Beata Tyrna
E-mail: indi@zwrot.cz
TATRY/ Czerwcowa wycieczka PTTS „Beskid Śląski” w Tatry wisiała na włosku. Z powodu obostrzeń koronawirusowych, prawie do ostatniej chwili nie było pewne, czy wyjazd będzie możliwy.
– Udało się! Na tatrzański rajd pojechała szesnastka „beskidzioków” i sympatyków naszego towarzystwa – cieszy się Wanda Farnik – wiceprezes do spraw turystyki PTTS „BŚ”.
I tak turyści z naszego regionu wyprawę rozpoczęli pod wieczór 24.06 podejściem do chaty Plesnivec doliną Siedmi Prameňov (Siedmiu Źródeł ). A ponieważ nie wszyscy w grupie, którzy wyruszyli na tę czterodniową wycieczkę, się znali, to w pierwszy dzień w schronisku urządzono sympatyczny wieczór zapoznawczy.
Drugi dzień wyjazdu
Drugi dzień przeznaczony był już na wędrowanie górskimi ścieżkami. A że po wyjściu ze schroniska turyści byli już w górach, od razu mogli ruszyć na szlak. – Przywitał nas wspaniały dzień. Pod nami w dolinie rozpościerały się gęste mgły, a przed nami wspinała się ścieżka w kierunku chaty pri Zelenom plese – relacjonuje Wanda Farnik.
We wspomnianej chacie, do której turyści dotarli jeszcze w godzinach dopołudniowych, pozostawili bagaż i tylko z niezbędnym ekwipunkiem wyruszyli na szczyt Jahňací. Na zboczach było jeszcze sporo śniegu, a niebo było pochmurne.
Trzeci dzień wyprawy
Trzeci dzień wyprawy, choć „Beskidzioków” przywitał przed chatą pri Zelenom plese pełnym słońcem, to już na szlaku, na Skalnatym, zafundował im deszcz. Porządna burza przytrzymała naszych turystów w chacie Zamkovskiego i zmusiła do zmiany pierwotnie zaplanowanej trasy.
– Zrezygnowaliśmy z wyjścia do chaty Terygo i przejścia przez przełęcz Priečné sedlo (Czerwona Ławka) do Zbójnickiej chaty, gdzie mieliśmy zarezerwowany kolejny nocleg i po przeczekaniu ulewy w chacie Zamkovského podążyliśmy do celu wprost doliną Veľkého Studeného Potoka – opowiada Farnik.
Czwartego dnia
Na szczęście kolejny, czwarty dzień wyprawy naszych turystów przywitał pogodą pochmurną, ale bez deszczu. Bardzo ich to ucieszyło, bo przed nimi był najdłuższy odcinek pięciodniowej wyprawy.
– Kiedy wyszliśmy na Poľský hrebeň, pogoda była na tyle stabilna, że niektórzy postanowili wejść na szczyt Východnej Vysokej (Mała Wysoka) – najwyższy punkt naszego rajdu Tatrami (2429 mnpm). Po zejściu na Slezský dom weszliśmy na Tatrzańską Magistralę i po niej doszliśmy do Popradského plesa. Stąd mieliśmy jeszcze półtorej godziny marszu na Štrbské pleso, gdzie zamówione mieliśmy zakwaterowanie – relacjonuje Farnik.
Na pożegnanie
W piąty, ostatni dzień wyprawy na zaplanowaną pętlę przez przełęcz Bystrá lávka wyruszyła tylko szóstka turystów. Reszta wybrała plan indywidualny, nie mniej jednak ambitny. A po południu cała grupa ruszyła już w kierunku Zaolzia.
– Podsumowując, można śmiało powiedzieć, że wycieczka się udała. Pomimo nie specjalnie sprzyjającej prognozy pogody, nie zmokliśmy (oprócz drobnych wyjątków). Towarzystwo było wiekowo bardzo zróżnicowane. Spotkały się tutaj trzy generacje, ale grupa była zwarta, przyjacielska. Wyrazy podziwu należą się najmłodszym – Markowi, Kubie, a szczególnie Mateuszowi – mówi zadowolona z udanej wyprawy Farnik.
(indi, WF)
Tagi: PTTS Beskid Śląski, PTTS „BŚ”, tatry, Wanda Farnik, wycieczka