indi
E-mail: indi@zwrot.cz
Wczoraj był „Tłusty czwartek”, a więc dzień, w którym masowo zajadamy się pączkami. Wielu naszych Czytelników chętnie kupuje je w Cieszynie na ulicy Głębokiej, gdzie zarówno w obecnych, jak i przedpandemicznych czasach sprzedawane były z okienka. O tym, jak funkcjonuje pączkowy interes, rozmawiamy z właścicielem pączkarni – Tomaszem Korgą.
Jak w dzisiejszych, trudnych czasach funkcjonuje pączkarnia?
Można powiedzieć na pół gwizdka. Każdy widzi, jaka jest sytuacja. Można powiedzieć, że jak lekko otrząsnęliśmy się po pierwszym lockdownie i zaczęliśmy działać, to remont Głębokiej dobił nas kosmicznie i można powiedzieć, że to jest dzisiaj realny problem naszej lokalizacji. Obok lokalu mamy kilkadziesiąt centymetrów przejścia i dostępność naszej pączkarni jest bardzo ograniczona.
Czyli nie pandemia, a remont ulicy psuje wam interes?
Tak, remont jest większym problemem, który spędza sen z powiek, aniżeli pandemia, w której już przyzwyczailiśmy się jakoś funkcjonować. Mam porównanie do miesięcy po pierwszym locdownie i wiem, jaka była sprzedaż wtedy i wiem, jak to wygląda od momentu rozpoczęcia remontu we wrześniu. Widzimy duży spadek, który uważam, że jest w bardzo dużym stopniu spowodowany bardzo ograniczoną dostępnością lokalu dla klientów.
W zeszłym roku przed tłustym czwartkiem nie było jeszcze pandemii…
I była otwarta droga. Porównuję też na przykład sprzedaż w miesiącach letnich, kiedy była już pandemia, ale była otwarta droga.
Jak zatem obecnie funkcjonujecie?
Można powiedzieć, że na „totalnym pół gwizdku”. Musimy przetrzymać i przeczekać sytuację. Tylko zawsze wszystko ma swoje granice. Na pewno najbliższe tygodnie nam wiele pokażą. Remont ma się skończyć teoretycznie w marcu, ale jak patrzę na poziom zaangażowania w pracach, to mimo tego, że z reguły jestem optymistą, to raczej tego nie widzę. Na razie się nie poddajemy i walczymy. Mam nadzieję, że uda nam się pozostać na gastronomicznej mapie Cieszyna.
Czyli przyczyny spadku sprzedaży doszukuje się Pan w remoncie drogi, a nie w pandemii?
Spadek obrotu, na pewno z powodu pandemii nastąpił, jednak remont Głębokiej pogłębił go dosyć drastycznie, ciężko określić procentowo, ile zabrała pandemia, a ile remont, ale tak jak odpowiedziałem wcześniej, w miesiącach pandemicznych, kiedy ulica Głęboka normalnie funkcjonowała, obroty były kilkadziesiąt procent wyższe. Więc jest w tym dużo prawdy. Myślę, że ten pogląd podzielą też inny przedsiębiorcy prowadzący tutaj działalność.
Gdzie jeszcze ma Pan pączkarnie?
W Gliwicach, Zabrzu i Żorach
W innych swoich punktach nie ma Pan spadku sprzedaży?
Nie. Tam wszystko idzie porównywalnie jak w poprzednich latach. W Cieszynie rozkopana droga i brak przejścia to katastrofa. Fajnie, jak to już będzie zrobione i będzie ładnie, tylko pytanie ilu przedsiębiorców na Głębokiej doczeka tego czasu…
Jaki procent, mniej więcej, klientów przychodzi do waszej pączkarni z czeskiej strony?
Na pewno dużo mamy klientów ze strony czeskiej. Przychodzą, kupują i sobie bardzo chwalą, co nas cieszy mocno, bo to jest taki powiew nadziei i wiary, że to, co robimy ma sens i że warto. Bywały takie momenty, że klienci zza Olzy stanowili zdecydowaną większość klientów w trakcie dnia. A teraz ten spadek jest też zauważalny.
Jak więc funkcjonowaliście, jak granica była szczelnie zamknięta?
Na początku po zamknięciu granicy próbowaliśmy działać, jednak uznaliśmy to za bezsensowne i kompletnie nieopłacalne, bo miasto było, można powiedzieć, kompletnie wyludnione. Jak przyjeżdżałem tutaj, to czułem się jak w jakimś filmie katastroficznym. Ulice świeciły pustkami, był to bardzo smutny obraz. Dlatego nasz punkt był zamknięty w okresie, kiedy granica była zamknięta.
A od jak dawna zajmuje się Pan robieniem pączków? To jakaś rodzinna tradycja?
Zupełnie nie. Pączki robię od 2015 roku.
Czym zajmował się Pan wcześniej?
Branżą finansową i reklamową.
To skąd pomysł, by zacząć robić akurat pączkai?
Będąc w Toruniu zostałem zainspirowany takim oto miejscem, które serwowało ciepłe pączki i uznaliśmy wspólnie z żoną, że to może być bardzo ciekawe i tak można powiedzieć od nitki do kłębka nauczyłem się całego procesu, dodaliśmy swoje pomysły i wystartowaliśmy i działamy ciesząc się tym, że nasi klienci do nas wracają chwaląc nasze słodkości.
Tagi: Cieszyn, pączki, Tomasz Korga