukali dom, przeklinali i grozili – opisywała potem najtragiczniejsze chwile w swoim życiu pani Marta.
Jej wspomnienia utrwalił w książce „Zločin v Životicích” (Zbrodnia w Żywocicach) nie żyjący już historyk Mečislav Borák.
– Widziałam potem przez okno jak prowadzili w kierunku lasu braci Guziurów. O śmierci męża dowiedziałam się dopiero w południe od swojej siostry, która widziała jego zwłoki na skraju lasu na granicy Żywocic i Suchej Górnej. Byłam się tam popatrzeć. Małżonek był trafiony w prawą skroń, drugi postrzał miał na piersiach.
Przestrzelono również blaszaną bańkę, w której sobie woził do pracy kawę. Rower, na którym jeździł na zmianę, leżał na jego nogach – zakończyła swoje wspomnienia Marta Krainowa.
Przestrzelona bańka Józefa Krainy jest jednym z eksponatów Muzeum Tragedii Żywocickiej.
(gam)
Komentarze