ŁOMNA DOLNA / Kiszenie kapusty w warunkach domowych – co jeszcze dwa pokolenie wstecz miało miejsce niemal w każdej beskidzkiej chałupie – po okresie zachłyśnięcia się gotowymi wyrobami ze sklepowych półek przeżywa obecnie swój renesans.

    Na wielu imprezach na Zaolziu prezentowana jest ta dość banalna technika, która przez wielu etnografów uważana już była za relikt przeszłości, by nie powiedzieć, że wręcz pogrzebana żywcem.

    W ostatnią sobotę 24 października na scenie koło muzeum w Łomnej Dolnej pojawiła się beczka, 120 kilogramów kapusty oraz członkowie i sympatycy Stowarzyszenia „Koliba” z Koszarzysk, którzy po raz kolejny zorganizowali tam „Deptani kapusty” – pokaz jak to „kiejsi starzicy robili”.

    A jak robili? Kapuściane łby trzeba najpierw obrać, pozbawić ich głąba i pokroić na połówki czy ćwiartki. W takim stanie lądują na szatkownicy.

    – Kolega teraz struże – Lenka Koždoňová wskazuje na człowieka, który posuwistymi ruchem przesuwa w przód i w tył kawałek kapusty po poziomej deseczce z wmontowanym nożykiem. Poszatkowana spada do podstawionej poniżej miednicy. – Potem kładziemy kapustę do drewnianej beczki, gdzie się ją depce. Dodaje się sól, czosnek, kminek, w połowie można przełożyć liśćmi winogron, albo liśćmi chrzanu. Różne są receptury, niektórzy dodawali nawet jabłka.

    – U mnie matka dawała kwaśnie jabłka – włącza się do rozmowy szef „Koliby” Josef Straka i od razu uruchamia mu się ciąg wspomnień. – Jak jo tak dzisio siedzioł, strugoł, to jo w myśli widzioł starke… „Jozefku co tam mosz? palce musisz porzóndnie umyć.” Trzeba było noże umyć, wyparzić je, wypucować, bo w rodzinie my mieli jedny noże do strugani. I jak to się domówiło, to deptała się kapusta dla całej rodziny. W sobotę do połednia się zaczło, wieczór w nocy się skończyło i były cztery beczki nadeptane.

    „Podczas tej pracy opowiada się różne opowieści i przygody”, pisał swego czasu o tym swoistym obrzędzie deptani kapusty Jan Szymik: „Śpiewane są też różne pieśni i piosenki, nawet frywolne czy dwuznaczne, a atmosfera bywa pogodna lub wręcz wesoła, bowiem ta praca nie jest zbyt ciężka.” I wesoło było w Łomnej i pogodnie. O to pierwsze zadbał Otmar Kantor, jabłonkowski gajdosz, który i zagrał, i zaśpiewał, a o to drugie – Pónbóczek, bo pogoda tego dnia była piękna.

    (ÿ)

    Tagi: , , ,

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Walizki
      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023-2024.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego.