Balowanie pod Godulą

LIGOTKA KAMERALNA / Wczoraj wieczorem odbył się 1. Gorolski bal pod Godulą. I Gorole rzeczywicie na nim byli. Była też prawie setka balowiczów ubrana w zależności od płci  w garnitury bądź suknie balowe.

Bal organizowany przez Miejscowe Koło PZKO wcale nie był pierwszym balem Koła, tylko 71. Jedynka zaś wzięła się stąd, jak wytłumaczyła prezes Koła Joanna Szpyrc, że organizację balu powierzono na stałe młodszym członkom Koła. – Jedyny warunek, który żeśmy młodym postawili, to żeby bal nie był w poście. No i oczywiście zadeklarowaliśmy pomoc. Jak widać, dali radę – stwierdziła prezes.

Akcent góralski przewijał się przez bal nie tylko w postaci członków zespołu Górole z Mostów koło Jabłonkowa, którzy do Ligotki przyjechali z programem kulturalnym, ale też na przykład w nagrodach w loterii – do wygrania były na przykład ziemniaki czy naczynia na niezbędne Gorolowi produkty spożywcze, jak warzónka czy szmolec. No i na wejściu wszyscy balowicze dostali po półce.

Z pytaniem, dlaczego bal tym razem gorolski, zwróciliśmy się do wiceprezesa Koła Zbigniewa Janiczka. – Dyć u nas też Gorole kiejsi byli, i o tym sie zapómino – wyjaśnił. 

Widoczną na pierwszy rzut oka zmianą wprowadzoną przez nową ekipę organizacyjną był raut zamiast klasycznej kolacji dla balowych gości. Miało to swój plus, bowiem na parkiecie trwała nieprzerwana zabawa (grał DJ Roman i kapela Live trio), ponieważ jadł tylko ten, kto był głodny. Jedzenia było w bród. – Jelitka z kapustóm mómy, kolana, żeberka, co gdo chce. A aji dómowe ciastka. Moja mama a dalszi babki jich piykły cały dziyń – opisał ofertę kulinarną wiceprezes.

Ciastka, pakowane po pięć (dwa zestawy do wyboru), mogły śmiało mieć przypiętą etykietę „niebo w gymbie”.

 (ikz)