Halina Szczotka
E-mail: halina.szczotka@zwrot.cz
Najstarsza w naszym regionie kapela ludowa obchodzi właśnie 40. urodziny. Mimo długiego stażu muzycy nadal aż kipią energią. Choć twierdzą, że do muzyki ludowej w początkach swojej kariery muzycznej mieli daleko, widać, że od lat muzykowanie na ludowo sprawia im niekłamaną radość, plany mają na lata i twierdzą nawet, że… grają coraz lepiej.
Z Janem Jurzycą, Dagmar Jurzycą, Stanisławem Tomoszkiem i Pawłem Czolko rozmawiamy w domu państwa Jurzyców w Trzyńcu, gdzie kapela zwykle spotyka się na próbach.
Jan Jurzyca: Oto nasza kapela: Paweł Czolko – pierwsze skrzypce i śpiew, Stanisław Tomoszek – altówka, Dagmar Jurzyca – akordeon, Jan Jurzyca – kontrabas. Do 1998 roku pierwszym skrzypkiem kapeli był Henio Chmiel, który w 1998 roku był zmuszony z powodu zdrowotnych zrezygnować z grania w kapeli i zmarł w 2006 roku. Dla kapeli była to duża i niepowetowana strata.
Za datę powstania kapeli Olza przyjmuje się rok 1976, ale wasze wspólne muzykowanie zaczęło się wcześniej?
Jan Jurzyca: Nasza kapela wyłoniła się z orkiestry Zespołu Pieśni i Tańca Olza, działającej pod kierownictwem pana Bronisława Kaliny. Dzisiaj zespoły pieśni i tańca mają zwykle swoje, czy też współpracujące z zespołem kapele. Kiedyś jednak nasze zespoły, Olza czy Górnik miały na wzór „Śląska” i „Mazowsza” swoje orkiestry.
Powstanie kapeli było podobno dziełem przypadku, a wszystko zaczęło się od zaproszenia do Nieborów…
Jan Jurzyca: W 1976 roku Klub pod Świecznikiem w Nieborach przygotowywał program o Oszeldzie i potrzebował do tego muzyki. Z orkiestry olziańskej, która była wtedy bardzo liczna, pojechało nas tam grać czterech: Henryk Chmiel, Paweł Czolko, Stanisław Tomoszek i ja. Wystąpiliśmy w widowisku „Rapsod o Oszeldzie” jako kapela ludowa w scenie z gospody. To był początek naszej kapeli, ale jeszcze przez długi czas nie mieliśmy zbyt wielu samodzielnych występów, graliśmy nadal dla zespołu. W tych pierwszych latach kapeli dołączył do nas również nieżyjący już Andrzej Kołorz, który grał na klarnecie. W tym czasie byliśmy bardzo aktywni: oprócz kapeli graliśmy też w Kwintecie Instrumentalnym Muzyki Dawnej działającym przy MK PZKO Trzyniec Osiedle, w Orkiestrze Kameralnej, a w latach 1977-78 przygrywaliśmy również zespołowi Sibica na jego występach i wyjazdach. Pomału naszej kapeli zaczęło przybywać samodzielnych występów, coraz częściej zapraszano nas na imprezy i spotkania.
Nie mieliście wtedy „konkurencji”, bo kapel ludowych w naszym regionie właściwie nie było?
Jan Jurzyca: Kapel w takim składzie jak nasza wtedy nie było. Zespół Slzezan w Czeskim Cieszynie miał swoją orkiestrę, podobnie jak Olza, ale takiej czwórki jak my, która by się „smykała” po akcjach i grała, nikt w całej okolicy nie widział. Czasem brano nas za orkiestrę dętą, pytano nas: a gdzie macie bęben, gdzie macie trąbkę? Odpowiadaliśmy, że takiej muzyki to my niestety nie gramy! (śmiech)
Stanisław Tomoszek: Kapel ludowych faktycznie wtedy w ogóle u nas nie było. Pamiętam, że na kilku pierwszych edycjach Bali Gorolskich graliśmy pół na pół z orkiestrą taneczną, a później już jako jedyna kapela. Potem zaczęły przyjeżdżać na Bal kapele z Polski, ze Słowacji, a teraz to w ramach Balu jest nawet przegląd kapel i przyjeżdża mnóstwo muzykantów z różnych stron.
ELŻBIETA PRZYCZKO
Cały wywiad można przeczytać w najnowszym numerze „Zwrotu”. Wersję elektroniczną można kupić tutaj.
Tagi: Dagmar Jurzyca, Jan Jurzyca, kapela Olza, Stanisław Tomoszek
Komentarze