Halina Szczotka
E-mail: halina.szczotka@zwrot.cz
Przyjemny zapach lawendy każdy z nas na pewno zna. Wizja spędzenia czasu w otoczeniu tej uspokajającej rośliny napełnia nas szczęściem. O takie przeżycia stara się Katarzyna Branna, hodując lawendę dla szczęścia swojego, ale także innych.
Jak długo interesuje się pani lawendą? Skąd pomysł na uprawianie jej u nas?
Nie był to żaden długoletni plan, a raczej spontaniczna decyzja. Obok domu mamy kawałek ziemi uprawnej, na której w tamtym czasie niczego nie było. Podobała nam się lawenda, więc postanowiliśmy ją zasadzić. Nie zastanawialiśmy się, dlaczego i w jakim celu to robimy, ale mój małżonek od początku bardzo mnie wspierał we wszystkim. Tak się wszystko zaczęło i trwa już 5 i pół roku.
Dlaczego lawenda?
Podkochiwałam się w niej od wyjazdu do Anglii, gdzie miałam możliwość zobaczyć ją na wielkich polach. Ludzie zazwyczaj kojarzą te łany z Prowansją, ale obecnie są one naprawdę wszędzie.
Co mamy sobie wyobrazić pod słowem „Lavendka“?
Lavendka to rodzinna firma, a raczej farma. Wszystkie farmy hodujące lawendę robią to w jakimś celu – do produkcji syropów, olejków czy do sprzedaży sadzonek innym farmom. Chociaż można osobiście odwiedzić je i zobaczyć kwitnące pola, bardzo szybko w ciągu tygodnia lub dwóch krzaki są obcinane z powodu następnej obróbki. Chciałam zaoferować ludziom większe przeżycie. Zaczęliśmy organizować kursy wiązania wieńców, ludzie mogą przychodzić i zamawiać bukiety i wieńce, można się też umówić na sesje fotograficzne. I to wszystko u nas trwa cały miesiąc.
Oferujecie tylko kursy wiązania, czy też jakieś inne?
W tej chwili tylko wiązania wieńców. Niczego więcej nie zdążymy w tak krótkim czasie. Tak czy owak, lawenda ma ciągle czasowe ograniczenia. Jeśli sprzyja pogoda i nie pada, wszystko jest w porządku, ale w momencie, kiedy na kwitnącą lawendę spadnie deszcz, musimy ją obciąć. W tym roku sezon spóźniony jest o miesiąc, normalnie już byśmy ją obcinali, a tymczasem niektóre jeszcze nie kwitną. Naprawdę wiele zależy od pogody, jak to w rolnictwie.
Działacie przez cały rok, czy tylko w czasie kwitnienia?
Przez cały rok można kupić syropy czy poduszki zapachowe, i suszoną lawendę. Dzięki współpracy z piekarnią „Jinak“ można zamówić chleb lawendowy. W czasie kwitnienia oferujemy wianki i bukiety, albo też wprost obciętą lawendę w pudełkach o różnych wielkościach. Według celu, w jakim lawendę ludzie kupują (dekoracja, syropy,…), dobieramy odpowiedni gatunek, których mamy sześć. Są też kosmetyki, kawy, czekolady.
Jak wygląda opieka nad takim polem, jest ta praca trudna?
Kiedy lawenda nie kwitnie, opieka jest łatwa, bo prawie żadna. Wiosną niektóre gatunki obetniemy. Jesienią robimy to samo z wszystkimi. W czasie kwitnienia wygląda sytuacja inaczej. Częściowo przycinamy te, które w danej chwili kwitną, a po jakimś czasie zbierzemy wszystko. Niedawno jedna pani, przechodząc obok, pytała, czy w tym roku nie mamy klientów, ponieważ ciągle wszystkiego jest tak dużo. Wymieniliśmy z mężem porozumiewawcze spojrzenia. Całymi dniami pracujemy jak w ukropie i wygląda na to, że kwiatów nie ubywa, a w tym roku zainteresowanie jest olbrzymie. Praca jest trudna i czasochłonna, ale lubię ją.
Planujecie może poszerzenie pola?
Tak, jakieś plany na poszerzenie działalności są, tyle nie w tym samym miejscu. Chcielibyśmy się przenieść, żeby mieć więcej prywatności. Chcemy organizować też pikniki, może kina pod gołym niebem, wszystko w otoczeniu lawendy. To na razie tylko plany, nikt nie wie, co będzie.
Gdzie można Lavendkę znaleźć?
W Wędryni, prowadzą do nas drogowskazy. Nie mamy godzin otwarcia, więc prosimy o uprzedzenie wizyty telefonicznie, mailem, czy na Facebooku. W trakcie sezonu nie mamy czasu na odwiedzanie targów farmerskich, dopiero w zimie jeździmy na bożonarodzeniowych. Do tego dwa lub trzy razy w roku pojawiamy się w Czeskim Cieszynie w kawiarni U Pernikářky na wystawie.
Tagi: Katarzyna Branna, lawenda