Kłania się Franciszek Bałon, opasany białym fartuchem, jednak bez czapki kucharskiej, bo na łysej głowie niepotrzebna…

    W zasadzie jestem nieco konserwatywnym dziadkiem. Jednak i ja żyję w tych czasach, które, jak to bywa, ocenią dopiero potomni. Komputer, o dziwo, posiadam od dwudziestu lat. Tak więc zgodziłem się na propozycję pani redaktor naczelnej na prowadzenie tego blogu kulinarnego „Zwrotu”.

    W PZKO do najaktywniejszych grup nadal należą Kluby Kobiet. Ten fakt jest podstawą do snucia nieśmiałych przypuszczeń, że teksty o tematyce kulinarnej będą dla nich korzyścią (oby i dla ich córek i wnuczek…) i za ich pośrednictwem również dla szerszego towarzystwa. Gotowaniem interesuje się również stale się zwiększająca ilość mężczyzn. Me pojawienie się tutaj możecie Państwo uważać za kontynuację mych „Opowiadań o naszym gotowaniu” i „Opowiadań o naszym pieczeniu”, wydanych książkowo w latach 2001 i 2005. Do realizacji wydania jakby trzeciej części tych opowiadań – „Opowiadania o naszym biesiadowaniu” – na razie nie doszło.

    Postaram się i tu przypomnieć dawne sposoby biesiadowania na Śląsku, nie więc wyłącznie same przepisy, tak te dawne, jak te zmienione, odnowione. Wszystkie „nowe” przepisy są w końcu tylko modyfikacjami tych dawnych i najdawniejszych. To wszystko w celu ożywienia i zachowania cennych tradycji. Co może również być impulsem do inspiracji, nowego wykorzystania dań, dla wielu już zapomnianych naszych prostych i tanich potraw, które prawie jednoznacznie należą do kategorii zdrowej żywności. No i oby było.

    O ile chodzi o wspomnienia dawnych spotkań przy stole – te mają przede wszystkim znaczenie dla powrotu społeczeństwa do tych pięknych tradycji, więc obniżenia narastającej separacji od życia rodzinnego i towarzyskiego. Nie tylko powrót do wspólnej konsumpcji jedzenia, ale również jego wspólnego, rodzinnego przygotowywania, no i przede wszystkim do przyjaznej bezpośredniej komunikacji przy stole, której w dzisiejszej przetechnizowanej społeczności na co dzień coraz bardziej brak.

    Te kilka lat, jakie upłynęły od czasu wydania wspomnianych publikacji, było nacechowanych zmianami większymi, niż się wielu wydaje. Zmiany w gospodarce, w cenach i dochodach odbiły się szczególnie na naszych stołach. Niestety w większości bardzo negatywnie, a wcale tak być nie musi. Konieczność oszczędzania realizowana poprzez kupowanie najtańszych rzeczy, w tym i żywności, jest kardynalnym błędem. W prawie każdym produkcie procentowo najdroższym składnikiem jest cena pracy. Pozwolę sobie przytoczyć epizod z jednego naszego osiedla w jednym z miast na naszym terenie:

    Przed sklepem stoi pani z torbą z dwudziestoma, jak sprecyzowała sąsiadce, rogalikami. Uskarża się, że straciła pracę, w domu już „głupieje z braku zajęć“ i z tego, jak ją męczy, że musi karmić dzieci prawie samymi rogalikami. Pominę, że zanim nadjechał autobus, na który czekałem, ta pani zapaliła drugiego papierosa – „to z nerwów“.

    Policzmy – 20 rogali to przedstawiało 40 koron. Niezdrowe pieczywo z białej mąki. Upieczenie takiej ilości rogali, nawet z części zdrowszej mąki „grahamowej“ i części zwykłej, to – 300 gr mąki białej za około 4 korony, 300 gr mąki grahamowej za około 8 koron, drożdże za 2 korony, trochę masła (które do kupowanych rogalików nie zabłądziło…) za 6 koron, trochę mleka za 2 korony, zużycie prądu do pieczenia za około 3 korony, czyli razem 25 koron za 20 rogalików, w porównaniu z tymi ze sklepu EKSKLUZYWNYCH! Oszczędność 15 koron (chociaż relacje cenowe różnią się zależnie od miejsca i czasu, oszczędność pozostanie znacząca). A ta radość dzieci z domowych wypieków… Tylko ten, kto poznał – wie.

    No i – nic nowego:

    Wszyscy jesteśmy świadkami powszechnej amerykanizacji w naszych przyzwyczajeniach żywieniowych – na siłę – bo to wszystko przecież jest „in“. Najgorszym w tej rzeczywistości jest fakt, że i dzieci opychają się hamburgerami, frytkami, też pizzą. Dwie ostatnie pozycje akurat nie pochodzą z Ameryki, ale i te stamtąd do nas przywędrowały. Bardzo szybko, bardzo tanio (to akurat nie za bardzo…), no i „bez roboty“. Ile „roboty“ przysporzy w czasie późniejszym to żywienie składające się z niezdrowych potraw, ubogich w swym składzie, nikt się nie zastanawia? „Te dzieci przecież to tak lubią, że niczego innego nie chcą, a coś jeść przecież muszą.“ Pytanie brzmi – czy w ogóle poznały coś innego? Po tym, potem, tyje się, choruje się…

    „Amerykańskie ziemniaki“ na ten przykład. Tak w ogóle to one pochodzą z tego kontynentu. To jednak mowa o ziemniakach w łupinie, krojonych i smażonych w głębokim tłuszczu. A co nasze „pieczoki”, czy ziemniaki gotowane w łupinach – nie pamiętacie? Dopełnione zsiadłym mlekiem – „kiszką”, albo kiszoną kapustą – pycha, i samo zdrowie! Zamiast pizzy placki ziemniaczane „z blachi“, z śmietaną, czy nawet skwarkami, będą mniej kaloryczne i do wędrowania przez nasze usta, i naszymi kiszkami, na pewno przyjemniejsze i mniej groźne w skutkach, również tych finansowych …

    Ostatnio tak powszechna moda na grillowanie też przepłynęła ocean. Ale i to już tu dawno było. Nie chcę się cofać do czasów dawnych wieków, kiedy na tych terenach mięsa, najczęściej dziczyznę, przyrządzano wyłącznie na rożnach. Nie tak znowu dawno przecież, bo do dziś, znane i praktykowane jest pieczenie szaszłyków – „rojberek“, na otwartym ogniu, pieczenie mięs w popiele. I to w miarę zdrowy sposób przygotowania, o ile owszem w tym celu nie zaopatrzymy się w półfabrykaty z różnych marketów – zawsze tak samo przyprawione, zawsze przesolone i aż się rojące od literek „E“, oznaczających przeróżne substancje konserwacji chemicznej. Nie tylko, że niezdrowe to dla żołądka, ale i dla ducha. Jaka to bowiem przyjemność, kiedy wszyscy konsumują to samo, kiedy zabraknie tego czaru własnej inwencji przy wspólnym pichceniu, bejcowaniu … A w wyniku jedzonko zawsze inne, różnorakie, też w smaku nieraz odkrywcze.

    Tagi: ,

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Walizki
      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023-2024.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego.