Deszcz rękodzielnikom nie straszny

CIESZYN / IV Cieszyński Jarmark Świąteczny zorganizowany w minioną niedzielę (27.11) przez Pracownię Rękodzieła Artystycznego “Pat the Cat”i Cieszyński Ośrodek Kultury “Dom Narodowy” rozpoczął się rankiem w niezbyt sprzyjającej, deszczowej aurze.

Brzydka pogoda nie odstraszyła jednak ani wystawców, ani klientów. Na płycie cieszyńskiego Rynku stanęło kilkadziesiąt stoisk oferujących najrozmaitsze bibeloty, ozdoby, zabawki, dekoracje i przedmioty codziennego użytku. Wszystko to wykonane ręcznie, z dbałością o szczegóły i z sercem.

– Celem tej imprezy jest promocja szeroko rozumianego rękodzieła artystycznego i prezentacja twórców oraz artystów z całego kraju, a także wymiana doświadczeń oraz kontaktów między nimi – mówi Marcin Wieczorek, pomysłodawca i główny organizator cieszyńskich jarmarków. I widać, że cel ten osiąga.

– O! Ja też tkam z końskiego włosia! – zwróciła się przechadzająca się pomiędzy stoiskami jedna rękodzielniczka do drugiej, przysłuchując się rozmowie Eweliny Łazińskiej z Bielska Białej z klientką na temat oferowanych na jej stoisku bransoletek. – Akurat tych z włosia tu nie mam, ale wygląda to tak – Łazińska pokazuje zdjęcie w „komórce”. Iście misterna robota.

Tymczasem na stoisku są bransoletki tkane z wełny, nici, koralików o różnych, najczęściej etnicznych wzorach. – A gdzie kupujesz zapięcia? – wymieniały się informacjami. – Taką mam, ale chciałabym taką – nastoletnia córka namawia rodziców na kupno filcowej torby na stoisku cieszyńskiej pracowni „Łucja Beskid Folk”, specjalizującej się m.in. w wykorzystywaniu tradycyjnych beskidzkich motywów wzorniczych do ozdabiania odzieży o współczesnych krojach.

Każdy na licznych stoiskach mógł wyszperać coś dla siebie lub z myślą o podarkach dla bliskich. I wcale nie było tak, że ruch był tylko przy stoisku z wełnianymi czapkami i szalikami, oczywiście jak wszystko ręcznie sztrykowanymi, których szczelnie opatulona w swe dzieła sprzedawczyni była najlepszą ich reklamą zważywszy na panującą w tym dniu pogodę.