Halina Szczotka
E-mail: halina.szczotka@zwrot.cz
MILIKÓW / Michał Staszowski, wychowanek SKI MOSTY, zakończył sezon na Mistrzostwach Czeskiej Republiki w Szpindlerowym Młynie brązem.
W tym sezonie do ostatniej chwili zabiegał o to, by po raz drugi wziąć udział w Mistrzostwach Świata Mężczyzn w Narciarstwie Alpejskim. Niestety, chociaż osiągnął ciekawe rezultaty, nie udało mu się spełnić marzeń z powodu ostrzejszych kryteriów do nominacji i kilku odwołanych zawodów z powodu pandemii koronawirusa. A brakowało tak mało, wystarczyło tylko powtórzenie wyniku zawodów, jakie miały miejsce w styczniu w Chorwacji.
Czy pandemia miała wpływ na sezon narciarski?
Tak i nie. Należę do czeskiej kadry narodowej w narciarstwie alpejskim, niestety sytuacja związana z pandemią wpłynęła nie tylko na przygotowania, ale i na część wyścigową. Zeszłoroczny sezon narciarski zakończył się z dnia na dzień miesiąc wcześniej. Pandemia wpłynęła również na nasze przygotowania. W drużynie dwukrotnie pojawił się covid, przez co musieliśmy przez chwilę pozostać w izolacji.
Jesień zapowiadała się obiecująco, ale już w listopadzie niektóre ośrodki narciarskie zaczęły się zamykać. Na szczęście my, zawodowi sportowcy, od razu dostaliśmy wyjątek. Więc poza kilkoma tygodniami nie odczuwałem żadnych większych ograniczeń. Wręcz przeciwnie, na stokach nie było turystów, więc mieliśmy więcej miejsca na trening. Minusem było to, że musieliśmy się regularnie testować na COVID-19.
Jednak z powodu koronawirusa wiele ośrodków odwołało zawody, wielokrotnie zdarzało się, że wraz z zespołem przybyliśmy na miejsce, a zawody w dniu, kiedy miały się odbyć, zostały odwołane, ponieważ zaplecze techniczne też musiało mieć negatywny test na koronawirusa i w efekcie nie miał kto przygotowywać trasy.
Jak byś podsumował tegoroczny sezon narciarski?
W slalomie gigancie zrobiłem wielki progres, w slalomie potwierdziłem FIS punkty, ale wiem, że stać mnie na więcej. Od jesieni przygotowywałem się z nową grupą treningową, mym partner sparingowym był często reprezentant ČR Ondřej Berndt, który na ostatnich igrzyskach olimpijskich zajął w kombinacji szesnaste miejsce. Dzięki niemu miałem możliwość trenować z kadrą szwajcarską, szwedzką, norweską, gdzie mogłem porównywać swoje wyniki nawet z Kristoferssenem, który w tym sezonie wygrał trzy zawody Pucharu Świata. W treningach traciłem do niego dwie i pół sekundy, to nie jest duża strata. W zawodach Pucharu Świata wystarczyłoby na to, by bez problemu awansować do drugiej rundy.
Szkoda jednak, że w slalomie nie udało mi się sprzedać tego, na co mnie stać. Cieszę się jednak z tytułu Akademickiego Mistrza RC, który zyskałem w lutym w ośrodku narciarskim Biała. Cieszy mnie o tyle, że zdobyłem go w slalomie gigancie, który jest w moim rankingu niżej od najbardziej ulubionego klasycznego slalomu. Wyjechałem tam najlepsze punkty FIS w gigancie. W slalomie nie mogłem wystartować, bo wyjeżdżałem na Puchar Europy do Szwajcarii.
Bardzo udane były zawody w Zagrzebiu, w których wystartowało kilku zawodników Pucharu Świata, który odbył się parę dni wcześniej. Skończyłem na szóstym miejscu, w drugim przejeździe miałem najlepszy czas. Pokonałem o kilka dziesiątych na przykład Vidovicha, który kilka dni wcześniej był dwunasty w wyścigu Pucharu Świata. Wiem, że stać mnie dobre wyniki.
Sezon zakończyłeś 31 marca w Szpindlerowym Młynie brązem na Mistrzostwach Republiki Czeskiej.
Z jednej strony jestem bardzo zadowolony z pierwszego podium w dorosłej kategorii, z drugiej strony jestem trochę niezadowolony z moich przejazdów. W pierwszym przejeździe pierwszą połowę trasy jechałem bardzo dobrze, przynajmniej tak mówili wszyscy trenerzy, jednak w dolnym odcinku popełniłem błąd i przez myśl mi przeleciało, że znów nie dojadę do celu, jak w ubiegłych mistrzostwach. Jednak udało mi się pierwszy zjazd ukończyć z drugim najlepszym czasem. Wiedziałem, że stratę do pierwszego można odrobić. Niestety, w drugim zjeździe zrobiło się bardzo ciepło, trasa, pomimo starań organizatorów była miękka i rozbita, co mi nie odpowiada. Zaraz na czwartej brance krawędź górnej narty wjechała do dziury, nie mogłem złapać rytmu. Zawody ukończyłem na trzecim miejscu.
Jakie masz plany na następne miesiące?
Teraz będę się koncentrować na studiach. Muszę dokończyć semestr zimowy, letni też za chwilę będzie trzeba kończyć. Już we wtorek czeka mnie egzamin.
Jak udaje ci się pogodzić wyczynowy sport ze studiami?
Studiuję maszynoznawstwo na VŠB w Ostrawie. Połączenie wyczynowego sportu ze studiami uniwersyteckimi nie jest proste. Narciarstwo to sport całoroczny. Większość kojarzy narciarstwo tylko z zimą. W kwietniu, kiedy kończy się sezon, następuje krótka przerwa na regenerację. Większość zawodników wyjeżdża testować narty do następnego sezonu. Ja w tym czasie jestem w szkole.
Zaraz od końca sezonu zaczynam pracę nad kondycją fizyczną. Treningi są bardzo urozmaicone, jazda na rowerze, bieganie, treningi na siłowni, podnoszenie ciężarów. Już latem wyjeżdżam na zgrupowania za śniegiem do Alp. Jesienią większość czasu spędzam na lodowcach, więc czasu na naukę jest bardzo mało. Na szczęście profesorowie na uczelni są wyrozumiali, niektóre przedmioty z semestru zimowego mogę zdać dopiero po sezonie, czyli w semestrze letnim.
Plany na przyszłość związane z narciarstwem?
W przyszłym roku jest olimpiada, to mnie motywuje, chcę walczyć o udział. Wiem, że trzeba realizować swoje marzenia.