Halina Szczotka
E-mail: halina.szczotka@zwrot.cz
Dziś przechodząc koło zrujnowanych zabudowań dawnego Jagoszowskiego folwarku, często nawet nie zwracamy na nie uwagi. Ot, jakieś ruiny za płotem. Jednak warto przypomnieć czasy jego świetności.
Folwark datowany jest na XVIII wiek. Jak podaje Fotopolska: „Pozostałości zabudowań dawnego majątku ziemskiego, należącego niegdyś do rodziny Rothem i zwanego potocznie Czerwonym dworem (Czerwoniec albo Czerwieniec) lub Jagoszowskim folwarkiem, przypisane były do dzielnicy Brandys z numerem konskrypcyjnym 12″.
Dochował się dokument z 1802 r., który informuje o kupnie folwarku „Czerwony Jagoszowski Folwark”. – Stroną sprzedającą byli Wacław i Barbara Zimowie, natomiast stroną kupującą byli Franciszek i Zuzanna Pinkasowie – informuje Fotopolska.
W 1864 r. wnuk państwa Pinkasów Jan sprzedał folwark Komorze Cieszyńskiej za 17 000 złotych. Podobno był podobno ostatnim wójtem Brandysa.
Po pożarze
Budynki gospodarcze spłonęły w 1875 roku od uderzenia piorun. – Według Książek Adresowych Cieszyna oraz Czeskiego Cieszyna zabudowania należały najpierw do Komory Cieszyńskiej a później do państwa czechosłowackiego. Po II wojnie światowej z budynków gospodarczych korzystała filia czeskocieszyńskiego STS (odpowiednik polskiego PGR) specjalizując się w dziedzinie trzody chlewnej – dodaje Fotopolska.
Przed wjazdem do zabudowań stoi kapliczka, której historia jest ściśle związana z folwarkiem
Kapliczka cmentarna w Czeskim Cieszynie
Folwark we wspomnieniach
Folwark pojawiał się też w opisach podcieszyńskiego pejzażu. Przykładowo wzmiankę o nim znaleźć można we wspomnieniach dr Ernesta Farnika z pieszej wycieczki z Cieszyna do Kocobędza w roku 1932, które spisał w 1942 roku, a opublikowane zostały w artykule Beaty Bigdy w „Kalendarzu Cieszyńskim” na rok 2008 wydawanym przez Macierz Ziemi Cieszyńskiej.
– Trochę zmęczeni, dotarliśmy do granicy Kocobędza od strony Mostów, do Kiszyńca. Miejscowość tę (właściwie jest to zabudowanie w postaci byłego folwarku) kobiety kocobędzkie, śpieszące do Cieszyna z „mleczywem” uważały za „pół drogi” do miasta, za ostatnią sposobność do wzuwania bucików, gdyż za Kiszyńcem rozpoczynał się Brandys, przedmieście cieszyńskie, którędy byłoby już „gańba” zdążać boso z bucikami na ramieniu i wystawiać się na pośmiewisko.
Dobry człowiek powbijał na Kiszyńcu parę ławek do trawnika i na tych siadały babki, wciągając bótki, opuszczając suknie wałaskie i odpasując fartuchy, w których zwinięta była w drodze suknia, aby się niebieska galonka, tworząca kraj sukni, po chodniku nie wytarła na kamieniach. W potoczku myły babki zabłocone lub sprószone nogi i odświeżały twarze, zamiast mydła używając chropawych, płaskich kamyków – czytamy we wspomnieniach Ernesta Farnika.
I dziś nieopodal dawnego folwarku ustawione są ławki. Nikt jednak nie myje już stóp w jeziorkach upiększających utworzony tam park z placem zabaw i infrastrukturą rekreacyjną. Choć może latem i ktoś zanurzy dla ochłody stopy w wodzie.
Do ruin dawnego folwarku dojdziemy ulicą Cmentarną, idąc w stronę głównego czeskocieszyńskiego cmentarza. Tuż przed cmentarzem po lewej stronie jest wspomniany teren rekreacyjny, a po prawej, schowany za płotem i zaroślami dawny folwark.
Tagi: Czerwony Jagoszowski Folwark, Spacery ze "Zwrotem"