Z poczty redakcyjnej
E-mail: info@zwrot.cz
Parę razy, uważnie, przeczytałem artykuł p. Renaty Putzlacher w ZWROCIE 2/19 „Henryk Jasiczek – My z niego wszyscy ?“. Wyrażam podziw i gratuluję, bo jest to inspirujący przyczynek do zrozumienia dramatu tego wybitnego twórcy, ale poniekąd i rozdarcia moralnego całego naszego społeczeństwa zaolziańskiego. Bo o wiele więcej, aniżeli przysłowiowych 7 plag egipskich musieli przetrwać ci, którzy wytrwali w polskości na tej Ziemi.
Była to brutalna kolonizacja władz czechosłowackich po roku 1920. Eksterminacja patriotów polskich przez nazistów niemieckich w czasie 2 Wojny Światowej. Nagonka narodowych socjalistów do 1948 r. Obiecanki cacanki komunistów oraz bezwzględne ubezwłasnowolnienie w oparciu o tak zwany internacjonalizm po 1951 r. Potem miraże odwilży z pijarem „socjalizmu z ludzką twarzą“ i normalizacja z pogłębioną inwigilacją w prywatność i w przestrzeni publicznej. Po roku 1981 straszenie kontrrewolucją Solidarności. A niestety po 1989 roku pełzającą „ślepą ręką rynku“ zniewalającą do przeliczania wszystkiego na mamonę.
Tym młodszym i tym z krótką pamięcią trzeba przypomnieć, że nie było łatwo. Henryk Jasiczek był twarzą dowartościowywania społeczeństwa polskiego, które żarliwie namawiał w swoich referatach ideologicznych, że jedynym gwarantem przetrwania polskości jest KPCz. Większość działaczy potwierdzała jego racje, bo jedynie komuniści taką pokerową zagrywką mogli uzyskać władzę.
Ale obietnice to nie grzech. Więc w imię wyższych racji nie chciano przyjąć do wiadomości, że rozpoczął się teror. Ze statystyk dzisiaj wiadomo, że w okresie od 1949 do 1952 roku politycznych wyroków śmierci było przeszło 10.000 a kilkaset tysięcy cierpiało w więzieniach czy też w obozach pracy przymusowej w tym i nasi ziomkowie z Zaolzia. Co wrażliwsi zaczynali zastanawiać się jak wykręcić się z tego ambarasu ale doktrynerzy przekonywali, że gdzie drwa rąbią latają i drzazgi.
Już po roku 1951 w związku z tzw. „ Platformą Cieślara“ PZKO zostało oskarżone o nierespektowanie przewodniej roli KPCz i z burżuazyjno-nacjonalistycznego nastawienia. Nieustanne wałkowanie tych poglądów miało swój efekt w uchwale III Zjazdu krajowego (1953 r), która brzmiała „Zjazd wykazał dobitnie, że społeczeństwo polskie jest moralnie zdrowym i że potrafi się rozprawić z każdą chorobą własnego organizmu i wypalić, gdy tego potrzeba nawet gorącym żelazem raka z własnego ciała”.
Do tego doszedł dalszy cios, w zmianie administracyjnej powiatów na frydecko-mistecki oraz karwiński, co spowodowało zmiany statystyczne obywatelstwa polskiego na jego nie korzyść.
To wszystko uświadamiało intelektualistom nadciągającą nawałnicę ale wierzyli, że działacze polscy będą stali przy sobie w obronie samostanowienia narodowego. Niestety, doktrynerzy ratując swoją skórę, wyrzucili za pokład niesfornych idealistów dając ich na pastwę zaszczucia przez system. Ten był bezwzględny w swoich metodach inwigilacyjnych.
Stworzony system monitorowania i zbierania informacji zapewniał, że wszyscy byli pod kontrolą, Równoległe sieci powierników, takich jak różni współpracownicy StB, pomocnicy VB, mężowie zaufania w miejscu pracy, oraz w blokach domowych i komitetach ulicznych. Sądy działały na zamówienie.
Obywatele byli zniewoleni gęstą siecią przepisów, nakazów i zakazów. Zasady te były dwojakie. Było częściowo jednoznaczne, więc bardzo jasno określały, zachowanie obywatela. Z drugiej strony zasady były często bardzo nieprecyzyjne, więc władza państwowa mogła interpretować wszystko zgodnie ze swoimi potrzebami, a obywatel był represjonowany według potrzeb władzy.
Do tego powołano Tajną Służbę Bezpieczeństwa. W połowie lat pięćdziesiątych zatrudnionych było przeszło 8 tys. pracowników, z którymi działało przeszło 100 tys. tajnych współpracowników. Z praktyki wiem, że w każdym kole PZKO działało dwóch niezależnych donosicieli do KP KPCz, bo na własnej skórze tego doświadczyłem. W związku z donosem na uczestników uroczystości rodzinnej w Domu PZKO w Jabłonkowie po prymicji dwóch księży, synów członków naszego MK PZKO. Z tego powodu zostałem zawezwany przez sekretarza ideologicznego, który mnie straszył więzieniem, za umożliwianie szerzenia antysocjalistycznych treści, co przedstawił nagraniem z tej uroczystości rodzinnej.
W związku z powyższym naturalną rzeczą dla tajnych służb było częste nękanie i przesłuchiwanie naszych czołowych intelektualistów, co jest umieszczone w archiwach, dzisiaj upublicznionych.
Ci, co nie byli na świeczniku, mogli sobie pozwolić na traktowanie tego reżymu biernym oporem tzw. rezystencją pasywną, co przejawiało się działaniem poprzez imprezy, spotkania, działalnością chórów, zespołów artystycznych, twórczością literacką, plastyczną, dramatyczną w sprawie pielęgnacji i rozwijania rodzimego języka i kultury ale nie wychylającą się przed szereg.
Natomiast czołówka intelektualna naszego społeczeństwa była zglajszachtowana i wypychana w nicość. Przykro to powiedzieć, że również przez swoich byłych kolegów i przyjaciół.
Dlatego chyląc czoła przed kunsztem Henryka Jasiczka muszę stwierdzić, bez pytajnika, że z Niego my nie wszyscy.
Stanisław Gawlik
Artykuły w kategorii Blogi prezentują poglądy autorów i nie mogą być interpretowane w żaden inny sposób.