KOCOBĘDZ-PODOBORA / Pokazy sokolnicze, które odbyły się 16 lipca w parku archeologicznym, dostarczyły zwiedzającym niecodziennych przeżyć i wielu niezapomnianych emocji.

    We wczesnośredniowiecznym grodzisku pojawiły się ptaki drapieżne i sowy, wśród nich myszołowiec towarzyski zwany też harrisem, kolejno puchacz, sóweczka zwyczajna, czyli najmniejsza sowa występująca w Europie, pójdźka zwyczajna, płomykówka, sęp, piękny majestatyczny król przestworzy bielik amerykański, sępnik czarny, raróg górski czy pustułka zwyczajna.

    Pokaz sokolnika Jeana van Cappenolle

    Pasjonat i miłośnik dzikich ptaków, zawodowy sokolnik Jean van Coppenolle z Bogumina, który swoje francuskie imię odziedziczył po ojcu, tym razem nie przywiózł ze sobą sokoła, najszybszego ptaka naszej planety, który podczas  pikowania może osiągnąć prędkość nawet do 400 km/h. – Nie mogłem zabrać wszystkich swoich ptaków drapieżnych, a mam ich w ogrodzie blisko czterdzieści – śmieje się sokolnik.

    W czasie show w sposób bardzo dowcipny i ciekawy zaznajamiał widzów z najbardziej znanymi ptakami drapieżnymi oraz historią sokolnictwa, czyli myślistwa ptasiego, które powstało przed około pięcioma tysiącami lat i wywodzi się prawdopodobnie z centralnej i południowo wschodniej Azji. Tamtejsze stepy, obfitujące w liczną różnoraką zwierzynę, były idealną okazją do uprawiania tego sposobu polowania.

    Odważni mogli dotknąć ptaki

    Podczas pokazu w kocobędzkim grodzisku ptaki latały tuż nad głowami widzów, przylatywały na rękawicę sokolnika, jak również atakowały wabidło, prezentując, jak wygląda prawdziwy atak ptaków drapieżnych.

    Oglądając ptaki drapieżne z bliskiej odległości, można było przekonać się, jak są one niezwykle pięknymi i dostojnymi zwierzętami. Ci bardziej odważni  mogli je dotknąć, pogłaskać. Największą frajdę z atrakcyjnej show na pewno miały dzieci. –To było piękne, jeszcze raz chciałbym te ptaki zobaczyć, a jak wyrosnę, zostanę sokolnikiem – stwierdził z poważną miną sześcioletni Jakub z Jabłonkowa.

    W sokolnictwie zakochał się już w dzieciństwie

    Pana Jeana van Coppenolle sokolnictwo przyciągało już od lat dziecięcych, jednak pierwszego drapieżnika, jastrzębia zwyczajnego, nabył dopiero po odbyciu służby wojskowej. Później wyjechał do Niemiec, gdzie występował ze znanym sokolnikiem Wolfgangem Welerem w jego popularnych programach i wtedy zdecydował, że będzie się zajmować sokolnictwem zawodowo.

    Po pięcioletnim pobycie w Niemczech wrócił do kraju, nadal poświęcając się swojej pasji sokolniczej. – Z kolegą z Karwiny Jarkiem Oszeldą występowaliśmy wspólnie przez 17 lat, teraz już robię pokazy sokolnicze sam – stwierdził. Zainteresowanie jest duże, ze swoim show występuje w całym kraju, a także w Polsce, szczególnie w okolicach Warszawy.

    Sokolnik występuje również w Polsce

    – Nauce polskiego poświęcałem sporo czasu, by móc prowadzić pokazy w tym języku. U nas mówi się gwarą i w głębi Polski raczej by mnie nie rozumieli – śmieje się pasjonat dzikich ptaków i mówi, iż udzielał już kilka wywiadów dla radia i telewizji polskiej.

    Miłośnik ptaków drapieżnych z Bogumina przyznaje, że sokolnictwo jest zajęciem bardzo pracochłonnym, ale dającym wiele radości i sporo satysfakcji. 

    Tagi:

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Reklama

      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego