Beata Tyrna
E-mail: indi@zwrot.cz
ROPICA / Jednym z sześciu autorów książek dla dzieci i młodzieży, którzy przyjechali na Zaolzie w ramach projektu „Z książką na walizkach”, jest Paulina Płatkowska. Po jej spotkaniu z czytelnikami w polskiej szkole w Ropicy rozmawialiśmy o jej twórczości, inspiracjach oraz wrażeniach z pobytu na Zaolziu.
Jest to pani pierwsza wizyta na Zaolziu?
Pierwsza ale, jakże miła!
I jak się pani podoba?
Bardzo, bardzo dużo wzruszeń. Niesamowicie serdeczne przyjęcie. Ogromnie przyjemne dzieci, które mają w sobie chęć rozmowy, chęć poznawania czegoś nowego, reagują żywiołowo. No i budzą naprawdę wielką sympatię.
Czy zanim pani tutaj przyjechała, zdawała sobie pani sprawę z tego, że swobodnie będzie można tutaj rozmawiać z dziećmi po polsku?
Niestety nie zdawałam sobie sprawy… Jest to moje bardzo przyjemne odkrycie. Takie pozytywne zaskoczenie. I już mam mocne postanowienie powrotu tutaj. Czy to prywatnie, czy jakkolwiek inaczej, ale będę chciała znowu tutaj być.
A co pani dają takie spotkania autorskie z dziećmi?
Dają bardzo dużo dobrej energii. Czasami inspiracji. Także dają dobrą równowagę. Ponieważ praca pisarza to jest praca indywidualna, w ciszy. Pracuję wtedy, kiedy cała rodzina rozchodzi się do szkół, przedszkoli, pracy. I przez około pół dnia dom i warsztat jest tylko dla mnie. Oczywiście warsztat rozumiany jako warsztat pracy, czyli moje biurko, nie jako warsztat z narzędziami. Nie można się jednak ograniczać tylko do tego. Nie można się zamknąć przed całym światem i tworzyć czegoś dobrego. Musi być w tym równowaga. Czyli przez część czasu książka musi powstawać w jakiejś ciszy, w takim wewnętrznym skupieniu, a potem trzeba ją zweryfikować. Trzeba zobaczyć, kto jest po drugiej stronie. Kto ją czyta. Jakie ma potrzeby. Jakie są możliwości. I tak dalej. Właśnie to dają spotkania. I to jest co najmniej równie ważne dla autora, jak dla czytelników.
Czy może znalazła pani na Zaolziu inspirację do następnej książki?
W zeszłym roku, również jesienią, odwiedziłam polską część Śląska. Byłam w Pieszycach i na festiwalu literackim w Ząbkowicach Śląskich. I już wiosną powstała książka – powieść dla dorosłych osadzona w Pieszycach. Śląsk to jest niezwykle wdzięczne miejsce, wdzięczne tło do snucia pięknych historii. Jeszcze nie wiem, ale przypuszczam, że grzechem zaniechania byłoby, gdybym nie zrobiła niczego dobrego z takim pięknym terenem, z takim fajnymi ludźmi.
Nad czym pani teraz pracuje?
Najnowsza moja książka dla dzieci, która ukaże się wiosną, będzie o dżdżownicach i kompoście.
Czyli ponownie temat przyrodniczy?
Tak. Następna książka ukaże się dopiero wiosną, bo cały cykl wydawania pozycji dla dzieci jest dłuższy. Książka dla dzieci musi być pieczołowicie zilustrowana, zredagowana. Wobec tego, choć dłużej się pisze powieści dla dorosłych, to szybciej się je wydaje. Natomiast odwrotnie jest z książkami dla dzieci. Krócej powstają, bo są po prostu objętościowo krótsze, ale potem dłużej trwają prace redakcyjne.
Zatem książka o dżdżownicach już jest napisana, będzie miała tytuł „Kulki mocy”, ale ukaże się wiosną. Wtedy, kiedy wszyscy zaczynają przypominać sobie o tym, że warto dłubać w ogródku. I rzeczywiście powoli staję się taką panią od owadów. Nawet w polskim czasopiśmie „Kumpel” będę miała od nowego roku stałą rubrykę „robale”.
Skąd pomysł, żeby ukierunkować się właśnie na przyrodę?
Chyba odpowiedzią będzie tytuł mojej ostatniej powieści dla dorosłych „To, czego szukasz, szuka także ciebie”. Najpierw, kilka lat temu, powiedziałam mężowi, że chciałabym, żebyśmy mieli pasiekę. I już cztery miesiące później rzeczywiście mieliśmy pierwsze ule. Uczyliśmy się wszystkiego sami od bardziej doświadczonych pszczelarzy. Nasza pasieka trwa, a przy okazji obcowanie ze społecznością pszczół daje mi inspirację. Ich świat jest tak fascynujący, że nie sposób o tym nie mówić, nie pisać.
Czy uważa pani, że współczesne dzieci mają niedobór kontaktu z przyrodą? Czy trzeba je zachęcać do tego, czy chętnie zanurzają się w świat przyrody?
Cała odpowiedzialność spoczywa na nas, dorosłych. To my musimy im pokazać, że las jest fajny, że spacerek, zabawy na świeżym powietrzu są fajne.
(indi)
Tagi: Z książką na walizkach