W ubiegłą sobotę sprawdziliśmy, czy warto wybrać się do Ogrodu Zoologicznego w Ostrawie. Wiadomość o ponownym otwarciu zoo przyjęliśmy w naszym domu z ogromnym entuzjazmem. Gdy tylko pozwoliła na to pogoda, postanowiliśmy się tam wybrać. Wiedząc o tym, że pawilony są pozamykane, nie nastawialiśmy się na to, że zobaczymy ulubione zwierzęta. Czekała nas jednak miła niespodzianka.

    Będąc już w pobliżu zoo, zaczęliśmy się zastanawiać, czy w ogóle uda nam się wejść do środka. Wiedzieliśmy, że ogród zoologiczny musiał ograniczyć liczbę osób przebywających jednorazowo na jego terenie. Koło godziny 11:00 wszystkie parkingi i miejsca do parkowania w promieniu kilometra były zajęte.

    Skoro już jednak przyjechaliśmy, nie pozostawało nam nic innego, jak zaparkować i przespacerować się w kierunku bramy głównej. Na miejscu okazało się, że nie jest tak źle. W kolejce do kasy stało zaledwie kilka osób.

    W środku zastaliśmy tłumy. O dziwo, zwierzęta nie sprawiały wrażenia przejętych najazdem człekokształtnych. Może stęskniły się za nami podczas przymusowej „kwarantanny”?

    Pierwszy dłuższy przystanek zaliczyliśmy przy wybiegu dla kóz

    Tradycyjnie poszliśmy karmić kozy, których w zagrodzie było zdecydowanie mnie niż zazwyczaj. Efekt był taki, że były one wyjątkowo najedzone. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że karmiących było więcej niż karmionych. Niestety mam złą wiadomość dla miłośników świnek morskich – nie przeniosły się jeszcze do swojej drewnianej „hacjendy”.

    Oprócz kóz, kucyków, jeleni, owiec i pawi, udało na się zobaczyć odpoczywającą na drzewie pandę małą, panterę cejlońską i lamparta lankijskiego. Załapaliśmy się na karmienie madryli białolicych. A na wybiegu Pawilonu Ewolucji mogliśmy się bliżej przyjrzeć szympansom długowłosym. Mieliśmy również szczęście do słoni i zebr, które również korzystały z pierwszych wiosennych promieni słonecznych. Żyrafy niestety się nie pokazały.

    Wszystkie place zabaw dla dzieci były dostępne, natomiast punkty gastronomiczne wydawały posiłki na wynos. Z obiadem poszło gładko. W restauracji czekaliśmy na zamówienie 20 minut. Nie polecamy natomiast kupowania innych frykasów typu wata cukrowa czy popcorn – staliśmy w kolejce 45 minut… No cóż. Słowo się rzekło. Kobyła u płotu. Wytłumaczenie czterolatce, że waty cukrowej jednak nie będzie, wykracza poza moje możliwości.

    Poza utartymi szlakami

    Gdyby ktoś zechciał wybrać się do zoo w najbliższy weekend, polecam zboczyć z utartych ścieżek. Dobrym rozwiązaniem będzie również zabranie ze sobą z domu wiktuałów, przekąsek, a nawet kawy po to, aby nie stać w kolejkach, tym bardziej, że gdy zejdziemy z  głównej trasy i pójdziemy na przykład ścieżką prowadzącą koło wolier z ptakami drapieżnymi, znajdziemy wiele ustronnych miejsc ze stołami i ławami do siedzenia.

    Tam możemy zjeść wygodnie, w otoczeniu drzew, z dala od zgiełku, ścisku i kolejek i bez niepotrzebnego narażania swojego zdrowia.

    (SG)

    Tagi: ,

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Reklama

      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego