Beata Tyrna
E-mail: indi@zwrot.cz
W piękną, słoneczną sobotę w naszych Beskidach służby ratunkowe musiały interweniować aż trzykrotnie, przy czym w dwóch przypadkach niezbędne okazało się wezwanie helikoptera ratunkowego.
Na zjeździe z Filipki do Nawsia rowerzysta natknął się na innego rowerzystę, który, w pękniętym kasku, leżał nieprzytomny przy szlaku. Wezwał pomoc i sam rozpoczął reanimację. Po przybyciu na miejsce reanimację kontynuowali ratownicy medyczni. Rowerzysta w stanie bardzo ciężkim został przetransportowany helikopterem do szpitala uniwersyteckiego w Ostrawie.
Pod szczytem Goduli nad Ligotką Kameralną pomocy wymagał paralotniarz, który zawisł w koronie drzewa na wysokości 30 metrów. W dodatku nim wspólnie ze strażakami zdjęto go z drzewa, wpierw trzeba było przeszukać las, by go w ogóle znaleźć.
Jeszcze gorzej było pod Jaworowym, gdzie po nieudanym starcie paralotniarz doznał poważnych obrażeń kręgosłupa i wymagał transportu helikopterem do ostrawskiego szpitala uniwersyteckiego.
To, że nie musimy dzień za dniem siedzieć 24 godziny na dobę zamknięci w czterech ścianach naszych domów, nie oznacza, iż należy ryzykować uprawianiem niebezpiecznych sportów.
(indi)
Tagi: Beskidy