Halina Szczotka
E-mail: halina.szczotka@zwrot.cz
Na ostatnim posiedzeniu Rady Przedstawicieli Kongresu Polaków przedstawili się kandydaci w wyborach do Senatu RC i władz wojewódzkich. Niektórzy obecni byli zdziwieni tym, że Kongres Polaków nie zamierza wspierać jedynego Polaka, który startuje w wyborach do Senatu. Niesmaku nie krył też Tadeusz Wantuła.
Po Rewolucji Aksamitnej został pan posłem do Czeskiej Rady Narodowej. Jak do tego doszło?
Na listę Forum Obywatelskiego byłem zaproponowany poprzez Polską Sekcję Forum Obywatelskiego i to zostało w Pradze zaakceptowane. Później nasze życie polityczne się upartyjniło i furteczka była coraz bardziej zamknięta dla takich ludzi jak ja, którzy nie znoszą bycia członkiem żadnej partii.
Ostatnim Polakiem, który wygrał wybory do Parlamentu RC, był w 2002 r. Marian Bielesz. Zyskał pełne poparcie wszystkich organizacji, ale zrezygnował z funkcji w środku kadencji, co nie zostało dobrze przyjęte przez środowisko polskie.
Wszyscy pamiętają, że skrócił swoją kadencję, natomiast zapomina się o tym, że zaufanie włożone w tego kandydata i jego ugrupowanie wróciło do naszego społeczeństwa w formie bardzo korzystnych zapisów prawnych dotyczących naszego szkolnictwa.
Dlaczego Polakom na Zaolziu nie udało się w ostatnich latach wypromować swojego kandydata do Senatu, czy Parlamentu?
Gdyby by na to pytanie była prosta odpowiedź, to oczywiście mielibyśmy w ręku skuteczne lekarstwo. Moim zdaniem prostej odpowiedzi nie ma. Jest za to kilka warstw różnych problemów. Zabrakło jednoznacznego lidera, kandydata. Nasi ludzie mieli za słabe przebicie wewnątrz partii politycznych. A jeśli już mieli jakieś przebicie, to w partiach, na które po Rewolucji Aksamitnej wstyd było głosować, czyli w partiach lewicujących. Oprócz tego zaszkodziła też na pewno klasyczna choroba zaolziańska, czyli zazdrość – jak tylko ktoś się wybijał ponad przeciętność, zaraz musiał się spotkać z podjudzaniem, pluciem, podkładaniem świni. I to niezależnie od tego, czy chodziło o karierę polityczną, artystyczną, czy naukową.
A w tym roku?
Teraz jest sytuacja zupełnie inna. Do Senatu kandyduje Jerzy Cieńciała – Polak, który nie zgłasza się do żadnej opcji politycznej. Czyli oddając głos na Polaka, nie trzeba działać wbrew swoim przekonaniom politycznym. Nie ma tego, co było przeszkodą we wcześniejszych wyborach, kiedy np. Polak startował z listy partii lewicowej, a wyborca chciał wybrać kandydata z partii prawicowej.
Oprócz tego wiemy, że chodzi o człowieka, który udzielał się od dziecka w życiu naszej polskiej społeczności, czy to mówimy o działaniach teatralnych, tanecznych, czy innych. Wiadomo o nim, że ma olbrzymie doświadczenie w polityce. Wie, jak się drzwi otwiera, że niekoniecznie trzeba je wyważać, bo czasami wystarczy nacisnąć klamkę itd.
Mamy teraz zupełnie wyjątkową sytuację – kandydata, który ma wielką odwagę, który w swoim programie partyjnym wprost mówi, że zależy mu na harmonijnym współżyciu wszystkich narodowości w naszym regionie, no i jego nazwisko na billboardach jest napisane po polsku!
Jednak Kongres Polaków obstaje przy swojej apolityczności i nie chce dać ludziom jasnego sygnału – popieramy tego kandydata. Takie wrażenie można było odnieść po ostatnim posiedzeniu Rady Przedstawicieli KP.
Zaskoczyła mnie bardzo duża asekuracja kierownictwa Kongresu Polaków. Wprawdzie wiceprezes, czy prezes mówią: „Ja jestem za, dla mnie wybór jest jednoznaczny, wybieram Polaka. No ale publicznie tego nie możemy mówić”. A dlaczego? Przecież jeżeli Kongres Polaków chce się zwać parasolem politycznym, to ma obowiązek ludziom podpowiedzieć, co mają zrobić.
To jest jedna z niewielu szans, by pokazać, że nasze głosy mają dużą siłę. Tu nie chodzi tylko o to, że wybierzemy naszego kandydata, a wierzę w to, że wybierzemy. Tu chodzi o to, by zyskać kartę przetargową do przyszłych wyborów, byśmy mogli powiedzieć: „ten zyskał mandat również dzięki polskim głosom, taką siłę polskie głosy mają”. Niestety nie umiemy myśleć perspektywicznie.
A nie ma tu ryzyka, że polskie poparcie może kandydatowi zaszkodzić? Czesi powiedzą sobie, że Polaka nie będą wybierać?
Nie sądzę. Proszę zauważyć, że o polskie głosy ubiegają się też inni kandydaci, którzy nie umieją mówić po polsku, starają się przemawiać do nas koślawą gwarą i tym, że mieli polskich przodków. Tak więc wsparcie Polaków na pewno nie może zaszkodzić żadnemu kandydatowi. Pytanie, kto je dostanie.
Tagi: Cieńciała kandydat do senatu, Jerzy Cieńciała senatorem, wybory, wybory 2016