W skali światowej Trzyniec to taka niepozorna mieścina jest. I chociaż to taki mały punkt na mapie świata, to jednak najpiękniejszą kobietę na świecie ma. O Nawsiu, w którym spędziła pierwsze swoje lata i skąd Miss World się do Trzyńca przeprowadziła, wspominać nie warto, bo w globalnym rzucie jest w sumie niewidoczne. Co jednak jest widoczne aż nadto, to czepianie się ludzi o wszystko.
„Dobrze Ty!”, „Brawo!”, „Gratulacje!” – takich komentarzy spodziewałam się, kiedy rozkliknęłam dyskusje pod informacjami, że od soboty najpiękniejszą kobietą na świecie jest Krystyna Pyszková z Trzyńca. Owszem, były, ale nie tylko, bo prawie co drugi wpis był o tym, że za chuda, że zbyt umalowana i że pewnie Polka, bo Krystyna.
Inaczej mówiąc, ponownie okazało się, że wybaczamy wszystko oprócz sukcesu. Jak byśmy nie wrzucili tej łyżki dziegciu do beczki miodu, to chyba byśmy się musieli w tyłek ugryźć ze złości. No bo jak tak można, że komuś się udało. I nie ważne, że zagmatwani w swej zazdrości o sukcesy innych, chcąc czy nie chcąc, nie dostrzegamy rzeczy istotnych. W tym konkretnym kontekście – czyli Miss Świata – faktu, że dwa lata z rzędu Słowianki górą, koronę bowiem przekazała Krystynie urzędująca do tej pory miss świata Polka Katarzyna BIelawska. Co w czasach wszędobylskiej, małostkowej a czasami wręcz tragikomicznej poprawności jest iskierką nadziei, że jest tak, jak jest, a nie, jak być powinno.
Artykuły w kategorii Blogi prezentują poglądy autorów i nie mogą być interpretowane w żaden inny sposób.
Tagi: blog, Izabela Kraus-Żur