Halina Szczotka
E-mail: halina.szczotka@zwrot.cz
GNOJNIK / Rok szkolny 2019/2020 dobiega końca. Ostatnich parę miesięcy ze względu na epidemię koronawirusa było naprawdę trudnych również dla nauczycieli. Dla dyrektora SP i P im. Jana Kubisza Tadeusza Grycza to był ostatni rok szkolny w zawodzie. Po wakacjach wybiera się na emeryturę. Funkcję dyrektora będzie pełnić Grażyna Sikora.
Jaki był Pana wymarzony zawód w dzieciństwie?
W podstawówce marzyłem o zawodzie komentatora sportowego. Chociaż moje marzenie się nie spełniło, sport został moją pasją.
Dlaczego wybrał pan zawód nauczyciela?
Sam dokładnie nie wiem. Może właśnie to, że w podstawówce marzyłem o zawodzie sportowego komentatora telewizyjnego, zaważyło na mej decyzji, by pójść do Gimnazjum. Chyba słuszna decyzja! Właśnie tam uświadomiłem sobie swoje pochodzenie, korzenie, takie pojęcia jak ojczyzna, patriotyzm, co to znaczy być Polakiem. Pomimo trudnych lat normalizacji spotkałem tu wiele osobistości wśród grona profesorskiego. Matura, nieudana próba studiów na wyższej szkole rolniczej w Brnie zaważyły na moim życiu, a w końcu zostałem nauczycielem.
Pamięta pan swoje pierwsze miejsce pracy?
Było to w Trzyńcu w szkole na ul. Kopernika jako nauczyciel bez wykształcenia pedagogicznego. Tu rozpoczęła się moja całożyciowa misja nauczyciela. Bez teoretycznego przygotowania w gronie świetnych doświadczonych pedagogów zabrałem się do pracy pedagogicznej. Zyskane doświadczenia przydały się w następnych latach w czasie studiów na Wydziale Pedagogicznym w Ostrawie. Kiedy większość koleżanek stresowała się przed praktyką, ja byłem spokojny, prawie roczna praktyka przynosiła swoje efekty.
Po egzaminach państwowych otrzymałem zlecenie pracy w czeskiej szkole w Karwinie. Nie miałem w zamiarze uczyć w czeskiej szkole, a w szkołach polskich było nauczycieli pod dostatkiem. W tym czasie rozpoczęła się restrukturalizacja szkolnictwa zawodowego, przyjęto mnie do Technikum Rolniczego w Czeskim Cieszynie. Praca z dorastającą młodzieżą bardzo mnie zadowalała.
W 1990 roku zacząłem pracować w gnojnickiej szkole jako wychowawca, nauczyciel matematyki i fizyki. Po siedmiu latach zdecydowałem się opuścić szkolnictwo i spróbować pracy jako prywatny przedsiębiorca. To było bardzo ważne doświadczenie życiowe, zwłaszcza, że był to krok w nieznane. Zyskałem doświadczenie, z którego zwłaszcza w funkcji dyrektora często korzystałem i korzystam.
Dlaczego zdecydował się pan objąć posadę dyrektora w Gnojniku?
Do konkursu na dyrektora stanąłem za namową gminy, rodziców i nauczycieli. Było to wielkie wyzwanie w bardzo niepewnej sytuacji. Łączone klasy na pierwszym stopniu, szkoła na wyjątku, problematyczne finansowanie ze strony gmin. Większość osób z grona pedagogicznego znałem, wiedziałem, że można na nich liczyć. Zresztą sama nazwa szkolnego programu nauczania „Razem damy radę” wyraża postanowienie ratowania placówki. Bardzo szybko zorientowałem się, na czym trzeba się skupić. Było to przedszkole i indywidualna praca, opieka nad uczniami, którzy tego potrzebują więcej niż inni. Krok za krokiem podwyższała się liczba uczniów w szkole i przedszkolu aż do stanu dzisiejszego.

Proszę opisać jeden dzień pracy dyrektora?
Trudno mi opisać jeden dzień w mej pracy, ponieważ praca dyrektora nie jest ujęta w stałych godzinach pracy. Jeśli ktoś tak to pojmuje, to prędzej czy później przejawi się to negatywnie. Tak samo, jak najlepsi sportowcy prawie ciągle myślą o zawodach, są sytuacje, kiedy trzeba być ostrożnym, trzeba przewidywać, co może nastąpić, żeby osiągnąć cel, często trzeba się poruszać na samej krawędzi przepaści czy sławy. Nasza szkoła ma ten plus, że tworzy cały kompleks – przedszkole, szkoła, świetlica, kuchnia no i całe zaplecze. To jak zębate koła skrzyni biegów nawzajem od siebie uzależnione, żadne nie jest ważniejsze od innego, jedno od drugiego jest zależne. Zadaniem dyrektora jest śledzenie każdego elementu, oliwienie kół, usuwanie ewentualnych ziarenek piasku, wymiana hamującego popsutego kółka.
Co fascynuje pana w postaci Jana Kubisza, który jest patronem szkoły?
Jest tego wiele. Sam zdecydował się walczyć o polskość, o patriotyzm i miejsce dzieci w społeczeństwie. Trudno mi wybrać jedną cechę.
Gdyby miał pan okazję jeszcze zrobić coś dla propagacji i rozpowszechnienia wiedzy o Kubiszu, co by to było?
Jest jeszcze mnóstwo możliwości, jak propagować imię naszego patrona. Jesteśmy po dwu latach bardzo intensywnej działalności w kierunku propagacji patrona z okazji rocznicy jego urodzin i śmierci. Finalizujemy instalację tablic pamięci Jana Kubisza w Trzyńcu-Podlesiu – miejscu, gdzie się urodził. Reszta tablic będzie umiejscowiona w Gnojniku, w pobliżu szkoły, w której 40 lat był nauczycielem, koło jego domu, na cmentarzu ewangelickim oraz przy obecnej szkole.
Kto wpadł na pomysł wybrania Kubisza na patrona placówki?
Pomysł nadania którejś szkole na Zaolziu imienia Jana Kubisza pojawił się dawno temu, już w okresie międzywojennym. Na przeszkodzie był jego patriotyzm, jego niezadowolenie z podziału Śląska Cieszyńskiego. Po drugiej wojnie komunistom znowu przeszkadzała jego aktywność religijna.
Na jednej z narad pedagogicznych przyjęliśmy uchwałę o tym, że podamy prośbę do kompetentnych instytucji. Byłem mile zaskoczony szybką i pozytywną reakcją gminy, inspekcji szkolnej, województwa i ministerstwa szkolnictwa. Reszta to już była pestka. Formalności. Choć właściwie nie, wszystko dopiero się zaczęło!
Mieć swego patrona jest również bardzo zobowiązujące. Trzeba wiedzieć o nim o wiele więcej niż reszta społeczeństwa, trzeba zbierać nowe i nowe informacje na temat jego życia, pracy, twórczości i oczywiście je przekazywać innym, zwłaszcza uczniom szkoły, ale i całemu społeczeństwu.
W szkole w Gnojniku zatrudnia pan dwóch nauczycieli. Dlaczego w szkolnictwie jest tak mało mężczyzn?
Kwestia mężczyzn w szkolnictwie jest naokoło dyskutowana w mediach. Nie chcę się powtarzać. Autorytet mężczyzny w środowisku szkolnym jest bardzo potrzebny, tak samo jak w rodzinie. A wiemy, jak to dziś wygląda w rodzinach czy w środowisku szkolnym. Uważam, że o wiele większym problemem w naszych szkołach jest zupełnie coś innego. Naturalny autorytet nauczyciela nie jest wspierany w społeczeństwie, w rodzinie. Każdy uważa, że zna się na nauczaniu, wychowaniu w oparciu o Pana Googla. Zwłaszcza, że każdy czuje się w stu procentach kompetentny, przecież każdy uczęszczał przynajmniej do podstawówki.
Nela Baronová
W imieniu wszystkich dzieci, które przewinęły się przez mury szkolne w trakcie pana pracy w gnojnickiej podstawówce, pragniemy podziękować za wszystko, co mogliśmy przeżyć, nauczyć się i za wszystko co dla nas Pan zrobił. Życzymy dużo zdrowia i powodzenia w realizacji dalszych planów życiowych.
Rodzice
Tagi: Polska Szkoła Podstawowa i Przedszkole im. Jana Kubisza, Tadeusz Grycz