indi
E-mail: indi@zwrot.cz
JABŁONKÓW / Gorolski Święto to nie tylko występujące na scenie zespoły i okazja, by spotkać się ze znajomymi przy stoiskach gastronomicznych. To także możliwość obcowania z szeroko rozumianą góralską kulturą. A rzemiosło, rękodzieło jest bardzo ważnym jej elementem.
Stąd też nieodłączną imprezą towarzyszącą Gorolskimu Świętu, bez której trudno sobie całe wydarzenie wyobrazić, są trwające przez dwa dni w Lasku Miejskim pokazy oraz warsztaty rzemiosł i technik rękodzielniczych „Szikowne Gorolski Rynce”.

Inicjatorem i głównym organizatorem spotkań z rękodziełem i jego twórcami jest Leszek Richter – prezes Sekcji Ludoznawczej PZKO i twórca Izby Regionalnej im. Adama Sikory w Jabłonkowie zaangażowany w działalność marki Górolsko Swoboda. Spora część wystawiających w Lasku Miejskim rzemieślników legitymuje się właśnie certyfikatem tej marki.
Pomysł pokazów rzemieślniczych i stoisk z rękodziełem chwalą sobie zarówno wystawcy, jak i goście.
Karol Kufa z Mostów koło Jabłonkowa zajmujący się wytwarzaniem kyrpców, pasów i innych wyrobów ze skóry ocenia, że zainteresowanie ludzi jego stoiskiem jest porównywalne, jak w ubiegłych latach. Przyznaje, że najwięcej jego klienteli stanowią mieszkańcy naszego regionu, którzy potrzebują uzupełnić swoje stroje góralskie.

Mniejszym powodzeniem cieszą się przedmioty bardziej uniwersalne, które nosić można także do każdego zwykłego, współczesnego stroju. Najlepszym przykładem są tu pięknie, ręcznie wykonane skórzane torebki.
– Niektórych odstrasza cena. Ale cóż poradzę. Jest to skóra, jej ceny poszły, jak wszystko, w górę – Kufa bezradnie rozkłada ręce. I dodaje, że w ramach drobnych pamiątek na każdą kieszeń przygotował breloczek związany z Gorolskim Świętem.
Zagraniczni klienci doceniają wartość rękodzieła
Renata Szkucik, która towarzyszy mężowi Tadeuszowi przy jego stoisku, stwierdza, że goście Gorolskigo Święta cenią sobie rękodzieło. Zwłaszcza goście zza granicy.
– Za granicą ludzie jakby bardziej cenią ręczną pracę. I są chętni za nią zapłacić dużo więcej, niż za przedmioty fabryczne kupowane w sklepach – przekonuje.

– Są klienci, którzy wracają. Kiedyś przyszła pani mówiąca po naszymu i przyprowadziła Włocha. Kupił wówczas sobie ikonkę. A w kolejnym roku przyjechał jego krewny, i też kupił. A w tym roku przyszła z jeszcze innym członkiem tamtej włoskiej rodziny, który chodzi po górach i kupił sobie laskę – dodaje Tadeusz Szkucik.
Wyroby z kości
– Wczoraj nie było wielkiego zainteresowania. Ewidentnie myślę, że ze względu na to, że padało. Ludzie przyszli wieczorem na program, ale u nas wielkiego ruchu nie było. Za to dzisiaj jest, jak najbardziej – cieszy się Beata Malec oferująca wraz z mężem Andrzejem wyroby z kości. Choć nie są to stricte elementy tradycyjnych strojów ludowych, to ich warsztat również legitymuje się certyfikatem marki regionalnej Gorolska Swoboda.
– Dziś nasze stoisko odwiedziło sporo stałych już klientów, którzy mówili, że liczyli na to, że będziemy – cieszy się Malec. – Ale też bardzo dużo było nowych. I bardzo dużo jest odwiedzających z Polski. Stoisko na Gorolskim Święcie mamy od wielu lat i odnoszę wrażenie, że tak dużej liczby odwiedzających z Polski nigdy tutaj nie było. Byłam na Tygodniu Kultury w Wiśle i bardzo dużo ludzi pytało o inne imprezy w okolicy, więc mówiłam o Gorolskim Święcie. Nie wiem, na ile miało to wpływ, ale kilka rodzin, których twarze kojarzę z Wisły, odwiedziło dziś nasze stoisko tutaj – dodaje Malec.

Można było nie tylko oglądać i kupować, ale także spróbować samemu rzemieślniczego fachu
Wyśmienitym i sprawdzonym już od lat pomysłem jest też to, że w ramach „Szikownych Gorolskich Rąk” można nie tylko oglądać i kupować, ale także spróbować samemu rzemieślniczego fachu.
– W naszym akurat wypadku ciężko byłoby zorganizować warsztaty. Ale słuchając rozmów przechadzających się pomiędzy stoiskami rodzin z dziećmi, często słyszę, że to, że dzieci mogą same coś wykonać, to wspaniały pomysł – relacjonuje Malec.

Zakupy u rzemieślników często są dobrze przemyślane
Wszyscy rzemieślnicy zapytani w niedzielne popołudnie o to, jak oceniają tegoroczną edycję „Szikownych Gorolskich Rąk”, z przyjazdu na „Gorola” byli zadowoleni. Często też podkreślali, że choć oczywiście dobrze jest sprzedać swe wyroby, to tak naprawdę nie to jest w uczestnictwie w „Gorolskim Święcie” i towarzyszących mu pokazach rękodzieła najważniejsze. Bardzo ważne jest też nawiązywanie kontaktów.
Sami klienci czasem tylko oglądają, czasem przychodzą po coś konkretnego, jak we wspomnianych przez Kufę przypadkach potrzeby uzupełnienia stroju regionalnego, czasem zaś coś wpadnie im w oko i kupują.
– Zauważyłem, że zazwyczaj jest tak, że ludzie chodzą pomiędzy stoiskami, wszystko oglądają. Później idą coś zjeść, oglądać program. A później, przychodzą po konkretną rzecz – zauważa Tadeusz Szkucik.
(indi)
Tagi: Gorolski Święto, Karol Kufa, rzemieślnicy, Szikowne gorolski rynce