– Czasem wystarczy chleb powszedni i stół, który był dla mnie w dzieciństwie całym kosmosem, bo przy nim siedzieli moi ukochani, bliscy – mówi Renata Putzlacher.

    Ten rok był dla pani rokiem szczególnym, nieprawda?

    Kiedy zastanawiałam się nad tym, dlaczego był szczególny, doszłam do wniosku, że był rokiem zbierania plonów. Mam wrażenie, że siałam przez wiele lat i teraz nastał czas zbierania. I nie dotyczy to tylko nagród, które dostałam (miasto Czeski Cieszyn wyróżniło mnie za dotychczasową działalność kulturalną, a przed Świętami jadę jeszcze do Warszawy po nagrodę „Literatury na Świecie” za przekład). Przede wszystkim cieszę się, że udało mi się sfinalizować przedsięwzięcie pt. „W kawiarni Avion, której nie ma”. Zostało ono uwieńczone książką, do której przymierzałam się od lat. Pierwotnie zapowiadałam, że pojawi się w roku 2011, w piętnastą rocznicę premiery kawiarni Avion, która w 1996 roku zaistniała na małej scenie teatru Těšínské divadlo.

    A mamy już rok 2013…

    Zdarzyła się bowiem rzecz magiczna, w przypadku Avionu takich rzeczy działo się całe mnóstwo. Właśnie w 2011 roku odnalazły nas prawnuczki Rozalii Wiesner i z jedną z nich spotkaliśmy się w nowej kawiarni Avion w Czeskim Cieszynie. Wszystko to za sprawą mediów. Nieszczególnie za nimi przepadam, bo obecne czasy kojarzą mi się z medialnym przesyceniem, wszyscy chcą się znaleźć w telewizji albo na okładce. (To nie jest marzenie mojego życia. Jestem od pisania, nie od bycia „modelem”.) Ale właśnie dzięki filmowi dokumentalnemu w czeskiej TV poznałam prawnuczkę dawnej właścicielki kawiarni Avion i zaczęłam pisać nowy rozdział mej książki. Przez wiele lat opowiadaliśmy i śpiewaliśmy o kawiarni z naszych wyobrażeń, a kiedy postanowiono ją odbudować, okazało się, że nie ma ani jednego zdjęcia jej wnętrza, nie znaliśmy też twarzy jej właścicielki. A tu raptem kawiarnia już stoi i pojawia się prawnuczka, która przywozi nam zdjęcia i plany!

    Co najcenniejszego dla pani było w dokumentach przywiezionych przez prawnuczkę Rozalii Wiesner, dawnej właścicielki Avionu?

    Ujrzałam po raz pierwszy twarz jej prababki. To było przejmujące, bo nie wiedziałam, jak mam ją sobie wyobrażać. No i pojawiła się jeszcze jedna zaskakująca rzecz, którą zaliczam do spraw między ziemią a niebem. W papierach znalazłam potwierdzenie tego, że Rozalia Wiesner zmarła śmiercią męczeńską w nazistowskim obozie koncentracyjnym Auschwitz w 1942 roku. Dla mnie najbardziej zaskakujące było to, że dzień i miesiąc jej śmierci jest dniem i miesiącem moich urodzin. Od roku 2011 każde moje urodziny są jednocześnie dniem zadumy. Ponieważ pani Wiesner nie ma swojego nagrobka, postanowiłam zainicjować montaż symbolicznego kamienia pamięci („stolperstein”) z jej nazwiskiem w chodniku przed obecną kawiarnią. Przychodzę tam wieczorem w dniu moich urodzin z różą dla pani Róży.

    (HS)

    Całą rozmowę z Renatą Putzlacher można przeczytać w grudniowym numerze Zwrotu.

    Tagi:

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Walizki
      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023-2024.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego.